Abp Szewczuk: Jesteśmy w centrum bitwy. Musimy wytrwać i wygrać

Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego w rozmowie z ks. Ihorem Jaciwem.

Reklama

„Obecna wojna nazywana jest odroczoną wojną o niepodległość Ukrainy lub wojną o samo istnienie Ukrainy. Dziś Ukraina znajduje się w centrum tektonicznych procesów cywilizacyjnych, w których rodzi się nowy świat, i to właśnie Ukraina płaci za to wielką i straszliwą cenę. Jesteśmy w centrum bitwy, w której musimy wytrwać i wygrać. Dlatego tak ważne jest, aby zachować wewnętrzną równowagę, nie załamywać się, widzieć sens tego, co się dzieje, nie tracić nadziei, dawać miłość” – mówi arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk. Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego w rozmowie z ks. Ihorem Jaciwem mówi o tym, jak zachować i wzmocnić duchową siłę w tych trudnych czasach. To nie są porady, ale tematy do refleksji, w których każdy może dla siebie znaleźć teraz coś bliskiego i niezbędnego.

W obliczu szaleństwa wojny

Ks. Ihor Jaciw: „Początek inwazji wojsk rosyjskich na Ukrainę był szokiem dla ukraińskiego społeczeństwa. Pomimo faktu, że taki rozwój wydarzeń był oczekiwany i ostrzegano przed nim, nowa rzeczywistość, która pojawiła się 24 lutego, była taka, że umysł nie chciał w to uwierzyć: eksplozje na obrzeżach miast, alarmy lotnicze, pierwsze godziny w schronach przeciwlotniczych”.

Abp Szewczuk dzieli się swoimi odczuciami z pierwszych godzin i dni wojny:

„Normalna reakcja człowieka w takich okolicznościach jest szokiem, w którym trudno jest działać jasno i świadomie. Chociaż wielu konsekwentnie twierdzi, że Ukraina jest de facto w stanie wojny od ośmiu lat, to dla wielu słowo „wojna” było postrzegane jako coś odległego, gdzieś na Wschodzie. I ta wojna opanowała w tej chwili całą Ukrainę: ataki rakietowe są na północną, środkową, południową i zachodnią Ukrainę. Oznacza to, że wojna pojawiła się na naszych oczach w pełni swojego szaleństwa, zniszczenia i horroru.

Pierwszym wrażeniem, jakie miałem osobiście, było to, że szaleństwo rozwija się przed nami. Bo trzeba mieć szczególnie złudną wyobraźnię i chory umysł, aby celowo niszczyć całe miasta i wsie, celowo zabijać dzieci, kobiety, osoby starsze i myśleć, że to może być narzędziem do rozwiązania niektórych problemów. Już w pierwszych dniach Ojciec Święty Franciszek powiedział: `Zatrzymajmy to szaleństwo!`

Ale pierwszy szok szybko minął, ponieważ musiałem myśleć o tym, co robić. Przede wszystkim: ratowanie życia i to nie tyle ratowanie innych. Prawdopodobnie Ty, ojcze, myślałeś o swoich parafianach na Browarach, my w katedrze patriarchalnej przyjmowaliśmy ludzi w schronie przeciwlotniczym. Materiał filmowy z tych pierwszych godzin z ludźmi w schronach w Kijowie był straszny: były to pierwsze ujęcia szaleństwa wojny, która naprawdę jest zbrodnią. Zarówno sprawca, jak i ofiara mają określone imię. I ta prawda ujawnia się dziś na oczach całego świata”.

Po opanowaniu gniewu stajemy się odważni

Ks. Ihor Jaciw: „Wojna wywołuje wiele silnych uczuć, których większość ludzi wcześniej nie doświadczyła. Chrześcijanie często boją się przyznać, że odczuwają gniew, który przeklina tych, którzy niszczą i zabijają nasze życie”.

