Sudan: Listy z misji

s. Teresa/ PKWP

pkwp.org/ |

publikacja 12.11.2011 19:20

Sytuacja naszych chrześcijan, tu na północy, jest pełna napięcia i lęku. Powracającym autobusami ludziom na południe zwykle, jeżeli nie zawsze, na granicy miedzy północą i południem przez władze północy są odbierane wartościowe rzeczy, żywność, pieniądze. To samo się dzieje na lotnisku. Są to momenty bardzo upokarzające i smutne. Jeszcze wiele tysięcy ludzi czeka na powrót. W szkole mamy ponad 360 dzieci. W większości są to dzieci z obozów oczekujących na powrót.

Sudan: Listy z misji PKWP

27 października 2011

Drodzy Przyjaciele!

Serdecznie pozdrawiam  z Sudanu.

Jest bardzo gorąco, do tego od ponad tygodnia nie miałyśmy wody. Na rynku jest duży zbiornik z wodą, który jest połączony z naszym domem. Jednak z powodu jakiś komplikacji woda nie docierała do nas. Od wczorajszej nocy troszeczkę wody przybyło. Musiałyśmy jednak kupować z beczkowozu ciągniętego przez osiołka.

Od tygodnia Siostra Juliete (jesteśmy tylko dwie) jest chora na tyfus, przyjmuje leki i jest bardzo słaba. Jest naprawdę trudno - pracy i ludzi tak wiele, a czasu i rak do pracy tak mało.... Każdy dzień kończy się bardzo późno i zaczyna się bardzo wcześnie i tak trudno ze wszystkim podołać...

Właściwie nie wiem co i jak napisać. Pieniądze , które były przeznaczone na projekt są, ale jeszcze w Nairobi. Czekamy aż się znajdzie ktoś, kto będzie mógł je do nas dowieźć, bo tylko tą drogą można je bezpiecznie dostarczyć do nas. Nasza przełożona z Ethiopii miała w tych dniach przyjechać do nas na wizytację i powiedziała, że będzie mogła dać nam te sumę, tak byśmy mogli jak najszybciej zrealizować projekt. Ale już od długiego czasu czeka na wizę. Teraz z wizami sprawa jest skomplikowana. Nie dają też wiz dla nowych misjonarzy.

Mamy jednak nadzieję, że wkrótce pieniądze do nas dotrą ta czy inna drogą, dlatego bardzo prosimy o cierpliwość z nami. Są to sprawy nie w naszej mocy.....

Jeżeli chodzi o wiadomości o sytuacji w Sudanie, naprawdę jest mi trudno napisać coś konkretnego i pewnego. To co dociera do nas tu to jest przekazane ustnie i często zdeformowane , a nawet przestarzałe.

Rzekomo w mieście były jakieś demonstracje studentów, które szybko zostały wstrzymane, do nas dotarta ta wiadomość po kilku dniach.

Sytuacja naszych chrześcijan, tu na północy, jest pełna napięcia i lęku. Powracającym autobusami ludziom na południe zwykle, jeżeli nie zawsze, na granicy miedzy północą i południem przez władze północy są odbierane wartościowe rzeczy, żywność, pieniądze.

To samo się dzieje na lotnisku. Są to momenty bardzo upokarzające i smutne. Jeszcze wiele tysięcy ludzi czeka na powrót. W szkole mamy ponad 360 dzieci. W większości są to dzieci z obozów oczekujących na powrót.

Jest coraz trudniejszy kontakt z Północnym Sudanem. Nie ma w ogóle żadnych Cargo jak wcześniej, dzięki czemu można było przesłać rzeczy, żywność za niewielką odpłatnością. Powracającym samolotami - ludziom starszym czy matkom z dziećmi, pozwalają tylko na 20 kg bagażu. Nadwyżkę płaci się nie jak wcześniej 5 SD, ale teraz 20 SD. Dzieci muszą mieć cały bilet, wcześniej tylko połowę.

Sudan: Listy z misji   pkwp.org

Transport pociągiem rzekomo jest wstrzymany. Tysiące ludzi już długie miesiące czeka w dwóch miasteczkach portowych  na powrót  statkami - Renk i Kosti - idzie to strasznie powoli.

Podziwiam ludzi za ich wielką cierpliwość i wiarę w jutro ich powrotu. Nie potrafię wyobrazić sobie siebie na ich miejscu.

I tu na pustyni koczują ludzie we wprost nieludzkich warunkach, pełnych też lęku - czas jest krótki, a nadziei na powrót nie widać.

Jestem pewna, że Biskup Macram Gassis będzie najlepszym przekazicielem wiadomości o  sytuacji całego Sudanu.

Kończąc serdecznie pozdrawiam i w modlitwie polecam

zawsze szczerze wdzięczna s. Teresa

 

14 września 2011

Drodzy Przyjaciele!

Serdecznie dziękuje za e-maila!

Dziś dodzwoniłam się do Ks. Biskupa Daniela. Był w "terenie" swojej diecezji.

