2 maja w stolicy Zimbabwe, Harare, odbyły się święcenia diakonisy Angelic Molen.
Dwie (lub więcej diecezji) posiadają wspólnego biskupa przy zachowaniu odrębnych instytucji.
Papież zachęca proboszczów do wniesienia wkładu w prace Synodu.
Postulator procesu kanonizacyjnego Papieża - Polaka o jego dziedzictwie.
1. Pomimo jasnego słowa papieża y różnych kongregacji watykańskich dalej dopuszczają się poważnych nadużyć liturgicznych.
2. Separatyzm od parafii. Jeśli ksiądz, biskup postępuje z ich wolą jest ok, jeśli nie to jest wrogiem Boga.
3. Kontrola. Każdy pod kogoś podlega i jest kontrolowany przez stojącego wyżej. Może przesadnie ale dosłownie nawet do toalety nie można wyjść bez zgody kogoś kto jest nad tobą.
Na marginesie Watykan zatwierdził celebracje NIE LITURGICZNE 20 stycznia 2012 roku a oni z uporem maniaka twierdzą że zostały zatwierdzone ich nadużycia liturgiczne. Nie ważne co mówi dekret, co powiedział papież ważne co mówki Kiko.
4. Kiko to guru. Po Światowych Dniach Młodzieży pytam jak był co się działo co powiedział papież. To było mało istotne najważniejsze działo się jak już papież pojechał spotkanie z Kiko.
To że mają dobre owoce to nie znaczy że mamy zamykać oczy na złe a ich też jest bardzo wiele.
Twoja wypowiedź jest bardzo ogólna i nie zawiera w sobie ŻADNYCH konkretów. Wiec o nie poproszę:
1. Jakich nadużyć liturgicznych?
2. Podaj przykład takiego zachowania. Kiedy Droga mówi źle o Kościele? O biskupach? O księżach?
3. "dosłownie nawet do toalety nie można wyjść bez zgody kogoś kto jest nad tobą" - kto ci takich bzdur naopowiadał? Podaj jakiś sensowniejszy przykład.
4. Ile osób pytałeś? 2, 3, 5? Wybacz, ale to mało reprezentacyjna grupa.
Nie generalizuj. Opieraj się o statuty Drogi, a nie o jakieś wyrywkowe przypadki, albo wyciągnięte z kontekstu.
To że jakiś mężczyzna zdradza swoją żonę nie oznacza, że wszyscy mężczyźni na świecie są za zdradą. To, że w jakiejś wspólnocie (nie tylko neokatechumenalnej) są nadużycia, nie oznacza, że to głosi wspólnota (Droga, czy inna). Podobnie to, że jakiś młody w Madrycie olała wszystko, co mówił papież nie oznacza, że wszyscy to olali. Zresztą ciekawe, jak było z młodymi spoza Drogi...
Przykłady nadużyć liturgicznych DN:
a) dodawanie własnych słów do Mszału ("Ojcze, Ojcze"; "Maranatha")
b) Akompaniament w trakcie Modlitwy Eucharystycznej i innych
(Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego:
30. Wśród tego, co przysługuje kapłanowi, pierwsze miejsce zajmuje Modlitwa eucharystyczna, będąca szczytem całej celebracji. (...)Słusznie więc nazywają się one "modlitwami przewodniczącego".(...)
32. Natura modlitw "przewodniczącego" wymaga, aby były wypowiadane głośno i wyraźnie i by wszyscy uważnie ich słuchali. Dlatego gdy kapłan je wypowiada, nie można wykonywać innych modlitw ani śpiewów; nie wolno też wtedy grać na organach ani na innych instrumentach.)
c) Spożywanie Komunii świętej przez wiernych RÓWNOCZEŚNIE z kapłanem
http://www.kkbids.episkopat.pl/index.php?id=222#id=222
d) Wszelkie śpiewy podczas liturgii winny być zatwierdzone przez Konferencje Episkopatu; melodie tego śpiewu zresztą też
(„Wszystkie śpiewy przeznaczone do użytku liturgicznego mają mieć aprobatę Konferencji Episkopatu Polski albo przynajmniej Władzy Diecezjalnej” Instrukcja Episkopatu Polski)
Ad 2 - bp. Kraszewski, ks. Zofoli, Konferencja Episkopatu Japonii (wyrzucili Redemptoris Mater z Japonii). Wpisy o "pysznych księżach" którzy wymuszali stosowanie Mszału Rzymskiego na "Eucharystiach Drogi" - na forach DN, itp.
Niepokoi fakt, że te modyfikacje są systemowe tzn. nie ma woli zmian celem podporządkowania się SA. Nie wynikają z błędów pojedynczych księży, ale są nagminnie utrwalane i tłumaczone, że nie ma tu żadnej sprzeczności. Owoce tego nieposłuszeństwa przyjdzie nam ocenic za kilka lat.
