...i to na całej linii – twierdzi prezes Banku Watykańskiego prof. Ettore Gotti Tedeschi. Najpierw wypuścili z rąk gospodarkę, stracili kontrolę nad długami, a teraz karmią ludzi naiwnym optymizmem.
Wypowiedź prezesa Banku Watykańskiego to komentarz do apelu Benedykta XVI, skierowanego do uczestników szczytu G20, o podjęcie kroków w celu przezwyciężenia kryzysu, w jakim od kilku lat znajduje się świat. Znalazły się w nim gospodarki uważane dotąd za wzorcowe dla nienadążającej za nowoczesnością reszty świata. Tedeschi zarzuca Zachodowi, w tym też politykom, że ogranicza rozrodczość łudząc się, iż pożądany wzrost produkcji, a więc i dobrobytu wytwórców, zapewni konsumpcja na kredyt. Widać, że tak się nie da. Teraz - jego zdaniem - nie ma innego wyjścia, jak zacisnąć pasa. Niestety, politycy wolą karmić ludzi naiwnym optymizmem - twierdzi. I trudno z taką opinią się nie zgodzić.
Nie ma się co politykom dziwić. To skutek gry, jaką prowadzi się w demokracji. Wola ludu wynosi polityka na szczyty, ale wola ludu może też zepchnąć go w otchłań społecznego niebytu. Ludowi lepiej się nie narażać, bo raz na parę lat chodzi na wybory. Stąd pokusa, by zamiast wprowadzać tak potrzebne nieraz, gruntowne reformy, łatać na bieżąco dziury. Żeby wilk (krwiożerczy lud) był syty i owca (siedzący u sterów biedny polityk) cała. Taki styl wzmacnia jeszcze postawa opozycji, która zazwyczaj jest skłonna wykorzystać każdą możliwość, by nawet bardzo potrzebne, ale niepopularne decyzje rządzących wykorzystać do zdeprecjonowania przeciwników i przejęcia władzy. A wtedy karuzela zaczyna się od nowa. Kolejni politycy robią wszystko, by nie drażnić wilka.
Czy Europa i szerzej, cały zachodni świat się zmieni? Może. W Polsce, w przewidywalnym czasie, wydaje się mało prawdopodobne, by politycy zapomnieli o odium ciągnącym się za reformatorem Leszkiem Balcerowiczem czy wprowadzającym ważne systemowe zmiany ugrupowaniem Mariana Krzaklewskiego i Jerzego Buzka. Mało prawdopodobne, by pomogły apele do polityków o odpowiedzialność. Nie w czasach rządów speców od kreowania wizerunków. Być może zdarzy się cud i Europa z Ameryką znajdą jakieś stosunkowo mało bolesne rozwiązanie dzisiejszych problemów. Raczej jednak należy powiedzieć sobie, że lepiej już było. Trzeba przygotować się na trudne czasy.
W gruncie rzeczy owe trudne czasy nie muszą oznaczać, że będziemy mniej szczęśliwi. Może, gdy upadnie kult bożków Mamony i Konsumpcji, społeczeństwa na nowo odkryją piękno świata ducha i dobrych międzyludzkich relacji?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.