U podstaw moralności

Andrzej Macura

publikacja 16.04.2024 17:00

Pisać, że człowieka? Niepotrzebne. Tylko człowiek, jako istota wolna, może wybrać zarówno dobro, jak i zło.

Człowiek. Ktoś wyjątkowy Roman Koszowski /Foto Gość Człowiek. Ktoś wyjątkowy
Ale jednocześnie jedyna istota na ziemi, która zdolna jest odrzucić dobro, a wybrać zło

Z cyklu "Powtórka z katechezy"

Moralność… Po co w ogóle o takich sprawach mówić? Czy każdy człowiek nie powinien sam wybierać i decydować jak ma żyć? Czemu Bóg, czemu Kościół, chce tu coś narzucać? Fakt, gdyby tak stawiać sprawę, pewnie szybko byśmy się pozabijali…. Ale w chrześcijańskiej moralności chyba nie o to głównie chodzi. Zmierzasz do nieba, człowieku. Jeśli panujące tam zasady byłyby dla ciebie czymś obcym, czymś nie do przyjęcia, jak mógłbyś być szczęśliwy? A będziesz szczęśliwy, jeśli odkryjesz, że Boże prawo jest też twoim prawem i twoją miłością. Tak, miłością. Bo stworzony na obraz i podobieństwo Boże pragnienie bycia dobrym, po Bożemu dobrym, masz wpisane w swoja naturę. I takim w gruncie rzeczy chcesz być. Jeśli tego jeszcze nie zauważyłeś, czas najwyższy to odkryć…

Nie, nie dla jakiegoś abstrakcyjnego duchowego wzrostu. Przecież wiesz: kto wierzy w Jezusa, czyli nie tylko deklaruje wiarę, ale i po Bożemu żyje, ma życie wieczne. Być chrześcijaninem to najlepsza, najbardziej opłacalna inwestycja w przyszłość...

Zanim jednak, w następnej części naszej powtórki z katechezy, przejdziemy do konkretów, koniecznie trzeba wyjaśnić parę spraw natury ogólnej; podać ogólne zasady chrześcijańskiej moralności, zauważyć podstawowe prawidłowości, wyjaśnić pojęcia i temu podobne. Szczegóły stają się wtedy znacznie prostsze.

Człowiek, Boże arcydzieło

Od czego zaczniemy? Najlepiej od uświadomienia sobie kim jesteśmy. Stworzeni przez Boga na Jego obraz i podobieństwo, z duszą i ciałem, rozumni i wolni. Wprawdzie upadli wskutek grzechu, ale odkupieni krwią Bożego Syna, przeznaczeni do życia wiecznego…

Mówi się czasami, że poza ziemią gdzieś w Kosmosie jeszcze musi być życie. A skoro jest życie „jakieś”, to pewnie jest też i jakieś życie rozumne. Faktycznie tak jest? Tego nie wiemy. I ludzkość pewnie jeszcze długo tego wiedzieć nie będzie. Jeśli jednak trzymać się tego co wiemy, jawimy się sobie samym jako istoty dość wyjątkowe. A nasza chrześcijańska wiara to potwierdza. Ważne: ten obraz człowieka, jaki wyżej zarysowano, nie zależy od tego, czy ma się krew błękitną czy czerwoną, od tego czy ma się na koncie w banku dziesięciocyfrowe oszczędności, czy konta się nie ma i jest się żebrakiem. Nie zależy od wieku, nie zależy od płci czy od rasy, nie zależy ani od sprawności fizycznej ani umysłowej. Człowiek, każdy człowiek, jest stworzony przez Boga, odkupiony przez Chrystusa i przeznaczony do życia wiecznego. Jednakowa nas wszystkich jest nasza ludzka godność.