Poza tym, nikt nikogo nie zmusza do bycia w tej wspólnocie...jednym odpowiada innym nie.
Ja nie należę do Drogi...nie obchodzi mnie więc czy muszą pytać o wyjście do wc...proste!
Wejdź, sam zobaczysz:
http://domaniewska.pl
Czysta empiria, albo wiara, jeśli wolisz
PS przepraszam, jeżeli czegoś w twoim wywodzie nie zrozumiałem.
Wiem, że opinę o sekciarstwie nawet wielu "katoli" powtarza - to chyba przez to słownictwo skrutynia, konwiwencie."Tajemnicze Eucharystie".A jak dorzucimy do tego jeszcze osobę Kiko-hoszpański artysta, którego słuchaja tysiące, a może już miliny i usłyszymy o jakieś Carmen-no cóż sami widzicie jak to wygląda gdy tak z boku na to rzucić okiem
Oto po jednej stronie stoją "neony", a po drugiej "gorliwi obroncy Tradycji", są jeszcze Fronda i "portale tradycjonalistów". No i właśnie okazuje się, że spora cześć Kościoła po prostu nie istnieje - nie istnieje więc Ruch Światło -Życie, Kościół Domowy, Odnowa w Duchu Świętym, nie ma Mężczyzn św. Józefa, młodzieży franciszkanskiej, nie ma harcerstwa katolickiego i setek lokalnych grup i ruchów charyzmatycznych. Jest natomiast jakiś obóz tradycjonalistów (???), który prześladuje neokatechumenów. Do bani takie ustawianie sprawy - ale jest ono bardzo symptomatyczne. Właśnie ten nieprawdziwy podział urodził się w głowach neokatechumenów zebranych w salkach, pod górnymi kościołami - i ciągnie go konsekwentnie autor tekstu.
Zauważyliście, że żadne grupy i ruchy kościelne w świadomości neokatechumenów nie istnieją - ich nie ma, o nich sie się nie mówi - jedyny punkt odniesienia to tamci w kościele na górze. My tu, oni tam. Świat składa się z neokatechumenów i zwykłych parafian (tradycjonalistów).
"Tylko droga neokatechumenalna prowadzi do pełni dojrzałości chrześcijanskiej" - to powiedział mi główny katechista, gdy wezwano mnie na dywanik (ktoś ze wspólnoty siał plotki o mnie). Więcej się nie spotkaliśmy.
2) Udawanie, że nie ma podziałów w Kościele nie rozwiązuje żadnego problemu, raczej przeciwnie. Faktem jest, że istnieją "portale tradycjonalistów" i ludzie często piszą na nich straszne brednie o neo. Mi to akurat specjalnie nie przeszkadza, bo sam doświadczyłem owoców Drogi i nikt mi nie musi udowadniać, że to jest dobra rzecz. Ale są ludzie, którzy może są powołani na Drogę i Droga mogłaby im pomóc, ale przez "czarny PR" wokół neo będą bali się wejść do wspólnoty i spróbować.
3) Skąd tezy o tym, że to neokatechumeni wymyślili podziały w Kościele? Jakieś dowody? Jestem w neo od 4 lat i nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek na forum wspólnoty padły jakiekolwiek złe słowa wobec innych ruchów. Jedni są powołani do Neo, inni do Odnowy, jeszcze inni do RŚŻ.
szczerze Ci współczuję, że trafiłeś na takiego katechistę.
Katechiści mojej wspólnoty mówili nam, że i w innych grupach kościelnych możliwe jest nawrócenie. Ważne, żeby taka grupa prowadziła człowieka do Boga.
Ja uważam, że różnorodność w Kościele jest potrzebna, żeby każdy mógł znaleźć coś dla siebie, drogę, która da mu nawrócenie. Dla jednych jest to Neokatechumenat, dla innych ruch Światło-Życie, Kościół Domowy, Odnowa w Duchu Świętym i inne grupy które wymieniłeś i których nie wymieniłeś.
Sam jestem członkiem Ruchu Światło-Życie.
Proszę mnie poprawić lub sprostować. Wnioski moje są takie:
- RŚŻ, podobnie jak Droga Neokatechumenalna opiera swój program formacyjny na watykańskim dokumencie Ordo Iniciationes Christianae Adultorum, różnica jest w implementacji
- RŚŻ jest skierowany bardziej na istniejące wspólnoty w kościele: parafialną, diecezjalną. Po przeżyciu formacji kierunkiem jest diakonia w Kościele, w tym we własnej parafii
- Droga skierowana jest bardziej misyjna, powiązana z parafią luźno.
Czy dobrze rozumiem?
Jaka jest dalsza droga po zakończeniu formacji w Neokatechumenacie?
Zetknąłem się z tą wspólnotą w Belfaście, kilka lat temu. Uczestniczyłem w kilku Eucharystiach, po których zdecydowanie odrzuciłem tą "drogę".
