Za zgodą autora i wydawcy publikujemy fragment wydanej niedawno przez Księgarnię św. Jacka książki omawiającej problem transseksualizmu "Znudziłem się Bogu w połowie".
W grudniu 1984 r. po raz pierwszy zorganizowano w Watykanie sympozjum, którego tematem były różnorodne aspekty (biologiczne, psychologiczne i etyczne) zjawiska zmiany płci. Brali w nim udział wybitni naukowcy i teologowie. Mimo to nie zostało osiągnięte jasne stanowisko. Stwierdzono, że będzie ono zajęte przez Watykan wówczas, gdy w wyniku trwających na świecie badań, naukowcy wyjaśnią etiologię transseksualizmu. Intencją rzymskiego sympozjum – co podkreślono w trakcie jego obrad – było rozpoczęcie przez katolickich teologów studiów obejmujących zjawisko zmiany płci w aspekcie naukowym [248].
Stanowisko Kościoła – zdaniem H. Stawniaka wciąż jeszcze nie do końca sprecyzowane – dotyczące omawianego problemu zostało przedstawione w piśmie Kongregacji Nauki Wiary z dnia 28 maja 1991 r., które było odpowiedzią na pytanie Niemieckiej Konferencji Biskupów z dnia 16 kwietnia 1991 r. skierowane do Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Brzmiało ono następująco: „Czy możliwe jest dopuszczenie do kanonicznego zawarcia małżeństwa osoby, która poddała się klinicznemu i chirurgicznemu leczeniu, co z kolei pociągnęło za sobą zmianę typu genitalnego i to w taki sposób, że odtąd osoba ta posiada cechy płci żeńskiej?” [249].
Kongregacja Nauki Wiary udzieliła takiej oto odpowiedzi: „Po starannym zbadaniu dokumentów załączonych do pytania, wydaje się to być przypadkiem, który składa się na stan faktyczny prawdziwego transseksualizmu we właściwym tego słowa znaczeniu. Chodzi mianowicie o osobę, która z biologicznego punktu widzenia należy do jednej płci, a psychicznie czuje się przynależna do innej i po odpowiednim zabiegu medycznym wykazuje jedynie cechy fenotypowe tej drugiej płci. Nie można zatem takiej osoby dopuścić do zawarcia sakramentalnego związku małżeńskiego, ponieważ znaczyłoby to, iż poślubiłaby osobę biologicznie przynależną do tej samej płci” [250].
Z powyższego jasno wynika, iż niemożliwe jest dopuszczenie do zawarcia małżeństwa osoby transseksualnej po dokonanym chirurgicznym zabiegu zmiany płci, gdyż wówczas mielibyśmy do czynienia ze związkiem osób tej samej płci. Podkreślona została tym samym płeć zdeterminowana biologicznie, która – jak pisze G. Dzierżon – staje się w przypadku transseksualizmu prawnym wyznacznikiem weryfikującym ludzką płciowość [251].
U. Navarette uzasadnia niezdolność transseksualisty (po uprzedniej operacji zmiany płci) do zawarcia małżeństwa, akcentując rolę tego ostatniego, które ze swej natury jest wspólnotą między mężczyzną i kobietą ze swoistymi obowiązkami charakterystycznymi dla obydwu płci. W małżeństwie, w którym jedna osoba byłaby transseksualna, brakowałoby różnicy płci. Operacja nie powoduje bowiem zmiany identyfikacji ontologicznej płci. Nie zmienia ona także struktury genetycznej, chromosomatycznej człowieka [252].
Oczywiście brak zróżnicowania płciowego nie stanowi jedynej przeszkody przewidzianej w tym przypadku przez prawo kanoniczne. Wszystkie przesłanki omówię jednak, poruszając temat nieważności małżeństwa dokonanego przez osobę transseksualną. Uniknę tym samym niepotrzebnych powtórzeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.