I jednakie przeznaczenie. Niebo. To kolejna, podstawowa uwaga. Bóg nie jest kapryśny, więc nie jesteśmy jakimś Jego chwilowym kaprysem, zabawką, która szybko może się znudzić. Jest dobry, nie stworzył więc nas, żeby się nami bawić, uciemiężać nas i dręczyć. Nie! Wierzymy w Boga, Wszechmogącego Ojca! Jemu na nas zależy. On chce naszego szczęścia. Jeśli mówi „nie będziesz miał obok mnie innego boga”, jeśli mówi „nie zabijaj”, „nie cudzołóż” i „nie kradnij”, to nie dlatego, żeby uprzykrzyć człowiekowi życie, ale chce, żeby człowiek nie zabrnął na manowce zła; żeby, odkrywając swoją prawdziwą naturę, odkrył też, że Boże prawo jest prawem Jego serca, jest Jego miłością. I tak przygotował się na niebo….

A po trzecie… Koniecznie trzeba zauważyć, że człowiek, podobnie jak aniołowie, jest istotą wolną. Cały świat przyrody kieruje się rządzącymi nim prawami. Materia nieożywiona, rośliny, nie powiedzą, że się nie podporządkują. Podobnie nie mają takiej możliwości zwierzęta. Kierują się jakimiś wrodzonymi schematami działania, jakimiś instynktami. Niekiedy krwiożerczymi, ale przecież wiemy, że to nie ich win, że taka tych istot natura. Człowiek zaś może powiedzieć „nie”. Może, w pewnym zakresie oczywiście, się nie podporządkować. Może postępować wbrew swoim instynktom. I może powiedzieć Bogu „nie” także w kwestii wyboru dobra i zła….

Ludzie miewają czasem pretensje do Boga, że „pozwala na grzech”. Że w konsekwencji Jego też winą jest, iż ktoś może się potępić. A to nie tak. To skutek tego, że jesteśmy wolni. W sumie zastanawiające, że Bóg ponad „porządek”, przestrzeganie Jego prawa postawił na ludzką wolność. Widać to dla Niego cenniejsze. Widać nie chce być kochany przez stado zmuszonych do kochania niewolników, ale chce, żebyśmy odkrywali w Nim dobrego Ojca z własnej, nieprzymuszonej woli. Szanuje człowieka, jego wolne wybory, bardziej niż ceni sobie zachowanie porządku moralnego prawa. Ale nie znaczy, że te ludzkie wybory nie pociągają za sobą żadnych konsekwencji.

Naprawdę, wielki jest nasz Bóg. I my, Jego stworzenia, w Jego oczach wielcy i ważni. I to podstawa moralności: człowiecza godność, przeznaczenie człowieka do szczęścia i fakt, że jest istotą wolną.

Czy zło istnieje? Nie taka znów prowokacja

Czym właściwie jest zło? Istnieje w tej kwestii spore nieporozumienie. Jako chrześcijańskie traktuje się czasem całkiem niechrześcijańskie wizje dobra i zła. Podobnie zresztą jest w kwestii Boga i szatana: nieraz uważa się ich za dwie, równorzędne, walczące o wpływy siły. A to przecież nie tak. W koncepcji judeochrześcijańskiej Bóg jest Stwórcą bez wyjątków wszystkiego; „rzeczy widzialnych i niewidzialnych”. Szatana też. Ten jest tylko zbuntowanym przeciw Bogu aniołem. Nie inaczej jest z dobrem i złem. Traktuje się je nieraz jako dwie, równorzędne niejako siły. I oskarża czasem Boga, że stworzył zło. Tymczasem wiemy z objawienia, że wszystko, co stworzył Bóg jest dobre. Zło zaś to nie jest coś, co zostało stworzone, ale co – uwaga – jest brakiem doskonałości stworzenia. Brakiem powstały przez powiedzenie dobru „nie”. Zło nie jest „bytem” – jak powiedzieliby filozofowie – ale „ubytkiem”. Coś jak dziura w swetrze. Nie byłoby jej, gdyby nie było swetra; jest „ubytkiem” w jego strukturze. Niby jest, ale jest brakiem, a nie jakimś dodatkiem do swetra. Podobnie jest ze złem. Ono jest brakiem dobra, nie czymś, co „pozytywnie” istnieje. Bóg nie stworzył więc zła. Stworzył istoty, które będąc wolne mogły powiedzieć dobru „nie”. Czyli wybrać brak dobra, zło.