Proszę o wybaczenie, jeśli zostaną niesłusznie dotknięci inni członkowie tej formacji, ale to co tam zobaczyłem, zakrawało na profanację:
1. Msza odbywała się w baraku obok kościoła. Kościół był dostępny w danym momencie.
2. Do konsekracji użyto dużego, niedopieczonego placka chlebowego oraz kilka butelek wina (zebranych było ok. 20 dorosłych osób i kilkanaścioro dzieci).
3. W trakcie rozdawania Komunii i w czasie oczekiwania na spożycie, dzieciakom czasami wypadały kawałki Ciała Chrystusa (rozdawano je na ręce zgromadzonych osób a następnie, na komendę księdza, równocześnie spożywano). Nie robiło to jakiegoś szczególnego wrażenia na celebransie (proboszczu parafii) i rodzicach tych "pociech". Oczywiście, okruchy które zauważono, podnoszono z podłogi.
4. Po zakończeniu liturgii rozpoczęto "radosny" taniec wokół "ołtarza" (w stylu Greka Zorby).
Jeśli z takiego "nasienia" ma odnawiać się Kościół, to widzę ciemność...
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam, jeśli moja opinia niesłusznie uraziła czyjeś uczucia religijne.
Szczęść Boże!
Tekst jest nieobiektywny. W ogóle nie przywołuje o co chodzi tym, którzy krytykują DN, a jedynie mówi, że DN wspaniała jest.
Wiele osób się "czepia", bo sposób w jaki udzielana jest komunia w DN sprzyja profanacji a na myśl o jej przyjmowaniu na siedząco(ponoć tego zaprzestano, ale nie wiem jak katolik w ogóle mógł wpaść na taki pomysł) i równocześnie z kapłanem(czego wprost zakazuje instrukcja do Mszału Rzymskiego)ogarnia ich zgroza. Tańce po zakończeniu ofiary Mszy są wynalazkiem gorszącym(na Golgocie jakoś nikt nie tańczył), a twórcom DN, szczególnie Carmen, zdarza się głosić nauki sprzeczne z oficjalną nauką KK(np.odnośnie do natury Mszy. Nie każdy też tak łatwo zakceptuje tezę Kiko jakoby prawdziwy Kościół istniał do Konstantyna, i od Soboru Wat.II, a pomiędzy przez 1500 lat była czarna dziura.
Zresztą, powody dla których katolicy, szczególnie tradycyjni, krytykują Drogę są liczne i łatwo je sobie wygooglasz. Warto.
Pewnie, są dobre owoce DN, ale to co prowadzi do wypaczenia katolickiej nauki musi być korygowane, a zdanie Kiko i Carmen nie może być słowem najwyższym.
Może i piękne, ale co z tego? Występy akrobatyczne na trapezie też robią wrażenie, ale tylko chory umysł wprowadza coś takiego do liturgii. Niestety, W ceremoniach papieskich zdarzały się różne kwiatki, wspomnijmy choć ohydne ornaty wyglądające jak szmaty oblane niebieską i jaskrawożółtą farbą(bodajże w Austrii w 2006 r. to było). O tańcach ciekawie wypowiedział się kardynał Francos Arinze, chyba w 2008 roku (jest filmik na Youtube). Mówił, że w kręgu kultury europejskiej o tańcach liturgicznych nie powinno się nawet wspominać. Uznał je za niedopuszczalne. Był wtedy szefem kongregacji zajmującej się dyscypliną sakramentów, a więc urzędu kompetentnego do wypowiadania się w tej sprawie.
To, że zalegalizowano jakieś nadużycie nie znaczy, że nie trzeba z nim walczyć jeśli szkodzi wierze.
Dla katolika Msza sięta jest UOBECNIENIEM ŚMIERCI CHRYSTUSA NA KRZYŻU.
Na szczęście Benedykt XVI szybko wymienił Piero Mariniego na Guido Mariniego i na mszach przez Niego odbrawianych nie ma już takich gorszacych scenek.
Bierzcie przykład z obecnego papieża jak ma wygladac msza, a nie twórzcie naciąganych teorii, tylko po to żeby usprawiedliwić naduzycia.
Jestem człowiekiem młodym, mam 24 lata, na drodze neokatechumenalnej jestem już 9 czy 10 lat. Doświadczyłem na niej naprawdę wielu cudów, widziałem rzeczy gorszące, jak i wspaniałe, ukazujące Boga w całej swojej wielkości. Otóż nie rozumiem Was moi drodzy, dlaczego tak się "napinacie" na neo. Osobiście uważam że droga, jest cudownym darem od Pana, pozwala zbliżyć do niego, a także uczy czytać pismo święte i modlić się z jego pomocą codziennie. Nie rozumiem także, co macie do tańca po liturgii eucharystycznej, to jest sposób na wyrażenie wielkiej radości, przecież, czy to nie wspaniałe że Pan pod postacią chleba i wina może przyjść do każdego człowieka? Uważacie bracia i siostry że Jezus gdy umierał na krzyżu chciał aby przez następne tysiące lat ludzie płakali, chodzili cicho, byli pełni zadumy i powagi, dlatego że On ocalił ich dusze?! Myślę że chce byśmy się radowali z tego powodu. To on dał nam życie wieczne i chwała Mu za to!
