Moja misja w Kościele

Tak, moja misja. Bo przecież nie jestem tylko klientem, prawda?

Z cyklu "Powtórka z katechezy"

Kim jestem w Kościele? Nie jestem księdzem, zakonnikiem czy zakonnicą, nie jestem katechetą. Nawet nie pracuję w katolickich mediach. Zaliczam się to tzw. wiernych świeckich. Jakie więc jest moje miejsce w tym Kościele? Na Mszy trzecie z lewej w ósmym rzędzie ławek po prawej stronie?  Jestem tylko przedmiotem duszpasterskiej troski różnych „funkcyjnych” (niekoniecznie księży czy zakonników), którzy mówią mi, jak żyć? Kimś, kogo głównym zadaniem jest realizować 5 kościelne przykazanie, czyli rzucać na tacę? Oczywiście nie, ale chyba dość wielu katolików tak właśnie sprawę stawia. Czasem kwestię swojego miejsca w Kościele kwitując wzruszeniem ramion, bo problemy Kościoła to nie moja sprawa i i tak nic nie mogę zrobić. A czasem, zwłaszcza gdy ktoś ma szersze grono słuchaczy, narzekając, że „funkcyjni” wszystko robią źle, że trzeba to lub tamto, ale ONI nie chcą, bo...

Po katechezie o chrześcijańskim stylu życia czas powrócić do pytania o moje miejsce w Kościele; o miejsce wiernych świeckich w Kościele. Nie pójdą raczej, jak nakazywał swoim uczniom Jezus, na cały świat nauczając i chrzcząc. To muszą zrobić „funkcyjni”. Bo w Kościele, przypomnijmy, nie jest tak, że wszyscy robią wszystko: każdy ma do wypełnienia jakieś konkretne zadanie, w  którym nikt go nie zstąpi. To jak w sprawnie działającym organizmie. Nie jesteśmy więc tylko przedmiotem duszpasterskiej troski owych „funkcyjnych”. Mamy swoje własne zadania do wypełnienia.  I właśnie ten styl życia, o którym mowa była wcześniej, to jest to, czym możemy zmieniać świat. Niekoniecznie ten daleki, ale ten wokół nas.

W Dziejach Apostolskich, gdy przed wniebowstąpieniem Jezus mówi o zadaniach uczniów czytamy:

„Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1,8).

To da się zrobić, prawda? Być świadkiem. To niekoniecznie słowa. To przede wszystkim życie. I niekoniecznie trzeba pójść na koniec świata. Można u siebie, wśród sąsiadów, znajomych. Wszędzie tam gdzie los człowieka postawi.

Najlepiej  zadanie wszystkich chrześcijan, także świeckich, wyjaśnił Jezus w „Kazaniu na górze”. Uczył wtedy:

Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. (Mt 5, 13-16)

Być solą, być światłem.... Czyli być chrześcijaninem w tym środowisku, w którym człowiek żyje. Nie chrześcijaninem zdystansowanym wobec nauczania Mistrza, nie chrześcijaninem „wierzącym, ale”, tylko uczniem „całą gębą”, żyjącym na co dzień Ewangelią i starającym się jej styl wprowadzać w życie. Żyjącym na co dzień tak, jak Chrystus żyłby na naszym miejscu. I tak przyciągającym ludzi do Chrystusa.

Pięknie ujęto to w Katechizmie Kościoła Katolickiego (898):

Zadaniem ludzi świeckich, z tytułu właściwego im powołania, jest szukać Królestwa Bożego, zajmując się sprawami świeckimi i kierując nimi po myśli Bożej... Szczególnym więc ich zadaniem jest tak rozświetlać wszystkie sprawy doczesne... i tak nimi kierować, aby się ustawicznie dokonywały i rozwijały po myśli Chrystusa i aby służyły chwale Stworzyciela i Odkupiciela.