Zauważmy jeszcze jedno: możemy mówić o dwóch niejako rodzajach zła. Jest coś takiego jak zło pozamoralne. Ot, zdarzają się niszczące ludzki dobytek i zabijające trzęsienia ziemi, zdarzają się zasypujące turystów lawiny, dzikie zwierzęta, które zaatakowały ludzi albo i to, co najpowszechniejsze, różnorakie choroby, przysparzające ludziom mnóstwo cierpienia. To pewne zło, owszem, ale nikogo za nie nie obwiniamy. Tak po prostu jest, takie są prawa natury. I człowiek, podlegając im, nieraz przez nie cierpi. Drugi rodzaj zła, zło moralne, to już zło zależne od człowieka, zależne od jego woli. I o tym złu, złu zrodzonym z wolności człowieka, złu powstałym wskutek jego wolnych decyzji, będzie mowa w dalszej części naszej powtórki z katechezy.

Czyn dobry, czyli...

Kiedy właściwie możemy powiedzieć, że jakiś czyn jest dobry? W Katechizmie Kościoła Katolickiego (1750) tak to ujęto:

Moralność czynów ludzkich zależy od:

  • wybranego przedmiotu;
  • zamierzonego celu, czyli od intencji;.
  • okoliczności działania.

Przedmiot, intencja i okoliczności stanowią "źródła", czyli elementy konstytutywne moralności czynów ludzkich

Przedmiot? Chodzi o to, co się konkretnie robi. Mój czyn jest dobry, jeśli robię coś, co rozum ocenia jako dobre. Ot, dobrym jest zmienić maluszkowi pieluszkę, dobrym jest dać głodnemu jeść, dobrym jest sumiennie wypełniać swoje rodzinne i „pracowe” obowiązki. A jeśli odpoczywam, a rozum ocenia, że to nie lenienie się, to jest to też dobre.

Cel czyli intencja? Chodzi o to, po co coś robię. Może tych powodów być więcej. Ot, pomagam słabszemu, bo mi go żal, ale też dlatego, że liczę, iż Bóg mi to w dzień sądu policzy. Żeby czyn był dobry nie tylko „przedmiot”, ale także intencja musi być dobra. Nie jest dobrym zrobienie czegoś niby dobrego, ale w złej intencji. Ot, wesprę finansowo jakoś dobry cel (dobry przedmiot) po to, żeby zyskać ludzkie pochwały (zły cel, zła intencja). Albo powiem prawdę (dobry przedmiot) niepotrzebnie; wyciągnę jakieś dawno przebrzmiałe zło z przeszłości po to, żeby ludzi skłócić (zły cel, zła intencja). Intencja jest bardzo ważne. Istotne jest, czy kroi człowiekowi brzuch lekarz przeprowadzający ratującą życie operację czy robi to bandzior w ciemnym zaułku po to, żeby obrabować.

Ale uwaga: cel nie uświęca środków. Żaden cel, żadna intencja nie sprawi, że „zły przedmiot”, czyli to, co jest ze swej natury złe, stanie się czymś dobrym. Ot, oszczerstwo. Czyli mówienie o kimś czego złego, co jest nieprawdą. Żaden cel nie czyni oszczerstwa czymś dobrym. Np chcę doprowadzić do skazania kogoś, kto w innej sprawie sprawiedliwości się wywinął, więc kłamię na jego temat w sądzie w całkiem innej sprawie, w której jest niewinny. Albo uważam że jakiś on i ona do siebie nie pasują, więc oczerniam jedno przed drugim „dla ich dobra”... Albo zdrada małżeńska: żaden cel, żadna intencja nie sprawi, że stanie się czymś dobrym. A zabicie kogoś? W obronie własnej? Proszę zwrócić uwagę, że to nie do końca jest tak, że mamy w takiej sytuacji zły przedmiot, zabicie. To nie jest morderstwo. To ratowanie życia własnego przed niesprawiedliwą napaścią. A to już jest czymś dobrym....

