Minimalistami często bywamy, prawda? Zwłaszcza gdy chodzi o wymagania wobec samych siebie.
Raz do roku komunia? Kompletne minimum. To ratunek przed duchową śmiercią głodową. To nie przesada. Tego Pokarmu nie da się zastąpić czymś innym. Skoro Jezus wyraźnie mówił, byśmy Jego Ciałem się karmili, bo bez tego nie będziemy mieli w sobie życia, to Komunia raz do roku jest dietą duchowego anorektyka. Ale dobre i to; bo pozwala jeszcze jako tako żyć…
By zrozumieć głodnego
Diety? Owszem, są dziś w modzie. Mają wspierać zdrowie, mają wyszczuplić sylwetkę. Post jednak to co innego. To narzucenie sobie jakiegoś ograniczenia z motywów religijnych. I najmniej chodzi tu o jakąś autotresurę. Bardziej o to, by to dobrowolnie podjęte poczucie dyskomfortu ofiarować Bogu. Za siebie, za innych. Przede wszystkim zaś po to, by w naszym sytym wszystkiego świecie, świecie, który stawia na ciągłe przekąszanie – i nie chodzi tylko o jedzenie, ale całe to szukanie mocnych wrażeń i przyjemności – zrozumieć jak to jest być głodnym. By zrozumieć głodnego. I by dziękować Bogu, że sami nie chodzimy głodni. A jak się zastanowić, to naprawdę jest za co. Jesteśmy chyba pierwszymi w historii naszego kraju pokoleniami takiego dobrobytu. I nie do końca jest tak, że „my sami” sobie to wypracowaliśmy...
Post służy temu, co jest obowiązkiem każdego chrześcijanina: ciągłemu nawracaniu się. Dobrze jest, gdy człowiek sam rozumie sens narzucenia sobie jakichś umartwień. Ale... Tacy już jesteśmy, że łatwo nam przychodzi obniżać sobie poprzeczkę, prawda? Stąd Kościół wyznacza pewne minimum. Dni, w których, jak napisano w prawie kanonicznym (KPK 1249), „wierni powinni modlić się w sposób szczególny, wykonywać uczynki pobożności i miłości, podejmować akty umartwienia siebie przez wierniejsze wypełnianie własnych obowiązków, zwłaszcza zaś zachowywać post i wstrzemięźliwość”.
Jakie posty nakazuje Kościół? Najpierw może o tym, o którym najmniej w tym kontekście myślimy, o poście eucharystycznym. Czytamy w Kodeksie Prawa Kanonicznego (919 § 1):
Przystępujący do Najświętszej Eucharystii powinien przynajmniej na godzinę przed przyjęciem Komunii świętej powstrzymać się od jakiegokolwiek pokarmu i napoju, z wyjątkiem tylko wody i lekarstwa.
I wszystko jasne, prawda? W kolejnych paragrafach wyjaśniono, że ksiądz, który odprawia jednego dnia więcej mszy post eucharystyczny zachowuje przed pierwszą. A chorych i tych, którzy się nimi opiekują, ten post w ogóle nie dotyczy. Bo byłby problem z jego zachowaniem, kiedy nie wiadomo kiedy dokładnie ksiądz z komunią przyjdzie.
Po co taki post? Z szacunku dla Eucharystii... Żeby Jezus nie był traktowany jak kolejna przekąska...
Ten post najmniej wymagający. A inne... W Kościele powszechnym dniami i okresami pokutnymi są piątki całego roku i czas Wielkiego Postu. W każdy piątek, o ile nie wypada tego dnia jakiś kościelny obchód w randze uroczystości albo biskupi nie ogłosili udzielenia dyspensy, katolik, który ukończył czternasty rok życia, zobowiązany jest do zachowania wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych. Dwa razy w roku obowiązuje katolika tzw. „post ścisły”: w rozpoczynającą Wielki Post Środę Popielcową i w Wielki Piątek. Polega nie tylko na zrezygnowaniu pokarmów mięsnych, ale i ograniczeniu ilości jedzenia: raz do syta, poza tym dwa, skromniejsze niż zwykle posiłki. Zobowiązani do zachowania tego postu są pełnoletni (czyli ci, którzy ukończyli 18 rok życia) do rozpoczęcia 60 roku życia (czyli do skończenia 59 lat).
