Na Ukrainie trudne warunki bytowania na terenach bliskich linii frontu i w miejscowościach niedawno wyzwolonych spod rosyjskiej okupacji dla wielu osób stały się okazją do przewartościowania ich dotychczasowego życia. Jak podkreślają miejscowi duszpasterze, wojna pobudza do refleksji nad sensem istnienia oraz odnowy własnej duchowości.
Motywy, dla których ludzie pozostają na terenach przyfrontowych są różne. Często wynikają troski o osoby nie mogące wyjechać ze względu na swój wiek. Mówi proboszcz rzymskokatolickiej parafii w Chersoniu ks. Maksym Padlewski:
„Niektórzy pozostali dlatego, że nie mają możliwości wyjazdu i tutaj przebywają ich rodzice oraz osoby starsze, których pilnują. Są też tacy, co po prostu chcą tutaj zostać, bo to ich ziemia i ich domy. Parafianie, którzy pozostali, inaczej patrzą na życie. Jak nie masz trzy tygodnie wody oraz prądu, a późnej nagle dostajesz, to zaczynasz rozumieć, że człowiek nie potrzebuje dużo rzeczy. Wystarcza to co najpotrzebniejsze: woda i prąd. Tak mówią parafianie: ważne jest, że mogą skorzystać ze Mszy św., ze spowiedzi, że mogą przyjść do wciąż otwartego kościoła. Oto rzeczy, które teraz, w tych czasach, są bardziej cenione”.
Obecnie Kościół katolicki należy do organizacji najbardziej wspierających ludność, jaka pozostała w zniszczonych i rozgrabionych miejscowościach Donbasu. Pomoc, która tam dociera, jest rozdzielana bez względu na przynależność religijną.
Zawsze mamy wsparcie ze strony Stolicy Apostolskiej - uważa ambasador Ukrainy przy Watykanie.
19 listopada wieczorem, biskupi rozpoczną swoje doroczne rekolekcje.