Tęczowy bełkot
Pamięć o zwierzętach nie powinna przybierać form pamięci o ludziach ks. Roman Tomaszczuk/GN

Tęczowy bełkot

Komentarzy: 17

KS. ROMAN TOMASZCZUK

GOSC.PL

publikacja 20.06.2011 04:30

Wśród pól, tuż za granicą diecezji świdnickiej, po przejechaniu kilkuset metrów szutrową drogą, taksówka dojeżdża do miejsca, gdzie zaczyna się Tęczowy Most.

„Kiedy odchodzi zwierzę, które było szczególnie bliskie komuś, kto pozostał po tej stronie, udaje się na Tęczowy Most. Są tam łąki i wzgórza, na których wszyscy nasi mali przyjaciele mogą bawić się i biegać razem. Mają tam dostatek jedzenia, wody i słoń­ca; jest im ciepło i przytulnie”. Kobieta czyta informację umieszczoną tuż za bramą. Uśmiecha się, dokładnie tak jak lubiła Karina. Podchodzi do ławeczki. Zanim usiądzie, poprawia kwia­ty, zapala znicz i w myślach wraca na chwilę do tekstu, który zna niemalże na pamięć. Dużo by dała za możliwość poznania tego, kto obja­wił, jak wygląda niebo zwierząt. Dzisiaj wizja Tęczowego Mostu stała się rodzajem manifestu. Sprzeciwem wobec bezdusznej idei śmierci pupila. Więcej! Jest wyznaniem wiary tych, którzy kochają swoje zwierzę… jak człowieka i… jeszcze więcej! Bluźnierstwem – dla niedowiarków od­rzucających tęczowy dogmat. – To ich sprawa – podsumowuje pani Wanda. – Ja wiem swoje. Karina też.

Po omacku

Tęczowy bełkot

Zdjęcie z nagrobka na cmentarzu dla zwierząt ks. Roman Tomaszczuk/GN

Tęczowy Most: „Wszystkie zwierzęta, które były chore i stare, powracają w czasy młodości i zdrowia. Zwierzęta są szczęśliwe i zadowolone, z jednym małym wyjątkiem: każde z nich tęskni do tej jedynej, wyjątkowej osoby, która pozostała po tamtej stronie”.

Tajemnica stworzenia pozostaje tajemnicą aż do końca, aż do nowego nieba i nowej ziemi. Biblia nie jest księgą przyjaźni Boga ze stwo­rzeniem jako takim, ale z człowiekiem. Cze­mu? To proste, tylko człowiek może odczytać jej przesłanie i odpowiedzieć na jej zaproszenie. Dlatego teologia ma niewiele do powiedzenia na temat miejsca zwierząt w planie Boga. Człowiek tak mało wie o swoim niebie, siłą rzeczy jeszcze mniej wie o niebie innych stworzeń.

Na szczęście Bóg z pewnością radzi sobie z całą złożonością świata. Ludziom pozostawił odkrywanie tego, co konieczne do zbawienia, a potem dokładanie starań, by wiernie to realizowali. A zwierzęta?

Andrew Linzey, anglikański teolog, przeko­nuje, że Bóg interesuje się ich losem co najmniej tak bardzo jak losem ludzi. W swojej książce „Teologia zwierząt” chce za wszelką cenę udowodnić, że odniesienie człowieka do zwierząt jest równoważne z więzami łączącymi go z in­nymi ludźmi. A może nawet ważniejsze? Głosi on bowiem ideę hojności, w której domaga się, by człowiek traktował zwierzęta tak, jak Bóg traktuje człowieka.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 4 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..