Ktoś tam także wspomniał o "tańczeniu wokół krzyża", otóż eucharystia, jest przeniesieniem w moment Ostatniej Wieczerzy, a nie śmierci Jezusa Chrystusa.
A jeżeli w kościele są święta wymagające powagi, jak np. śmierć Jezusa, zawsze jest podczas liturgii padnięcie na kolana i dłuższa chwila zadumy w ciszy, z zamkniętymi oczyma.
Nie chcę nikogo tutaj nawracać na Neokatechumenat. Ale przestańcie być tacy napastliwi. Przecież jesteśmy jedną wielką rodziną i miłujmy bliźniego. Przecież Jezus przez całe życie starał się nas nauczyć tego, że miłość do drugiego człowieka jest najważniejszą rzeczą!
A dla tych, którzy dalej nie zmienią poglądów, przytaczam cytat z Dziejów Apostolskich (Dz 5, 38-39) : "Odstąpcie od tych ludzi i puśćcie ich! Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem."
Tak naprawdę wydaje mi się że wszyscy gramy w jednej drużynie (drużynie Boga) więc nie wiem skąd takie silne negatywne emocje. Kościół zatwierdził tę drogę i jej status więc kompletnie nie wiem o czym my tutaj rozmawiamy masz wątpliwości pisz do Watykanu. Wszędzie zdarzają się nadużycia i przegięcia ale to tak jak by powiedzieć że całe zgromadzenie Betanek jest złe bo te z Kazmierza się zbuntowały, jest to stosunkowo młoda wspólnota i na pewno znajdą się incydenty i woda na młyn dla sceptyków tej wspólnoty, ale jeśli trzymamy się statusu i tego co wnikliwie badali w Watykanie to na pewno osoba będąca we wspólnocie znajdzie w niej Chrystusa. Odwagi ;)
Owoce Drogi są. ale nie jest to argument na zarzuty nieposłuszetwa w zakresie sprawowania Eucharystii. Papież jasno i dobitnie na każdej z audiencji, kiedy posyłał rodziny na misje, podkreślał, że poza wyjątkami ujętymi w Statucie, wszystko inne ma być zgodne z rubrykami Mszału i pozostałych przepisów.
Autor poszedł na łatwiznę, nie zaakcentował istoty sporu, a skupił się na niemerytorycznych kontrargumentach.
Je czytam teraz 'Ducha Liturgii" Benedykta XVI i czuję niepokój. Jak Pięknie tłumaczy On postawę kleczącą, która w neo wogóle nie występuje w czasie Eucharystii. Papież podkreśla tam, że "Liturgia chrześcijańska nie jest nigdy działaniem określonej grupy, określonego srodowiska" i dalej "Liturgia nie jest tylko wydarzeniem w życiu określonej wspólnoty, która gromadzi się JAKIMŚ konkretnym miejscu. Eucharystia oznacza wejście w obejmujące niebo i ziemię JAWNOŚĆ oddawania czci Bogu" i wiele innych pięknych refleksji, które są w totalnej opozycji do naszej neokatechumenalnej Eucharystii.
Ja przyznaję, widzę tu dużo powaznych nadużyć liturgicznych i marwią mnie takie artykuły jak ten, pana Jakimowicza, które znowu zaciemniaja rzeczywistość.
Owoce Drogi są piękne i namacalne, ale powiiniśmy wrócić do Eucharystii "Koscielnej" bo nasza wprowadza wiele zamęti i zgorszenia i przesłania właśnie te piękne owoce. Papież zatwierdził nasze piękne liturgir (słowa, pokutne), a nie Eucharystie, zaznaczył, że w tym temacie mamy trzymać się wierni przepisów liturgicznych OBOWIĄZUJĄCYCH.
Przez fakt, że Eucharystia nie jest co do joty zgodna z wolą SA tworzy się alternatywny sposób celebracji, który rozbija jedność Kościoła (mimo aktywnej i odważnej ewangelizacji). W końcowym efekcie zawłaszczanie i eksperymentowanie przy Liturgii niesie niebezpieczne skutki dla nas wszystkich. Dlatego też, nie mogąc zaakceptować nadużyć jestem (po 16-letniej formacji) w przyjaznej separacji z Drogą, czekam na zmiany zainicjowane przez odpowiedzialnych, bo od pewnego momentu poczułem, że brak ww. zmian po jasno wyrażonych regulacjach uderza w sacrum i nadprzyrodzoność Eucharystii.