Wyjątki? Co jest mięsem a co nim nie jest? Jak pościć mają wegetarianie? W „Powtórce z katechezy” nie wikłajmy się aż tak bardzo w szczegóły. Koniecznie jednak powiedzmy o jeszcze jednym: w Wielkim Poście katolik nie powinien uczestniczyć w zabawach. Nie chodzi oczywiście o zwykłe spotkanie z przyjaciółmi w domu, nie chodzi o bawiące się dziecko; chodzi o jakieś bardziej huczne zabawy. Ale wyznaczanie tutaj jakiejś granicy też sobie w tym tekście podarujmy. Zauważmy jednak jeszcze raz, bo często dziś mówi się, że to niepotrzebne utrudnianie sobie życia: w umartwianiu się, w poście, właśnie o to chodzi, by nie było wygodnie, by odczuć pewien dyskomfort. Bo to pomaga otworzyć oczy na Boga, na bliźniego, pomaga trzeźwo spojrzeć na własne życie.
Dbaj o Kościół
Piąte kościelne przykazanie wzbudziło swego czasu w Polsce największe kontrowersje. Chodzi o tę troskę o potrzeby wspólnoty Kościoła. Kontrowersje, bo nie było go w przykazaniach obowiązujących w czasach komunizmu. Pojawiły się więc oskarżenia o pazerności i temu podobne... Warto pamiętać, że było to przywrócenie przykazania, które, różnie sformułowane, obowiązywało jednak wcześniej. I że wspólnota Kościoła to nie perpetuum mobile: samo się nie robi. „Kościół robi” znaczy, ze robi jakiś konkretny człowiek. Kościół „wybudował”, „Kościół prowadzi” znaczy, że stoją za tym konkretni ludzie i, nie ukrywajmy tego, konkretne pieniądze, w dużej mierze właśnie pieniądze członków Kościoła. Do tego dobra wspólnego każdy katolik zobowiązany jest się dołożyć. Na miarę swoich możliwości oczywiście. Często zresztą jest tak, że wiele tych dzieł, choćby parafie, są utrzymywane dzięki wdowim groszom... Warto jednak podkreślić, że tu nie chodzi tylko o pieniądze. I niekoniecznie o pomoc parafii, zakonowi czy innej kościelnej instytucji. Chodzi też o pomoc bliźniemu. Chorym, samotnym, przygniecionym losem... Oni też są przecież częścią wspólnoty Kościoła....
Jeszcze raz: po co?
Na koniec warto chyba zacytować fragment napisanego w Gościu Niedzielnym już ponad dekadę temu artykułu ks. Tomasza Jaklewicza który świetnie ujął sens tych przykazań.
Na przestrzeni wieków zmieniało się prawo kościelne, tak samo zmieniały się przykazania kościelne. Ich sens pozostaje jednak taki sam. Kościół konkretyzuje w ten sposób wymagania przykazania miłości Boga i bliźniego, uwzględniając okoliczności danego czasu czy wyzwania epoki.
(...)
Miłość to nie tylko deklaracje i uczucia, ale i czyny. Pierwszym chrześcijanom nikt nie musiał nakazywać udziału w niedzielnej Eucharystii czy zachowania postu w piątek. To było dla nich oczywiste, bo oni doskonale rozumieli, czym jest śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Przykazania kościelne pojawiły się dopiero wtedy, gdy wśród katolików rzeczy oczywiste przestały być oczywiste. Moralne zobowiązanie wyrażone w prawie kościelnym jest apelem do sumienia, które ma tendencję do obniżania sobie poprzeczki i do oszukiwania samego siebie. Jest mobilizacją naszej słabej woli do potraktowania Boga na serio. Lekceważąc piątkową wstrzemięźliwość od mięsa, nie popełniamy formalnie grzechu ciężkiego. Ale warto zapytać siebie, czy za takim lekceważeniem nie kryje się prawdziwie ciężki grzech – nieliczenie się z Panem Bogiem i Jego Kościołem, pyszne przekonanie, że „ja wiem lepiej”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).