Żeby święta były miodzio

– Kto tam w święta patrzy na choinkę? – pyta Karol Krawczyk, wnosząc powyginanego drapaka za 10 złotych. – A na co patrzy się w święta? – nie daje za wygraną Norek. – No, na talerze.

Szyneczka, baleronik, chrzanik, ćwikiełka, a wcześniej karp, barszcz z uszkami... Wiesz, Tadeusz, ja zawsze po świętach czuję się taki lepszy, ładniejszy, pełniejszy.

Kurtyna w górę. Na scenie kuchnia z oknem, masywny stół ze świątecznym stroikiem, meble kuchenne. I lodówka – pierwsze miejsce, do którego zagląda Norek, schodząc do swojego sąsiada i przyjaciela, Karola Krawczyka. Od razu pierwsza salwa śmiechu. To Karol wnosi coś, co według niego decyduje o całokształcie świąt Bożego Narodzenia – choinkę. Chciałoby się powiedzieć: jaka choinka, takie święta. Alina, żona Karola: włosy w nieładzie, płaszczyk jak z Pedetu na Woli. On – w gaciach, ciągle wydaje rozkazy, i ciągle ponosi porażki. Towarzyskie i życiowe. Ale opatrzność czuwa i z każdej opresji Karol w końcu wychodzi cało. Także dlatego, że Alina ma złote serce.

Sztuka życia

W role znanych z polsatowskiego sitcomu aktorów, którzy od 14 lat bawią publiczność przed telewizorem, wcielili się tym razem klerycy praskiego seminarium. To tradycja: na trzecim roku studiów, 8 grudnia w największej sali zawsze wystawiają teatralną sztukę. Ale po raz pierwszy nie sięgnęli po klasykę w rodzaju „Opowieści wigilijnej”, czy epizod o kolejnym świętym, ale do współczesnego spektaklu o problemach bliskich wielu polskim rodzinom, zwłaszcza w przedświątecznym – gorącym czasie przygotowań.

W dodatku poprosili o pomoc mieszkającego w pobliskiej Choszczówce Artura Barcisia, odtwórcę w serialu rewelacyjnej roli warszawskiego kanalarza, który zgodził się wyreżyserować sztukę w seminaryjnych warunkach. Kipiąca emocjami atmosfera mieszkania na warszawskiej Woli udziela się widzom, którzy wielokrotnie przerywają spektakl brawami. A na premierze ktoś nawet krzyknął: bis! Na sali usiedli profesorowie i pracownicy warszawsko-praskiego seminarium i jego przyjaciele. Przyszedł też bp Henryk Hoser SAC, który po spektaklu osobiście dziękował klerykom za aktorską autentyczność i wspaniałe dekoracje.

Karpia nie ruszam

Zaczyna się niewinnie: Karol chwali się, że swoje już przed świętami zrobił – choinkę kupił. Ale Alina (grana przez kleryka Michała Rudzkiego; cztery role żeńskie z konieczności zostały także obsadzone przez przyszłych kapłanów) nie może mu darować braku zaangażowania. Ponieważ Karol (podobno Artur Barciś tylko spojrzał na posturę kleryka Sebastiana Lisa, kwitując: „No, to Karola już mamy”) nie chce zagrać w charytatywnym przedstawieniu dla dzieci i odmawia przyjęcia na wigilię teściowej, Alina postanawia opuścić w tym najważniejszym dniu męża, i wigilię spędzić z mamą. Norek z Krawczykiem nie zostają jednak sami. Oczywiście, barszczu z uszkami tych dwóch niedojdów zrobić rady nie da, ale na szczęście teściowi, także wyrzuconemu z domu, udaje się podkraść nieco świątecznego specjału. Nie pomoże także sąsiad (czyli Kurski grany brawurowo przez kl. Mateusza Kulikowskiego), który – chociaż oblepiony więziennym tatuażami, karpia zabić się boi (bo przecież to niewinne zwierzę, a nie człowiek...). Ani Super Sierżant (kl. Dawid Więcek), którego też żona wyrzuciła, bo ośmielił się mieć inne zdanie w kolejnej drażliwej kwestii, co pozostawia ślady w postaci podbitego oka. W ten sposób rodzinna wigilia, zamienia się w męski i bardzo smutny wieczór. Na nic zapewnienia Karola, że przecież przyjaźń to coś znacznie więcej niż małżeństwo.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11