Z pierwszymi dniami września rozpoczęły się nowe walki w jednej z części diecezji, w której On jest Biskupem. Jest bardzo i to bardzo źle. Zginęło wiele kobiet i dzieci i innych osób. Wiele ludzi ucieka w stronę Kosti, są głodni , zmoknięci i chorzy. Teraz jest pora deszczowa w tych rejonach. Biskup Daniel przezywa to bardzo, jest po prostu bezradny.

Powiedziałam mu, że miałam wiadomość z Polski z PKWP, że chcą wiedzieć, czy Jego przyjazd do Polski jest aktualny, Biskup zamilknął na pewien czas, a potem powiedział - „jutro dam odpowiedz". Czułam że się boi zostawić ludzi w tej sytuacji. Zobaczę jutro co mi powie, odraz prześlę Wam wiadomość.

Odnośnie Laptopa dla kleryka, (on już został wyświecony - Ks. Joseph). Jestem pewna że dla niego będzie to ogromna pomoc.

Odnośnie leków, byłyby one bardzo pożyteczne, tylko jest ogromny problem tutaj. Jestem pewna że oni (rząd Sudanu Północnego) nam ich nie dadzą. A w tej chwili tutaj na północy są jeszcze większe trudności niż w latach ubiegłych ze strony rządu.... i to na każdym polu - wystarczy że należymy do Kościoła i do nowego Sudanu....

Na początku ubiegłego roku otrzymaliśmy leki z niemieckiej Organizacji do naszego Dyspensarium - wszystko było zatrzymane. Każdy rodzaj leku był pobrany na badania do specjalnych laboratoriów i to 3 różnych. Za analizy trzeba było płacić i również za to, że zabrane leki przetrzymywali w swoim magazynie też trzeba było płacić za każdy dzień. Dzięki Bogu, że księża salezjanie nas wsparli. Byłyśmy gotowe, by leki odesłać.

Sudan: Listy z misji   pkwp.org

A może są jakieś inne źródła przekazu, choć wiem, że wszystko jest pod ścisłą kontrolą. W tym są ekspertami.

Myślę, że posyłając na południe Sudanu, może by nie było tych trudności. Wczoraj jeden Pan, powiedział, że jakiś czas temu w Jubie było dwoje młodych wolontariuszy z Polski. Nie był pewny czy jeszcze są. Rzekomo byli przy Księżach Kombonjanach. Kto wie, może też gdzieś tam na południu są Polacy ?

Serdecznie pozdrawiam
z modlitwą

Sudan Południowy nadal potrzebuje naszego wsparcia. Poprzez nasze Stowarzyszenie zbieramy środki, za które zostaną zakupione lekarstwa, żywność, odzież oraz odbudowane domy.

 

12 września 2011

Kochani

serdecznie dziękuję za ostatni email i wiadomości

W połowie sierpnia pojechałam do nowego Sudanu na rekolekcje, potem w Wau miałyśmy wspólne spotkanie wszystkich Sióstr salezjanek pracujących w obu Sudanach. Do Chartumu wróciłyśmy 1 września i zaraz po paru dniach malaria na nowo mnie położyła. Dzisiaj pierwszy dzień że zaczęłam się trochę poruszać. Ufam, że jutro będzie lepiej.

Wdzięczne jesteśmy za nowo zebrana ofiarę. Jedyny problem w tym, że pieniądze są na szczepionki i lekarstwa - mamy z tym problemy żeby użyć zgodnie z intencją. Dla nas potrzebne są pieniądze na żywność - mleko , cukier i inne .Od powstania nowego Sudanu wszystko bardzo podrożało, zwłaszcza podstawowe produkty żywnościowe. Rodziny bardzo cierpią z tego powodu, a zwłaszcza dzieci i starsi.

Jeżeli chodzi o polskich misjonarzy na południu  to nie ma. W tej chwili w obu Sudanach jestem tylko ja - a ja jestem po stronie islamskiej.

Gdyby była możliwa pomoc dla Wau wspólnota naszych sióstr, mamy 2 szkoły podstawowe w jednej około 1800 dzieci w drugiej około 1100 dzieci. Tam też mamy Dyspensarium, gdzie codziennie przychodzi z bliska i daleka do 500 osób dziennie. Tego się nie da opisać co się dzieje tam każdego dnia. Jedna z naszych sióstr salezjanek z Indii jest za to odpowiedzialna, inna siostra tez salezjanka jej pomaga, a potem ma wielu ludzi, lekarzy pielęgniarek do pomocy..

Prowadzimy też wiele punktów dożywiania dzieci do 5-tego roku życia w terenie, program i dożywianie ludzi chorych na gruźlicę i teraz kilka stacji gdzie są umieszczeni ludzie, którzy powrócili z południa Sudanu i jeszcze nie maja nic. Mamy tez tam szkole dla pielęgniarek. Warto kiedyś tam pojechać i zobaczyć. Właśnie tam jest ogromna potrzeba wsparcia zwłaszcza Dyspensarium.

O sytuacji obecnej napisze wkrótce.

Tymczasem serdecznie pozdrawiam ,w modlitwie pamiętam i o nią proszę

wdzięczna s.Teresa

Sudan: Listy z misji   pkwp.org