Religijny charakter święta został w mediach przysłonięty przez wojskowość. To chyba niedobrze.
Papieskie wywiady pokazują, że Benedykt XVI jest znakomitym rozmówcą. I że się nie boi ani mówić, ani słuchać.
Z przebogatej księgi naszej historii wyciągane są tylko złe strony.
Potocznie mówi się, że wrogiem terrorystów jest nasz świat, nasza cywilizacja. Wydaje się, że ich wrogiem jest w dużej mierze nasza nadzieja.
Myślę, że jeśli ks. Zaleski ma dokończyć dzieła, które podjął, z pożytkiem dla Kościoła, dla Polski i dla siebie, powinien prowadzić je w cichości, z dala od mediów, od natrętnych poszukiwaczy sensacji.
Instrumentalne traktowanie wiary i Kościoła przez polskich polityków różnych opcji było już wielokrotnie wytykane i wyśmiewane.
Próby narzucania Kościołowi udzielania świeceń kapłańskich kobietom mieszczą się w znacznie szerszej kwestii fałszywego feminizmu.
Już jest po sprawie. Już z punktu widzenia esbeków wszystko wróciło „do normy".
Chyba tak już jest, że w powszechnym odczuciu nauczanie Kościoła odnośnie do rodziny wydaje się skoncentrowane na sporze wokół spraw związanych z prokreacją i obroną instytucji małżeństwa przed zrównaniem jej z innymi, niemałżeńskimi związkami. Benedykt XVI w swojej homilii, wygłoszonej na zakończenie V Światowych Dni Rodziny w Walencji do tych głośnych problemów ledwo się odniósł.
To, co Benedykt XVI wygłosił w sobotni wieczór do kilkuset tysięcy reprezentantów rodzin zgromadzonych w Walencji, jest czymś więcej niż tylko hymnem na cześć rodziny.