'Duch liturgii', ale i tezy D.von Hildebranda oddają, gdzie czai się niebezpieczeństwo.
Też jestem od niedawna na Drodze i myslę, że trzeba nam odważnie upominać się o sprawowanie Eucharystii zgodnie z przepisami liturgicznymi.
Też myslę, że całe "nękanie neonów" bierze się z próby tworzenia własnej Eucharystii i takie samo "nękanie" spotkało by każdą wspólnotę,która chciałby mieć własną liturgię. To nękanie nie powinno być powodem do dumy, tylko do zastanowienia i podporządkowania się zaleceniom.
Czytając wnikliwie wszelkie ataki zauważam, że nikt nie neguje owoców Drogi (a zaraz pojawia się taki kontrargument z naszej strony) a Eucharystie i odbieram to nie jako atak, a troskę o jedność Kościoła i jestem przekonana, że gdyby była ona zgodna z przepisami, nikt Drogi by nie atakował.
Artykuł pana Jakimowicza jest nieobiektywny, a wpis w artykule Przepis na ciasto - "Watykan zatwierdził celebracje wspólnot neokatechumenalnych, a mimo to gorliwi obrońcy Tradycji wciąż widzą w tym najbardziej dynamicznym ruchu współczesnego Kościoła podejrzaną "sektę Kiko". " jest przykładem dziennikarstwa, którym raczą nas "jedyne słuszne media". Sugeruje, że Papież zatwierdził tę formę Eucharysti, a niedobrzy tradycjonaliści się czepiają. Papież ztwierdził trzy wyjątki
1. Komunię w dwóch postaciach ( w pozycji stojącej - u nas się siedzi)
2. Znak pokoju w innym miejscu
3. Echo słowa
Nie zatwierdził stojacej pozycji podczas Przeistoczenia, zmienionej Modlitwy Eucharystycznej przy akompaniamencie gitary i śpiwu wiernych wtrakcie tejże modlitwy.
Dziękuję Ci za Twój wpis, bo to dla mnie jakaś nadzieja, że może jednak pójdzie to w dobrym kierunku:) Martwi mnie jednak, że już słowa Papieża są rozmywane i to min. takimi artykułami, a to zakopuje szanse na zmianę...
Jedenocześnie muszę przyznać, że cała ta sytuacja z neokatechumenalną Eucharystią uzmysłowiła mi miłość do Kościoła i jego Tradycji:)
Pozdrawiam!
Czy rzeczywiście Papież zatwierdził Komunię na siedząco? Przecież niedawno na tym portalu ktoś z Neo bronił się przed zarzutami, pisząc że już wycofano się, zgodnie z zaleceniem sprzed kilku lat , z tej praktyki.
Napisałam, że papież zatwierdził Komunie na stojąco, dodałam jedenak, że u nas we wspólnocie przyjmuje się niestety na siedząco...
Ostatnio zwracałam na to uwagę i nie uzyskałm stysfakcjomującej odpowiedzi. Czekam do następnej konwiwencji z katechistami gdzie własnie mam zamiar poruszyć ten temat, jak i to, co będzie z zastosowaniem się do słów paieża w sprawie sprawowania Eucharystii (poza tymi trzema wyjatkami) zgodnie z przepisami liturgicznymi.
Nie ukrywam, że jeśli nie bedzie tu posłuszeństwa paieżowi, ja osobiście zaprzestanę uczestnictwa w takiej Eucharystii.
Ja jestem na Drodze od 3 lat. Byłam też wcześniej, 10 lat temu, ale zrezygnowałam, bo wtedy wydawało mi sie to podejrzanie tajemnicze. I pamiętam, ze też mi sie nie podobała Eucharystia i kult Kiko. Ale trzeba mieć też świadomość rozwoju Drogi, jako stosunkowo nowej formacji, która na pewno wymaga jeszcze pewnego doszlifowania.
Bardzo cenne są zarzuty o niezgodność pewnych fragmentów Eucharystii z zarządzeniami "z góry". I tutaj nasza - neonów - odpowiedzialność, żeby zapytać katechistów, dlaczego tak jest i kiedy będzie dopasowane. I wtedy myślę, że się ta kwestia rozjaśni i będziemy mogli ten temat zamknąć. Bo jeżeli faktycznie są niezgodności - trzeba je zniwelować, bez dwóch zdań. Dlatego proponuję czytelnikom z Drogi przy najbliższej okazji zadanie katechistom tego pytania.
