Czyje rany trzeba opatrzyć, a czyje można sypać solą? Oto jest pytanie.
Wizyta Papieża w Tajlandii i Japonii przeszła już do historii. Nie czuję się na siłach, by ją podsumowywać. Całą relacją, kompletną dokumentację przemówień papieskich, można zresztą znaleźć na naszej stronie papiez.wiara.pl. Jeden szczegół szczególnie zwrócił jednak moją uwagę. Fragment homilii z Mszy w Tokio. Nawiązujący zresztą do wypowiedzi Franciszka z ŚDM w Panamie. Moim zdaniem świetnie tłumaczy intencje papieża, gdy chodzi o podejście do.. jak ich krótko nazwać... niech będzie: słabych i zagubionych.
W obliczu tej rzeczywistości (chodzi o zagrożenia związane z dewastacją przyrody – AM), jesteśmy zaproszeni jako wspólnota chrześcijańska do ochrony każdego życia oraz mądrego i mężnego świadczenia stylu nacechowanego bezinteresownością i współczuciem, wielkodusznością i zwyczajnym słuchaniem, zdolnym, by docenić i przyjmować życie, takim jakim jest, „z całą jego kruchością i małością, a często nawet ze wszystkimi jego sprzecznościami i brakiem sensu”. Jesteśmy powołani do bycia wspólnotą, która rozwinęłaby pedagogikę, która jest w stanie „zaakceptować to wszystko, co nie jest doskonałe, to wszystko, co nie jest czyste ani przefiltrowane, ale tym niemniej warte jest miłości […] Czy ktoś, kto jest cudzoziemcem, jest chory czy w więzieniu, nie jest godny miłości? Tak czynił Jezus: wziął w ramiona trędowatego, ślepca i paralityka, objął faryzeusza i grzesznika. Objął łotra na krzyżu, a nawet uściskał i przebaczył nawet tym, którzy Go krzyżowali”.
Przyznam, że takie myślenie jest mi bardzo bliskie. Pewnie dlatego, że przez lata miałem kontakt z „kruchością, małością, sprzecznościami i brakiem sensu”. No, może raczej „perspektyw na sens”. Ale wiem, że słuchać, przyjmować, nie oceniać (przynajmniej nie nachalnie) jest podaniem ręki. Daje szansę, by się podnieść, pomaga umocnić co dobre.... Rozumiem Franciszka, gdy coś takiego mówi.
I myślę, że to nie jest tak, że takie towarzyszenie, taka bliskość należy się nie tylko tym, których uznamy za zagubionych prostaczków, którzy „nie odróżniają swojej prawej ręki od lewej”. Należy się od nas wszystkim. Także tym, którzy wydają się nam cynicznymi manipulatorami, wojującymi z Bogiem bezbożnikami, czy świadomymi demoralizatorami. Przecież nawet jeśli takimi faktycznie są, nie zmienia to faktu, że gdzieś się w swoim życiu zagubili. Inaczej nie chcieliby tego co złe, prawda? Może ta cała ich postawa jest krzykiem, który dobrocią można zamienić w płacz, że utraciło się dobro? Mam nadzieję (dzięki ci wyznający w swoich książkach taką zasadę Kornelu Makuszyński!).
Miała rację papież Franciszek, gdy mówił: „Głoszenie Ewangelii życia nas pobudza i wymaga od nas jako wspólnoty, abyśmy się stali szpitalem polowym, gotowym do leczenia ran i oferowania zawsze drogi pojednania i przebaczenia. Dla chrześcijanina bowiem jedyną możliwą miarą, którą można osądzać każdą osobę i każdą sytuację jest współczucie Ojca dla wszystkich swoich dzieci”. Wolałbym oczywiście, żebyśmy oprócz „szpitali polowych” dla poranionych mieli jeszcze specjalistyczne kliniki dla ciężej zranionych, ale to już szczegół.
Myślę jednak, że jeśli chodzi o wszystkich „kruchych i małych”, to nie należy w tym kontekście zapominać o tych, którzy tego i innych apeli papieża Franciszka nie rozumieją. Skoro tyle wyrozumiałości mamy (czy powinniśmy mieć) dla różnych błądzących, to nie powinniśmy z tego grona wykluczać tych zagubionych, którzy mając dobre intencje i wielką gorliwość nie zrozumieli jeszcze należycie Ewangelii. Ci bracia i siostry szczerze chcą oddawać Bogu cześć. Ich zranienia też trzeba by opatrzyć, a nie posypywać solą besztania, prawda? Przecież od tego te ich rany się nie zagoją....
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.