Wojna nie powstrzymała też ratowania dzieci z okolic Czarnobyla.
W ciągu dwóch miesięcy wojny 1 mln 400 tys. Ukraińców otrzymało wsparcie od łacińskiej i greckokatolickiej Caritas, które działają w tym kraju. Najtrudniejsza sytuacja jest na terenach okupowanych przez Rosjan, gdzie niosąc wsparcie potrzebującym wolontariusze Caritas ryzykują życiem.
Łacińska Critas-Spes i greckokatolicka Caritas niezależnie od siebie opublikowały raporty (obejmujące okres od 24 lutego do 8 maja), z których wynika, że największe zapotrzebowanie było na pomoc żywnościową, środki higieniczne, lekarstwa i odzież. Obie organizacje pomocowe, które ściśle ze sobą współpracują zapewniały też potrzebującym wodę mineralną, co przy niedziałającej w wielu miejscach Ukrainy sieci wodociągowej oznaczało ratowanie życia. Obecnie swe wysiłki kierują także na zapewnienie ludziom wsparcia psychologicznego, by pomóc pokonać wojenną traumę, widoczną szczególnie u dzieci.
Raport wskazuje na dobrą współpracę z lokalnym Kościołem, który świątynie i budynki parafialne zamienia na miejsca schronienia dla uchodźców oraz na magazyny pomoc humanitarnej. Największym wyzwaniem staje się obecnie dostarczanie pomocy na tereny okupowane przez Rosjan, gdzie dochodzi do bestialskich zbrodni. Caritas-Spes wskazuje m.in. na tragiczną sytuację w Berdjańsku, który okupanci chcą odciąć od wszelkiej pomocy grożąc śmiercią pracownikom organizacji humanitarnych próbującym przedostać się na te tereny. Obie ukraińskie Caritas wskazują, że choć zagrożenie dla wolontariuszy z każdym dniem rośnie, to nie brakuje ludzi, którzy chcą nieść wsparcie potrzebującym.
*
Jedną z instytucji, która aktywnie włącza się w pomoc ofiarom wojny na Ukrainie jest irlandzka organizacja Chernobyl Children International. Od kilkudziesięciu lat wspiera ona leczenie dzieci w okolicach dawnej elektrowni atomowej. W regionie tym bowiem odnotowuje się podwyższoną liczbę wad serca u noworodków. Wojna nie przerwała tej specjalistycznej pomocy.
Przez ostatnie lata organizacja współpracowała z ośrodkiem kardiochirurgii dziecięcej w Charkowie. Po wybuchu wojny salę operacyjną przeniesiono najpierw do piwnicy, kiedy jednak bombardowania się nasiliły, lekarze operujący noworodków musieli przeprowadzić się do Lwowa i to tam odbywają się obecnie zabiegi. „Są to dzieci, które narodziły się w bunkrach. Bez tej pomocy nie miałyby szans na przeżycie” – mówi założycielka i dyrektor organizacji Adi Roche. Ujawnia, że zaledwie trzy tygodnie po wybuchu wojny do Lwowa przybyła międzynarodowa 18-osobowa ekipa medyczna, która przeprowadziła na miejscu serię operacji. Kolejne takie misje są przewidziane na czerwiec i wrzesień.
Adi Roche zauważa, że dzięki wieloletniej współpracy dobrze zna ludność obszarów, które na początku wojny znalazły się w zasięgu rosyjskiej ofensywy. Kiedy wybuchła wojna otrzymała od nich desperackie prośby o pomoc.
W wioskach i miasteczkach tego regionu żyło 300 tys. ludzi. Znajdowali się w bunkrach i w stałym zagrożeniu życia. Do dziś pamiętam ich słowa: „nie zapewniaj nas o swym współczuciu i solidarności. Potrzebujemy wody i pożywienia. Inaczej umrzemy z pragnienia i głodu”. To wstrząsnęło naszymi sumieniami. Chcąc im pomóc, zwróciliśmy się do UNICEF i innych instytucji. Nie było jednak żadnego odzewu. Jedyną organizacją, która nam pomogła okazała się Caritas, która w ciągu 24 godzin od wycofania się rosyjskich wojsk, dostarczyła potrzebującym wodę i pożywienie. I robi to nadal w naszym imieniu. Caritas jest w terenie, jest blisko ludzi. Wykonuje wspaniałą pracę. To te organizacje, które są tam na miejscu dodają nam odwagi i ochoty do działania.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.