Jak już "odczepimy się" od Eucharystii w kwestii formalnej, to powiem Wam, że - ze wszystkimi tymi biegającymi dzieciakami, gitarami, tańcami - na Eucharystię lecę jak na skrzydłach. Na "zwykłą" mszę - już niezbyt. Parafianie nie zrzeszeni we wspólnotach przychodzą i wychodzą i mają mszę "zaliczoną" aż do następnej niedzieli. Takie są moje porównawcze obserwacje. "Znak pokoju" też na zwykłej mszy jest taki bardziej przez zęby: nie znamy tej pani z lewej i mamy ją serdecznie "gdzieś". A u nas jest wielki dar wspólnoty. Przed Eucharystią wszyscy gadają, śmieją się, a po Eucharystii nie rozchodzą się każdy w swoją stronę. Mamy do siebie telefony i naprawdę często pomagamy sobie w różnych drobnych sprawach.
A poza tym jest jeszcze jeden bardzo ważny dar dany uczestnikom wspólnot (nie tylko neokatechumenalnych): Pismo Święte. Wiem - i to wiem na pewno, bo przeprowadzam takie prywatne badania - ile osób chodzących do Kościoła i nie będących w żadnej wspólnocie ma Pismo Święte w domu. Ok. 70% ma chociażby NT. Stoi na półce i wyjmowane jest raz, na okazję wizyty duszpasterskiej. Nie wiem jak jest w innych formacjach, ale u nas w neońskich domach Pismo Święte leży pod ręką i jest naszym codziennym chlebem. Uczymy się, jak je czytać, jak rozważać i jak stosować. Naprawdę, mój egzemplarz jest już grubszy dwukrotnie od zaznaczanych karteczkami fragmentów.
A najpiękniejsze są spotkania w domach. Inni spotykają się na wódkę i playstation, a my (jeszcze raz mówię, że nie tylko neony, ale wspólnoty formacyjne w ogóle) na studiowanie Słowa.
Aha, jeszcze jedno. Tańce są PO ZAKOŃCZENIU Eucharystii. Może czasem lepiej potańczyć chwilę dłużej i pośpiewać niż wyskakiwać po "AMEN" na papierosa i sprawdzać na komórce, kto dzwonił. I nasze pieśni nigdy nie są mruczane pod nosem przez 3 panie na krzyż, wszyscy śpiewają "ile fabryka dała" i przejdźcie się ulicą Długą w sobotę po 17:30:)))
Bardzo lubię Drogę i pewnie, gdyby nie Droga, która jest właśnie dla twardych i zbuntowanych kamiennych serc - nie byłabym w Kościele katolickim. Tu jest konkret i trening.
Pozdrawiam
Też dostrzegam niezwykłe bogactwo Liturgii Słowa i niesamowitych przygotowań do tejże Liturgii. Urzeka mnie różnorodność wspólnoty; biedni, bogaci, wykształceni, prości, bezdomni i na stanowiskach i całe bogactwo doświadczeń wypływajace z tej "mieszanki". Przykład życia wielu Braci i Sióstr ze wspólnoty, radykalizm chrześcijański, radośc ze wspólnej Eucharystii...długo by wymieniać:)
Tym bardziej martwi, że to wszystko "topi" niechęć wielu dookoła wypływajaca z grzebania przy Eucharystii - uzasadniona. Chciałabym, abyśmy tak jak mamy być radykalni w respektowaniu ewangelicznych prawd, umieli być radykalni w trzymaniu się przepisów liturgicznych, co podkreślił niejednokrotnie papież.
Cóż, pytajmy, dociekajmy, obserwujmy i wykazujmy czujność, Jeśli takich głosów będzie więcej, jest szansa, że przyniesie to dobre zmiany.
Rozumiem te liczne głosy krytyki, bo przy całym moim zaangażowaniu w Drogę, nie chciałabym, aby poszczególne wspólnoty dopasowywały Mszę do własnych wizji, potrzeb i odczuć. Jednośc Kościoła wyrażona w jedności Liturgi jest piękna i wszyscy, którzy czują się odpowiedzialni za Kościół powinni się o nią troszczyć.
Tak naprawdę nikt nie jest kompetentny do wypowiadania się jednoznacznie i krytycznych insynuacji na temat Kościoła, bo wyczucie czym jest Kościół nie wynika z tego ile kto przeczytał mądrych tekstów i opracowań teologicznych, ale od tego czy ma wiarę. A wiara rodzi się ze słuchania jak pisał w swoich listach św. Paweł, a nie z krytykowania (tym bardziej w Internecie). Kościół to nie jest rzeczywistość w ogóle podlegająca ludzkiej ocenie i krytyce, bo to co się w nim dzieje (choć często po ludzku trudne do zaakceptowania) na końcu owocuje dobrem, jest przystosowane do historii Kościoła i czuwa nad wszystkim Duch Św. Krytykowanie ("głosy krytyki") Kościoła w Internecie na pewno nie jest przejawem miłości do Kościoła. Chcesz mieć realny pogląd na to co dzieje się w Kościele, to się całym sercem zaangażuj, słuchaj, proś Boga o doświadczenie Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego w swoim życiu, znajdź wspólnotę Kościoła, żebyś zobaczył jakim jesteś człowiekiem, oddaj trochę swojego życia dla Kościoła, skrutuj Pismo Święte, jesteś na DN i masz jakieś wątpliwości - rozmawiaj z Katechistami, a nie wygodnie siedzisz sobie przed komputerkiem i wypisujesz fakty, których prawdziwego znaczenia swoim umysłem nie jesteś w stanie pojąć.
