Ciszaaaaa! Musimy się skupić! Odkładając pilota, staramy się zamienić świat Netflixa, Ligi Mistrzów i wyprzedaży na kwadrans z Panem Bogiem. Rozproszenia, jak na złość, rozpoczynają frontalny atak. Wychodzimy na ring i zamiast skupić się na Oblubieńcu, który cieszy się z tego, że do Niego przychodzimy, koncentrujemy się na zestrzeliwaniu przeciwności. Pif-paf!
Zadzwonić do cioci. Teraz!
– Kiedy rozpoczynamy modlitwę, zaglądamy jakby do wnętrza swojej głowy i odkrywamy wszystko, co nagromadziło się tam w ciągu dnia – dopowiada Hartl. – Znajdziemy tam po pierwsze zwykłe, codzienne sprawy. Muszę jeszcze wymienić opony. Nie zadzwoniłem do cioci Anny. Dopiero teraz, gdy siadam do modlitwy, przypomina mi się to wszystko. Do cioci Anny nie dzwoniłem może od lat, ale nagle jawi mi się to jako coś niezwykle pilnego. W sercu słyszę jeszcze echa kłótni, w której dzisiaj uczestniczyłem. Nasuwają mi się pełne troski myśli o jutrze. Oprócz spraw dnia codziennego uciekamy w jeszcze inne rozproszenia wypełniające nasze myśli. Wiadomości ze świata, globalny kryzys ludzkości, informacje z portali społecznościowych, muzyka, która praktycznie dniem i nocą rozbrzmiewa wszędzie wokół nas, reklamy, obrazy z filmów, gazet, gier komputerowych i tak dalej. Ten ogrom wrażeń nie musi być z definicji zły ani niedopuszczalny. Ma on jednak wpływ na nasze serce.
Jak więc powinniśmy radzić sobie z rozproszeniami? Jednym z rozwiązań mogłoby być aktywne „wyłączanie” myśli. Ilekroć pojawia się rozpraszający impuls – odsuwamy go od siebie. Problem polega jednak na tym, że stosując tę metodę, i tak nieustannie zajmujemy się rozproszeniami. Czas modlitwy spędzony w ten sposób może nieco przypominać grę komputerową „Kurka wodna”. Osoba modląca się nieustannie wypatruje nadlatujących rozproszeń, aby w porę zestrzelić je swoją mentalną śrutówką. Ta metoda nie jest zbyt skuteczna, ponieważ myśli tak czy inaczej przepływają nam przez głowę. Im więcej uwagi przeznaczamy na ich zwalczanie, tym więcej uwagi im oddajemy.
Istnieje inna metoda, którą wyjaśnię za pomocą prostego obrazu. Wyobraź sobie, że siedzisz nad brzegiem rzeki. Rzeką płyną małe i duże statki. Każdy z nich ma nazwę odpowiadającą twojemu rozproszeniu. Na horyzoncie świadomości pojawia się żaglowiec z napisem „lista zakupów na jutro” albo „izolacja dachu”. Mamy w sobie naturalną tendencję, aby natychmiast wskoczyć na taki statek i zacząć aktywnie myśleć o danej sprawie, a więc choćby przejrzeć w głowie listę zakupów, upewnić się, czy czegoś nie zapomnieliśmy, lub zastanowić się, jak poradzić sobie z nieszczelnym dachem. Kiedy już znajdziemy się na statku, opuszczenie pokładu wymaga od nas wiele czasu i wysiłku. Ani się obejrzymy, jak stracimy dziesięć minut na takiej czy innej refleksji, a czasem zamyślimy się tak bardzo, że z obecnym tu i teraz Jezusem zupełnie nie zdołamy się spotkać. Z przepływającymi statkami można jednak postąpić inaczej. Nie musisz ich zwalczać. Pozwól im spokojnie przypływać i odpływać. Niech cię po prostu mijają. Nie musisz na nie wskakiwać. Siedzisz spokojnie na brzegu, a Jezus obok ciebie. Kiedy skończysz modlitwę, będziesz miał dość czasu, aby przemyśleć wszystkie inne sprawy.
Jakie ja mam znaczenie?
Genialny w swej prostocie John Chapman, benedyktyński mistrz (1865–1933), puentował: „Jakie ma znaczenie, czy przeżywam modlitwę czy Mszę z radością, czy czuję się roztargniony lub znudzony? Jakie znaczenie mają moje uczucia? Przyszedłem tu dla Boga, nie dla siebie. Jakie ja mam znaczenie? Tylko Bóg się liczy. Cały świat nic nie znaczy. Chwała Boża – oto sedno wszystkiego. I będziesz patrzeć na swą duszę z pewnym rozbawieniem i litością, jak na małego zwijającego się robaczka, który nie może pozostać w pokoju”.
Nie znalazłem lepszego podsumowania naszych zmagań z rozproszeniami i duchowej gry w „Kurkę wodną” niż sentencja Abrahama Joshuy Heschela: „W modlitwie nie chodzi o modlitwę. W modlitwie chodzi o Boga”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.