„Kiedy widzisz, że ktoś niszczy twoje miasto, gniew jest naturalnym uczuciem” – zaznacza abp Szewczuk. „Cały czas mam przed oczami obrazy, bo Kijów zmieniał się z dnia na dzień przez te wszystkie dni… Nawiasem mówiąc, w Piśmie Świętym jest opis gniewu samego Jezusa Chrystusa: kiedy wchodzi do świątyni jerozolimskiej, wypędza kupców, przewraca stoły kantorów i mówi: „Gorliwość o dom Twój pożera Mnie”. Jest to słuszny gniew, jako reakcja na oczywiste bezprawie, na oczywisty fakt zbrodni, oczywiste zło, które należy powstrzymać.

Ale ponieważ mówimy o zdrowiu duchowym, myślę, że powinniśmy pójść nieco dalej w analizowaniu naszych stanów emocjonalnych. Z jednej strony tak, gniew jest naturalną reakcją na zbrodnię, na widoczne obiektywne zło. Z drugiej strony wiemy, że człowiek w istocie ma różne sfery życia, a jego zdrowie to harmonia ducha, duszy i ciała. Świat duchowy jest częścią harmonii, którą zabija zło, wpływa zarówno na psychikę, jak i na ludzkie ciało.

Ostatnio toczyły się dyskusje na temat zdrowia moralnego ukraińskiego społeczeństwa. Kiedy więc mówimy o znaczeniu zdrowia duchowego, musimy nauczyć się kontrolować siebie – nie tylko ulegać emocjom, ale także właściwe ich doświadczać. Osoba ludzka ma rozum, wolę i uczucia: jeśli żyje tylko z uczuciami, odbierają mu one zdrowy rozsądek i paraliżują wolę. Dlatego nawet naturalne uczucia – sam gniew – nie powinny przyćmiewać naszych umysłów i stać się kompletnymi panami naszej woli.

Mówi się, że zarówno gniew, jak i strach są złymi doradcami. Zgodnie z nauczaniem zarówno Kościoła katolickiego, jak i prawosławnego, cnoty chrześcijańskie są zdolnością do panowania nad siłami duszy. Kiedy więc przyznajemy – tak, mam tę złość jako jedną z sił duszy, musimy nauczyć się ją kontrolować.

Jednym z rodzajów zdolności do kontrolowania gniewu jest odwaga. Odwagę postrzegamy jako wyraz męstwa militarnego w obronie naszej Ojczyzny. Tradycja chrześcijańska uzupełnia to pojęcie: człowiek odważny to ten, który umie panować nad swoim gniewem, może go opanować. Dlatego uczymy się odwagi – zwłaszcza w czasach teraźniejszych, tak tragicznego okresu w dziejach naszego narodu.

„Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę” (Rz 12:19)

Ks. Ihor Jaciw: „Innym uczuciem, które dominuje dziś w społeczeństwie, jest pragnienie zemsty za żal, który rosyjska horda sprowadziła na naszą ziemię”.

Abp Szewczuk mówi: „Owszem, jest to słuszne pragnienie i naturalne uczucie, ale trzeba je opanować, podobnie jak gniew, który nie powinien oślepiać. A chrześcijanin musi pamiętać: Bóg jest zawsze po stronie pokrzywdzonych, więc Bóg jest teraz z nami, z Ukrainą.

Stajemy się zakładnikami logiki zemsty i nienawiści, zwłaszcza, gdy tylko ja i mój oprawca jesteśmy w to zaangażowani, kiedy wierzymy, że to tylko nasza dwustronna sprawa. W takiej optyce naturalne jest powiedzenie: tylko ja jestem tym, który powinien ukarać przestępcę, bo nikt inny. Zemsta oznacza, że nie ma nikogo oprócz mnie, kto mógłby przywrócić sprawiedliwość i przenieść na sprawcę cały ciężar bólu i cierpienia, które zadał innym.