Rozświetlać wszystkie sprawy doczesne.... Nie tylko o rodzinę tu chodzi. Także o pracę zawodową czy inne formy społecznego zaangażowania. Nieważne, czy jest się kierowcą, sprzedawcą, mechanikiem samochodowym, piekarzem, nauczycielem, bibliotekarzem, dziennikarzem, farmaceutą, lekarzem czy posłem na sejm. Trzeba tak żyć, tak postępować, tak wybierać, by rozszerzały się sprawiedliwość, dobro, prawość i to, co szlachetne. Bo to po myśli Chrystusa, bo to na chwałę Bożą. Ot, mechanik samochodowy: bywają tacy, którzy odstawiają fuszerki. Chrześcijanin chce być fachowcem dobrym, naprawiać jak najporządniej.  Nauczyciel? To co, że nie uczy religii, a matematyki? Swoją wiedzą i cierpliwością wobec braku pojętności uczniów ma być żywym świadkiem Chrystusa. Lekarz? Podobnie: ma być trochę jak Chrystus. Nie sprawi oczywiście cudu. Ale ma być po ludzku dobry i leczyć zgodnie ze swoją najlepsza wiedzą. Nie byle jak, nie tylko tych, którzy są skłonni „się odwdzięczyć”. Po prostu: chrześcijanin swoim stylem życia, w tych okolicznościach, w których  jest, ma chwalić swoim życiem Boga. I tak dawać Go tym, którzy Go nie znają albo już zdążyli Go odrzucić.

Szczególnie ważna jest misja tych świeckich, którzy zaangażowani są jakoś mocniej w życie społeczne, polityczne czy ekonomiczne społeczności. Czytamy w KKK (899)

Inicjatywa chrześcijan świeckich jest szczególnie konieczna, gdy chodzi o odkrywanie i poszukiwanie sposobów, by rzeczywistości społeczne, polityczne i ekonomiczne przeniknąć wymaganiami nauki i życia chrześcijańskiego.

Kościół nie powinien się mieszać do polityki? Wierzący siłą rzeczy zawsze będą się „mieszać”. Bo przecież to samo życie. Społeczne, ekonomiczne, polityczne, ale życie. I ono zawsze ma także swój wymiar moralny. Przecież nie chodzi w nim tylko i nie przede wszystkim o pieniądze czy władze, ale o dobro każdego człowieka, o dobro wspólne. Dlatego świeccy zawsze, w jakich by sytuacjach zrządzeniem Opatrzności Bożej nie zostali postawieni, także jako zarządzający firmami czy instytucjami finansowymi, jako działacze samorządowi czy politycy – zawsze – mają być dla świata solą i światłem; nie ulegając modnym ideologiom powinni próbować kształtować ten świat po Bożemu.  Po Bożemu, czyli zgodni z tym co sprawiedliwe, dobre, uczciwe i szlachetne. I o ile niekoniecznie jest to zadanie duchownych, którzy powinni chyba jednak stać „ponad”, powinni raczej łączyć niż liderować którejś ze stron oczywistych w takich sprawach sporów,  to na pewno jest to zdanie wiernych świeckich. I to my, świeccy mamy starać się dotrzeć tam, gdzie duchowni czy konsekrowani nie dotrą. Tak, bez nas, świeckich, trudno wręcz mówić o jakimś ewangelizowaniu świata… Tak napisano o tej misji w Katechizmie:  

Obowiązek ten jest tym bardziej naglący tam, gdzie jedynie przez nich inni ludzie mogą usłyszeć Ewangelię i poznać Chrystusa.

Bo świeccy to nie klienci Kościoła, ale Kościół. Pisał kiedyś papież Pius XI, a potem powtórzył za nim Jan Paweł II i autorzy Katechizmu (900):

Wierni świeccy zajmują miejsce w pierwszych szeregach Kościoła. Dla nich Kościół stanowi życiową zasadę społeczności ludzkiej. Dlatego to oni i przede wszystkim oni powinni uświadamiać sobie coraz wyraźniej nie tylko to, że należą do Kościoła, ale że sami są Kościołem, to znaczy wspólnotą wiernych żyjących na ziemi pod jednym przewodnictwem papieża oraz biskupów pozostających z nim w łączności. Oni są Kościołem.

Na dziś tyle. Ogólnie? W następnym odcinku cyklu nieco bardziej szczegółowo :)

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8