Jeśli w jakiejś wspólnocie DN zdarzyły się jakieś niedociągnięcia, to możecie być pewni, że nie zdarzyły się w złej intencji, czy po to żeby zaszkodzić komukolwiek, a w szczególności Kościołowi. Prezbiterzy i Katechiści są zobowiązani do czuwania nad wprowadzaniem zaleceń Stolicy Apostolskiej, jeśli od razu nie zareagowali, to trzeba ich zapytać, prosić o pomoc a nie wywalać brudy na forum internetowym. Czy sytuacje rodzinne też tak pierzecie wśród ludzi obcych, często podejrzliwych i szukających podstępu? Wszak w Kościele zwracamy się do siebie Bracie, Siostro. Skąd wiesz, kto przeczyta Twój post? Skąd wiesz jakie ma wobec niego intencje?
DN nie działa poza Kościołem, czego dowodem jest choć zaangażowanie kolejnych Papieży i Biskupów w jej działalność. Kościół opiera się na posłuszeństwie i zaufaniu, patrz hierarchia - Papież - Biskup - Proboszcz, patrz Ewangelie, patrz Dzieje Apostolskie. Wielu nie rozumie na czym polega chrześcijańskie posłuszeństwo.
Jeśli są tutaj ludzie z DN, niech mają zaufanie do Papieża i Kongregacji Stolicy Apostolskiej, które brały udział w zatwierdzaniu dokumentów dotyczących formacji na Drodze (trwało to naście lat). Módlcie się za swoich Katechistów, żeby mieli dary od Ducha Świętego! Bądźcie posłuszni Matce - Kościołowi, bo ona jedyna nas nigdy nie zawiodła. Bądźcie bardzo ostrożni we wszelkich przejawach krytyki - nie dawajcie upustu swojej pysze, nie dawajcie się manipulować krytykantom.
Edyta, nie ma czegoś takiego jak Eucharystia neońska i o tym mówił Benedykt XVI w trakcie ostatniej audiencji. Przeczytaj sobie w takim razie jeszcze raz art. 13 Statutu wraz z przypisami, sięgnij do dokumentów, na bazie których został on sformułowany. Czytaj go w kontekście całego Statutu. To wystarczy. Ale czytaj go w dobrej wierze a nie z krytycznym nastawieniem. Jak nie wiesz o czym mówię, to najpierw skrutuj Hymn o miłości św. Pawła.
Kościół trwa 2000 lat nie dlatego, że jest w nim wielu ludzi świętych, doskonałych, natychmiast wprowadzających w życie przykazania, ale dlatego, że Jezus Chrystus działa!
W jednym przyznam Ci rację - nie czytałam Dyrektorium Katechetycznego, ale jeślimi je udostepnisz baaardzo chętnie wnikliwie się z nim zapoznam, albo podaj z jakiego żródła mogę je otrzymać, bo nawet na stronie oficjalnej Drogi link nie działa.
Jeśli chodzi o Mszał Rzymski i Ogólne Warunki Wprowadzające do MR - zapoznałam się wnikliwie, jak i z instukcją Musicam Sacram, oraz Instrukcją Redemptoris Sacram i nijak ma sie do tego 13 punkt Dtatutu Drogi, z którym też w całości się zapoznałam.
Nie wiem na jakiej podstawie uważasz mnie za ignoranta w tej sprawie, piszę o wątpliwościach, które wynikają właśnie z róznicy miedzy praktyka podczas Eucharystii neońskiej (uczestniczę w niej wszak) a właśnie przytoczonymi dokumentami kościelnymi. No, chyba ze uważasz, że te wszystkie różnice zatwierdzone są w Dyrektorium, ale ja nie uwierze, póki na własne oczy nie zobaczę takiego zapisu w Dyrektorium. Problem w tym, że dobrze wiesz, że ten dokument nie jest powszechnie udostępniany...no, chyba, że jesteś katechistą...
Byłem świadkiem, jak ludzie z neokatechumenatu wypowiadali się krytycznie o swoim bracie, tak luźno, w towarzyskiej rozmowie. O jego grzechach nie mówili ale miałem wrażenie że wiedzą dużo i stąd takie krytyczne sądy.