Być może stanowisko, które wyrażę, dotyczy przede wszystkim wierzących, a niewierzący będą postrzegać je inaczej i nie zgodzą się. Ale kiedy wierzymy w Boga – nawet w momencie związku ze sprawcą, z agresorem – jest między nami ten trzeci, a jest nim Pan Bóg. Czytamy w Piśmie Świętym, gdzie Pan Bóg mówi człowiekowi: „Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę”. Oznacza to, że wierzący nie jest sam na sam ze sprawcą, agresorem, przestępcą – obok niego jest Pan Bóg.

I tutaj bardzo ważne jest, aby zrozumieć, po czyjej stronie jest Bóg i dlaczego, i to jest również naturalne pytanie. Wiemy, że sam Pan Bóg to objawił: jest zawsze po stronie pokrzywdzonego, po stronie ofiary. Miejsce Boga w tych relacjach widzimy w tajemnicy ukrzyżowania, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Jezus Chrystus chciał być tym, który został niesprawiedliwie potępiony i zabity: na zawsze utożsamił się z tym, co możemy nazwać ofiarą niesprawiedliwości. Myśl wczesnochrześcijańska mówiła, że mamy prototypy takiej postawy Boga po stronie ofiary, od Starego Testamentu. Nieznany autor z II wieku mówi, że to bracia Jezusa Chrystusa, sprzedani w niewolę w osobie Józefa, to On został złożony w ofierze w osobie Izaaka i wiele innych przykładów które mamy ze Starego Testamentu.

Dlatego, jeśli powrócimy do naszej krwawej rzeczywistości, Jezus Chrystus jest dziś ponownie ukrzyżowany, poprzez bomby spadające na pokojowe miasta i wsie. Po raz kolejny zostaje upokorzony, gdy domy są rabowane, a kobiety, dzieci i osoby starsze są maltretowane na okupowanych terytoriach. Po raz kolejny handlują Nim ci, którzy chcą ukryć się za plecami Ukrainy, aby zapobiec trzeciej wojnie światowej. Dlatego dzisiaj możemy powiedzieć, że Pan Bóg jest po stronie Ukrainy. Walczy z nami, cierpi z nami i mówi każdemu z nas: „Nie jesteś sam na sam z wrogiem, Ja jestem z tobą”. Czasami nie mamy możliwości ukarania każdego przestępcy z imienia. A Pan Bóg mówi: „Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę”.

Dlaczego tak się stało i kiedy to się skończy?

Ks. Ihor Jaciw: „Kiedy to się skończy? Niestety, nikt nie może dziś odpowiedzieć na to pytanie. Jednak to pytanie jest bolesne i dlatego są tacy, którzy próbują spekulować albo posługując się „proroctwami”, albo tak zwanymi prostymi odpowiedziami mając na uwadze własne cele i interesy. Kolejne pytanie brzmi: dlaczego to wszystko się dzieje? Dlaczego Ukraińcy znowu tak bardzo cierpią? Gdzie szukać odpowiedzi na takie pytania i czy są to odpowiedzi zasadne?”

Abp Szewczuk odpowiada: „Nie radziłbym myśleć o pseudoproroctwach, kiedy to się skończy. W duchowej praktyce Kościoła takie rzeczy nazywane są, co najmniej, przesądami albo dziełem diabła, wprowadzającego w błąd. Nikt nie wie na pewno, jak długo to potrwa i nadal nie możemy jeszcze zrozumieć, dlaczego tak się stało.