No i trzecie, po przedmiocie i celu (czyli intencji): okoliczności. Nie wpływają na to, czy coś jest dobre czy złe, ale wpływają na to, czy będziemy mówili o złu większym czy mniejszym. Ot, wiadomo, że kradzież długopisu za 5 złotych to nie to samo co kradzież wartego 2 miliony naszyjnika. Wiadomo, że człowiek, który zrobił coś złego ze strachu nie jest winny tak samo jak ktoś, kto zrobił niby to samo, ale z wyrachowania. Okoliczności nie wpływają na to – powtórzmy – czy coś jest dobre czy złe, ale mają znaczenie dla oceny wielkości zła danego czynu.

Podsumujmy, bo to ważne. Korzystając z wyjaśnień katechizmu (KKK 1755-1756)

Czyn moralnie dobry zakłada jednocześnie dobro przedmiotu, celu i okoliczności. Zły cel niszczy działanie, chociaż jego przedmiot byłby sam w sobie dobry (jak modlitwa i post "po to, by ludzie widzieli").

Wybrany przedmiot już sam może uczynić złym całość działania. Istnieją konkretne zachowania, jak nierząd, których wybór jest zawsze błędny, ponieważ pociąga za sobą nieuporządkowanie woli, to znaczy zło moralne.

Błędna jest więc ocena moralności czynów ludzkich, biorąca pod uwagę tylko intencję, która je inspiruje, lub okoliczności (środowisko, presja społeczna, przymus lub konieczność działania itd.) stanowiące ich tło. Istnieją czyny, które z siebie i w sobie, niezależnie od okoliczności i intencji, są zawsze bezwzględnie niedozwolone ze względu na ich przedmiot, jak bluźnierstwo i krzywoprzysięstwo, zabójstwo i cudzołóstwo. Niedopuszczalne jest czynienie zła, by wynikło z niego dobro.

A co ze „złymi uczuciami”?

Czasem mówi ktoś, że trapi go złość czy uczucie gniewu. Czy w takim razie już grzeszy? Niekoniecznie. „Uczucia same w sobie nie są ani dobre, ani złe – czytamy w KKK 1767 – Nabierają one wartości moralnej w takiej mierze, w jakiej faktycznie zależą od rozumu i od woli”. Może się zdarzyć, że człowiek różnych złych uczuć chce. Wtedy można mówić o pewnej winie. Zwłaszcza jeśli te złe uczucia skwapliwie w sobie pielęgnuje. Często jednak będzie tak, że po prostu są, niezależnie od tego czy człowiek ich chce czy nie chce. Nie da się ich „wyłączyć”. Wtedy złe w sensie moralnym nie są. No, chyba że pod ich wpływem człowiek faktycznie robi coś złego. Ale wtedy nie same uczucia są złe, ale to, co pod ich wpływem zrobił. Bo człowiek powinien jednak rozumem i wolą nad swoimi uczuciami panować. Można dać ponieść się gniewowi i wyrządzić mnóstwo szkód. Można też dać ponieść się zazdrości i bardzo kogoś skrzywdzić. Naprawdę ważne jest, by człowiek swoje uczucia poddawał pod osąd rozumu i kierował się nie nimi, ale swoją wolą.

Warto jednak też zauważyć, że działa to i w druga stronę. Znaczy się to, że uczucie same w sobie nie są dobre ani złe. Uczucia pozytywne nie świadczą o tym, że człowiek postępuje właściwie ani tym bardziej, że jest święty. I w tym wypadku ważne co człowiek faktycznie robi. To, że po wyrządzonej komuś krzywdzie wypełnia kogoś poczucie satysfakcji nie znaczy, że krzywdy nie było. To że że zdradza "z miłości" nie znaczy, że postępuje dobrze. To, że człowiek w uniesieniu wielbi Boga na modlitwie nie znaczy, że jest wolny od poważniejszych ludzkich słabości. Uczucia to kiepski miernik zarówno zła jak i dobra. Od oceny postępowania zawsze jest rozum.
 

***

I to by było na tyle w tej dzisiejszej części naszej „ogólnomoralnej” powtórki. W kolejnym odcinku, jak Bóg da, o sumieniu, cnotach, wadach grzechu i o Bożej łasce... Lektura uzupełniająca? Warto zajrzeć do pierwszych artykułów opublikowanego w naszym portalu cyklu „Jak żyć, by podobać się Bogu”. To taka szersza, pogłębiona i całościowa powtórka z teologii moralnej :)