2. Ja byłem świadkiem, jak dwie panie z bloku dyskutowały o innej pani z bloku, wyglądało na to, że dużo czasu spędzają oparte o parapet bo dużo o niej wiedziały. Czy to świadczy o mieszkańcach całego bloku?
Nie wymagajmy od normalnych ludzi, żeby nagle na DN przestali osądzać. A jeśli ktoś chce tego wymagać, niech sam spróbuje natychmiast trwale zmienić swoje życie.
Pewnie i tak Dawidzie nie ma sensu odpowiadać bo wogóle nie czytasz ze zrozumieniem wypowiedzi innych i z góry przypisujesz im złą wolę i i ntencje, których nie mieli, nie mniej jednak spróbję...
Gdybyś czytał dokłoadnie , to przeczytałbyś, że pisałam iż właśnie czytanie kościelnych dokumentów uzmysłowiło mi ogromną miłość do Kościoła, do jego Tradycji i całego Depozytu Wiaru, które do momentu wstapienia na Drogę były mi obce.
Task jak pisałeś w Kościele działa Chrystus nie mniej jednak posługuje się konkretnymi ludźmi i jeśli wierzymy w sukcesję apostolską to pociaga to za sobą podporzadkowanie się dokumentom Kościoła, a sposóbh sprawowania Eucharystii na Drodze niestety w kilku punktach te przepisy nadużywa(było tu juz o tym pisane więc nie bedę ich znowu wymieniać - jesli ich nie dostrzegasz to tylko utwierdza mnie w tym, że zatraciłes zdolność obiektywnego patrzenia na Drogę).
Piszesz, że nie ma "neońskiej Eucharystii", co też nie jest prawdą. Na Eucharystii tej wystapują liczne znaki, które dla osób nie wprowadzonych są nie czytelne i mogą być przyczyną zamieszania, a nawet zgorszenia (pisał o tym anis, a i ja uzyskałam niemal identyczne wytłumaczenie od katechistów - przeczytaj post anisa).
Celem moich wypowiedzi nie było szkalowanie Drogi, na której sama jestem, a zwrócenie uwagi, że artykuł pana Jakimowicza wprowadza w błąd i prowadzi do stawiania całej sprawy z zatwierdzeniem celebracji w fałszywym świetle, w świetle, którym przyjmą ją (i tego sie boję) katechiści, a to z koleji zmusi mnie do porzucenia Drogi, czego nie chcę.
Chciałabym rzetelnej dyskusji, przyjęcia woli papieża, by Eucharystia nie była własnością danej wspólnoty i sprawowana była ściśle z obowiązującymi liturgicznymi przepisami własnie w imię miłości do jedności Kościoła. Rozbija się to jednak o takie wybiórcze cytowanie fragmentów pisma, jak w twoich postach. Zawsze można zamknąć usta drugiemu hasłem "przeczytaj Hymn o miłości" itd.
A Kościół jak sam napisałeś trwa 2000 lat i nie ma sensu wyrywać jego korzeni, by szukać jakiegoś małego ziarna, z któego to Piękne drzewo wyrosło. Ja widzę te wszystkie niepotrzebne "robienie po swojemu" Eucharystii i bardzo mnie to niepokoi i boli już od pierwszej wspólnotowej Eucharystii.
Nie chcę się powtarzać, przeczytaj z uwagą wszystkie posty pisane w dobrej intencji własnie w duchu miłości...
@ALL: Tak, piszę w sposób, który zamyka krytykantom Kościoła "gęby", bo DLA MNIE OSOBIŚCIE zewnętrzna/publiczna/internetowa krytyka: Kościoła, decyzji Papieża, decyzji Kongregacji, Soboru Watykańskiego II jest aborcją dokonywaną na Duchu Świętym.
Byłem świadkiem, jak ludzie z neokatechumenatu wypowiadali się krytycznie o swoim bracie, tak luźno, w towarzyskiej rozmowie. O jego grzechach nie mówili ale miałem wrażenie że wiedzą dużo i stąd takie krytyczne sądy.
2.Czy dzieci nie powinny uczestniczyć i poznawać tradycje?więc uczestniczyć w Mszach w swoich parafiach?
3.Czy Pan Jezus nie pozwalał "obcym" słuchać jego nauczania?Owszem czasami mówił tylko do grona 12(dzisiaj ich rolę mają kapłani).Na spotkania neo każdy może przyjść?
4.Czy to jednoczy Kościół skoro nawet wewnątrz niego jest podział na zwolenników i przeciwników neo?
5.Czy na Mszę neo może przyjść każdy?
6.Czy dzieci nie powinny bawić się i uczyć,spędzać wolny czas w domu ze swoimi rodzicami,a nie uczestniczyć w konwiwencjach,które są dla nich niezrozumiałe?
7.Spotkania dla "wtajemniczonych"wzbudzają natychmiast poczucie,że oni są bardziej uduchowieni,należą do elity,a przecież nikt nie jest doskonały