Największym i najtrudniejszym pytaniem duchowym, jakie zadaję w modlitwie do Boga, nie jest to, kiedy to się skończy, ale dlaczego tak się stało, dlaczego Ukraina miałaby tak bardzo cierpieć? Dlaczego dzieci mojego ludu miałyby składać tak wielką ofiarę ze swojej wolności? Kiedyś była to modlitwa patriarchy Josyfa Slipyja. Istnieją świadectwa kilku osób, które były świadkami takiego dialogu między patriarchą Josyfem a Bogiem, patriarchą, który po 18 latach został zwolniony ze stalinowskich obozów koncentracyjnych i w rzymskiej bazylice św. Sofii, patrząc na ikonę Mądrości Bożej, powiedział: „Boże, dlaczego, dlaczego tyle cierpienia?” Pan Bóg dał mu możliwość zobaczenia zniszczenia wszystkiego, co on i jego poprzednicy zbudowali na przestrzeni wieków. A Kościół, który był całą jego duchową Ojczyzną, został całkowicie zniszczony na jego oczach. I to mogło być odczuciem proroka Jeremiasza, który płakał nad zniszczoną Jerozolimą.

Być może z czasem Pan Bóg sprawi, że zrozumiemy, dlaczego wszystko jest takie, jakie jest, być może nie możemy jeszcze zrozumieć integralności Bożego planu dla Ukrainy. Ale jestem przekonany, że pod wpływem tej wielkiej tragedii zaczyna się coś zmieniać na całym świecie, coś się rodzi. Tak, być może, za narodziny tego nowego płacimy bardzo wysoką cenę, ale to, co dzieje się na Ukrainie, wpłynie na całą ludzkość w taki czy inny sposób.

Świadomość Europy, że Ukraina jest prawdziwym narodem europejskim, realizuje się dziś jako rodzaj mentalnej rewolucji. To jest świadomość, że dziś bronimy nie tylko europejskich wartości na Ukrainie, ale także bronimy Europy, jak to było podczas inwazji mongolsko-tatarskiej. Dlatego dziś Ukraina staje się bolesnym nerwem całej ludzkości, a nasz Kijów duchową stolicą świata. Tak więc podczas tej wojny na całym świecie zachodzą zmiany tektoniczne: żyjemy w kluczowym okresie w historii ludzkości, a takie momenty są zawsze trudne i dramatyczne.

Modlitwa jako narzędzie równowagi duchowej

Ks. Ihor Jaciw: „Czy naprawdę istnieją szczególnie mocne modlitwy na trudne czasy i sytuacje? Jak modlić się w czasie wojny?”

Abp Szewczuk odpowiada: „Odpowiedzi na te pytania niezmiennie prowadzą do refleksji nad tym, czym jest modlitwa jako taka. Jest to osobista rozmowa człowieka z Bogiem.

Teraz mamy burzę różnych „mocnych” modlitw, które spełniają wszystkie pragnienia – analogicznie do pseudoproroctw i innych podobnych rzeczy. Myślę, że są to przejawy pewnej magicznej mentalności i całkowicie błędnego stosunku do modlitwy. Niektórzy uważają, że modlitwa jest rodzajem zaklęć i formuł, za pomocą których można zmusić wyższe siły do spełnienia woli człowieka. Tak działają czarodzieje, różni wróżbici itp. Stosunek do modlitwy wśród chrześcijan jest radykalnie odmienny.

Zacznę jakby z daleka. Przypominam sobie rady psychologów, jak przetrwać szok początku wojny, a jedną z nich jest dbanie o higienę ciała w każdych okolicznościach. Na początku pomyślałem, czy żartują? Cóż, jak w takich okolicznościach martwić się o to i znaleźć ku temu okazje? Ale, jak się okazało, jest to nie tylko możliwe, ale także konieczne: daje osobie możliwość utrzymania równowagi psychicznej, znalezienia zwykłych ram dla swojej cielesności i uczuć.

Tak, modlitwa jest czymś podobnym, ale po to, aby przywrócić i utrzymać wewnętrzną równowagę. Modlitwa jest komunią z Bogiem, który jest źródłem naszego życia i naszą siłą. Kiedy się modlimy, zachowujemy higienę duchową, a nasze umysły, wola i uczucia są oczyszczane. Modlitwa pomaga odnaleźć harmonię, o której mówiliśmy na początku, rzuca nowe światło na to, jak żyjemy i co robimy. W modlitwie otrzymujemy nowe siły, które pozwalają nie zachwiać się, nie pogubić w trudnych okolicznościach. Ten, kto się modli, prowadzi dialog z Bogiem, przejmuje Jego pogląd na swoje życie. Dlatego Bóg nie potrzebuje naszej modlitwy tak bardzo, jak my jej potrzebujemy.

Przypominam również , że przeżywamy czas Wielkiego Postu – szczególny okres, kiedy modlitwa, post i jałmużna przeplatają się ze sobą i tworzą dla człowieka przestrzeń duchowej wiosny, duchowego przebudzenia. Podczas nabożeństw w tym okresie często mówi się, że modlitwa, post i jałmużna są jak nawadnianie ogrodu, kiedy łaska Ducha Świętego, jak woda żywa, nawadnia ten ogród i karmi wszystko, co w nim rośnie: wszystko kwitnie, rośnie, dojrzewa, a następnie przynosi owoce. Chciałbym, abyśmy kiedy szukamy modlitwy, odczuwamy jej potrzebę, właściwie wyobrazili sobie sens i znaczenie tej modlitwy, a następnie zebrali jej owoce w naszym życiu duchowym”.

Post w czasie wojny

Ks. Ihor Jaciw: „Jak może lub powinien wyglądać post w obecnej sytuacji? To pytanie, podobnie jak pytanie o modlitwę, prowadzi nas z powrotem do istoty tych rzeczy: jak to jest naprawdę, jeśli odrzucimy zewnętrzne przejawy i tradycyjne zwyczaje?”

Abp Szewczuk odpowiada: „Musimy zrozumieć, że post jest ćwiczeniem samego siebie, nie chodzi o pewne ograniczenia w jedzeniu. Rozmawialiśmy o tym, jak zamienić gniew w odwagę i to jest post. Jeśli uda ci się choć trochę powstrzymać nieuporządkowane emocje i zamienić je w siłę do konfrontacji z wrogiem, będziesz pościć poprawnie.

Post to właściwy stosunek do posiadanych przez nas dóbr: jedzenia, odzieży, życia codziennego itd. Właściwy stosunek do dóbr materialnych, które nas otaczają, jest kwestią, która musi być stale aktualizowana w nowych okolicznościach, w których się znajdujesz.

Stosunek do drugiej osoby jest bardzo ważny w kontekście postu. Wszyscy od dawna znamy słowa Jana Chryzostoma, który powiedział: „A co z faktem, że nie jecie mięsa, jeśli zjadacie się nawzajem?”. Być może w tym kontekście warto zaapelować do tych wszystkich, którzy w tym czasie są powołani do gościnności dla uchodźców. Chciałbym prosić ludzi w środkowej i zachodniej Ukrainie: zaakceptujcie swoich braci i siostry, nie karzcie ich za to, że być może nie mówią po ukraińsku tak dobrze jak wy, nie rozumieją prawd wiary chrześcijańskiej tak głęboko, albo że mają jakieś inne przekonania polityczne. Przyjmijcie ich takimi, jakimi są i podzielcie się z nimi tym, co Pan Bóg wam dał. To będzie twój post, prawdziwy post. Kiedy powstrzymujesz swoje namiętne patriotyczne uczucie z szacunku dla kogoś innego, kto został wychowany, być może w nieco innym świecie, będzie to twój post. Tym postem odbudujemy szybko harmonię ukraińskiego społeczeństwa, bo w ten sposób budujemy jedność naszego narodu.

Jestem przekonany, że nasz naród wróci do domu – do Kijowa, do Czernihowa, do Charkowa, do Mariupola. I chciałbym, aby przynieśli tam wdzięczność i pamięć o dobrych Galicyjczykach, Podolakach, Wołyniakach, którzy nie tylko otworzyli przed nimi swoje domy, ale dali coś więcej niż rzeczy materialne. Okazali im szacunek, serce, miłość. I będzie to prawdziwy post dla tych, którzy w dzisiejszych czasach są wezwani do przyjęcia podróżnika do domu, głodnego – nakarmili, spragnionego – napoili, nagiego – ubrali i wątpiącemu dali dobrą radę”.

Sakrament pokuty i spowiedzi w czasie wojny

Ks. Ihor Jaciw: „W czasach wojny i groźby śmierci sakrament spowiedzi nabiera szczególnego znaczenia i to znaczenia jako akt oczyszczenia z grzechów i pojednania z Bogiem”.

Abp Szewczuk mówi: „Jeśli nie można pójść do kościoła, można dokonać osobistego aktu skruchy przed Bogiem i przypomina podstawowe zasady Kościoła dotyczące dostępu człowieka do miłosierdzia Bożego, sakramentu spowiedzi i pokuty.

Sakrament spowiedzi jest wielkim darem Bożym. Ogólnie rzecz biorąc, możliwość zdjęcia ciężaru grzechu z własnego sumienia jest osobistym doświadczeniem zbawienia: Bóg wybawia ode mnie samego, od mojego zła. Bardzo ważnym owocem pokuty jest pojednanie z Bogiem. Apostoł Paweł uważał, że jednym z najważniejszych momentów jego posługi apostolskiej jest pojednanie człowieka z Bogiem. Szczególnie potrzebujemy go, gdy grozi nam śmierć. W końcu pokuta i pojednanie z Bogiem są możliwe tylko do śmierci: kiedy umrzemy, będzie za późno na pokutę w wieczności. Dlatego możliwość pokuty i otrzymania przebaczenia grzechów jest wielkim darem Boga, którego nie można odkładać na jutro – zwłaszcza w warunkach wojny. Jak mówi Apostoł Paweł, `nie pozwólcie, aby słońce zaszło nad waszym gniewem`.

W okresie Wielkiego Postu powinniśmy skorzystać ze spowiedzi, gdy tylko jest to możliwe. To otwarte wezwanie dla naszych osób wewnętrznie przesiedlonych – idźcie do otwartych kościołów, poszukajcie księdza i poproście o spowiedź. Nasi kapłani czekają na was, gotowi być szafarzami tego sakramentu miłosierdzia Bożego dniem i nocą. W warunkach wojny wszystkie podziały międzykościelne schodzą na dalszy plan, ponieważ kapłan udziela sakramentu spowiedzi nie we własnym imieniu, ale w imieniu Boga.

Są okoliczności, kiedy trudno lub nie można iść do kościoła lub znaleźć księdza. Następnie zachęcam was do aktu pokuty, który jest aktem osobistej woli. Proś Pana Boga, tak jak przepraszasz ukochaną osobę. Przeproś nie dlatego, że boisz się umrzeć w grzechu, nie ze strachu przed karą, ale dlatego, że być może wzgardziłeś Jego miłością do ciebie. Powiedz: `O Boże, pokutuję przed Tobą za wszystkie moje grzechy, bo obraziłem Ciebie, moje najwyższe dobro, moją największą miłość`. Taki szczery akt osobistego żalu pozwala Bogu jednocześnie oczyścić twoje sumienie i uwolnić cię od ciężaru grzechu. A potem, przy pierwszej okazji, idź do spowiedzi”.

Morderstwa w czasie wojny

Ks. Ihor Jaciw: „Kwestia zabicia wroga, który przyszedł, aby zniszczyć twój dom i zabić cię, pomimo oczywistej odpowiedzi, jest bardzo trudna, co potwierdzają kapelani wojskowi”.

Abp Szewczuk mówi: „Nasi żołnierze nie są mordercami, są obrońcami, którzy poświęcają swoje życie dla życia i bezpieczeństwa innych. Kościół nie może twierdzić, że istnieje prawo do morderstwa, ponieważ morderstwo jest zawsze przestępstwem. Istnieje jednak prawo i obowiązek uzasadnionej obrony. To zupełnie inne znaczenie i kryteria moralne czynu: nie zabijamy, aby świadomie odebrać komuś życie, chcemy chronić swoje życie lub życie innych ludzi. Dlatego, kiedy mówimy o wojnie obronnej, a w szczególności o naszej armii, która chroni swoich ludzi, chodzi o zasadę uzasadnionej samoobrony: proporcjonalne środki do powstrzymania agresora. Oznacza to, że jeśli zaatakuje nas z bronią w ręku, mamy prawo powstrzymać go z bronią w ręku. Naszym celem jest obrona naszej ojczyzny, nie jesteśmy najeźdźcami ani mordercami.

Jeśli żołnierz ma wątpliwości i poczucie winy, być może warto zwrócić się do psychologa i księdza, którzy pomogą zrozumieć siebie i zaistniałe okoliczności. Nasze sumienie jest bowiem naszym wewnętrznym sędzią, jest sanktuarium, w którym głos Boga przemawia do człowieka i pomaga mu odróżnić dobro od zła. A kiedy sumienie budzi wyrzuty lub wątpliwości, radziłbym podczas sakramentu pokuty porozmawiać o tym z kapłanem: on pomoże przeżyć ten stan, otrzymać dar miłosierdzia Bożego i przeżyć swoje pojednanie z Bogiem”.

Bóg pamięta każdego z naszych zmarłych

Ks. Ihor Jaciw: „Najtrudniejszą rzeczą dla nas jest teraz śmierć bliskich, przyjaciół, znajomych, dzieci zabitych w ostrzale, bombardowaniach i pod gruzami, naszych żołnierzy. Czy Kościół ma słowa, które mogą choć w niewielkim stopniu złagodzić ból takich strat, dać światło ciemności, w który pogrąża gwałtowna śmierć?”

Abp Szewczuk odpowiada: „Nasza nadzieja jest w zmartwychwstaniu, w zmartwychwstałym Chrystusie, który dał nam zbawienie od śmierci. Nie ma chyba słów pocieszenia, które mogłyby uleczyć te rany. Ból utraty syna, córki, brata, ojca, dziecka jest czymś tak głębokim, że nie można go uleczyć żadnymi ludzkimi słowami. Mówi się, że gdy umiera jedna osoba, powstaje taka pustka, jakby zginął cały świat. Kto może wypełnić pustkę utraty całego świata, gdy doświadczamy śmierci naszych bliskich?

Jednak w takich okolicznościach naszą nadzieją jest Pan Bóg, zmartwychwstały Chrystus, który objawia nam tajemnicę śmierci. Jego osobista historia – Jego cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie – pokazuje, że nasze ofiary tej wojnie nadal żyją. Są w rękach Boga, przeszli z jednego sposobu życia w drugi.

Jako chrześcijanie wierzymy w zmartwychwstanie. Dlatego wierzymy, że Ukraina zmartwychwstanie. Wierzymy, że nasi krewni i przyjaciele, którzy zginęli w tej wojnie, mieszkają w domu naszego Ojca Niebieskiego. Modlimy się za nich, a tą modlitwą Kościoła jest wiara w zmartwychwstanie.

Kiedy chowamy ciała naszych zmarłych do grobu, śpiewamy dawny chrześcijański hymn `Wieczna Pamięć`. Mówimy: `Wieczna pamięć bohaterom Ukrainy, którzy oddali życie za Ojczyznę`. Ale `Wieczna Pamięć` jest hymnem zmartwychwstania, ponieważ ta wieczna pamięć jest nie tylko pamięcią ludzi, jest pamięcią Boga o człowieku. Bóg pamięta o każdym z naszych zmarłych – czy zginął na polu bitwy, pod gruzami swojego domu, czy od bomby. My możemy zapomnieć, ale Bóg nigdy. Niech tą wieczną pamięcią Boga będą wszyscy ci, którzy zginęli w tej wojnie, odeszli do wieczności, oddali życie za lepszy los Ukrainy i świata”.

 

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama