Filozofowie przed Jezusem Chrystusem i po Jezusie Chrystusie jedynie objaśniali świat. Objaśniali świat i objaśniali śmierć. Jedynie Chrystus przyszedł i chciał nie tyle objaśnić śmierć, ile przezwyciężyć śmierć. I to jest coś wielkiego!
***
Świat nie jest najlepiej urządzony. Wielu ludzi o tym wiedziało i my też o tym wiemy. I wielu bardzo mądrych ludzi usiłowało rehabilitować Boga za świat, który stworzył. Od czasów Platona do czasów Gottfrieda Leibniza najtęższe umysły ludzkie wysilały się w tym celu, aby zrehabilitować Boga za zło i niedoskonałości, jakie na Jego świecie istnieją. A wszystkie wysiłki zmierzały do tego, aby za wszystko zło, jakie na świecie jest, odpowiedzialnym uczynić ludzką wolność. To człowiek miał być winny złu i grzechowi na świecie istniejącemu. I Chrystus, zdaje się, w swoisty sposób także dotknął tego wielkiego nieśmiertelnego zagadnienia: kto jest winny temu, że na świecie jest zło, że świat jest taki jaki jest?
Chrystus mówi, że miłość leżała u podstaw wcielenia. „Bóg tak umiłował świat, że Syna swego umiłowanego dał…” Miłość! Ale wydaje się, że nie tylko ta miłość Ojca do ludzi była u podstaw wcielenia. Wydaje się, że istniała tam także inna miłość: miłość Syna do Ojca. Syn zdecydował się na wcielenie dlatego, aby przez swój akt wcielenia „zrehabilitować” Ojca za świat, który stworzył. Od tego czasu wszystkie pięści, które z ziemi do nieba się podnoszą, aby Bogu grozić za zło na świecie istniejące, zatrzymują się na Jego krzyżu. Wielka idea, wielka koncepcja: nie teorią, nie słowem, ale czynem „rehabilitować” Boga za świat, który stworzył. (…) Bóg jest miłością. Bóg, stwarzając świat, nie popełnił grzechu. Bóg stworzył świat z miłości. Od początku do końca Chrystus będzie to ludziom powtarzał: akt stworzenia nie jest aktem upadku Boga, lecz aktem ukochania przez Boga ludzi i istnienia. (Nadzieja czeka na słowo, 37–38)
***
Błogosławieństwa są pieśnią, którą śpiewa Bóg, chwaląc swoje stworzenie. W modlitwie to człowiek wyśpiewuje pieśń chwały Bogu, a tu jest odwrotnie. To Bóg mówi: błogosławieni… Błogosławieni, czyli godni zachwytu, naprawdę wielcy i wspaniali. (…) Bóg jak gdyby formułuje przykazania w stosunku do samego siebie, a nie do ludzi. Nie nakazuje: bądź ubogi…, tylko opowiada, czym się zachwycił. Skoro się zachwycił, nie może potępić i – tym samym – w pewien sposób zobowiązuje siebie. (Przekonać Pana Boga, 206)
***
Zazwyczaj mówi się tak: człowiek poszukuje pełnego szczęścia, ale na tej ziemi znaleźć go nie może, więc „otwiera się” na Boga. Wynika z tego, że wiara jest ściśle powiązana z pragnieniem szczęścia – jest owocem tego pragnienia. (…) Spotykając te i tym podobne propozycje, czuję narastający we mnie protest. Myślę sobie: kto tak szuka, nigdy nie znajdzie. „Otworzy się” na szczęście i… rozminie z łaską. Przydarzy mu się to, co przydarzyło się Oblubienicy z Pieśni nad pieśniami: otwarła na oścież drzwi swego domostwa i Oblubieniec odszedł. Dlaczego?
Z prostego powodu: kto się otwiera, wyznacza miarę Oblubieńcowi. Kto chce widzieć, chce zamknąć Boga w obszarze własnych źrenic; kto chce słyszeć, nagina Jego głos do głosów tego świata. Cóż z tego, że usłyszy i zobaczy, skoro ten, kogo zobaczy i usłyszy, nie będzie już Bogiem? Złudzenie Boga weźmie za Boga. Dlatego temu, kto mi mówi, że szuka Boga i nie znajduje Boga, mam ochotę powiedzieć: może lepiej przestań.
Stosunek między wiarą a szukaniem jest odwrotny, niż się zazwyczaj wydaje. To nie poszukiwanie wiary jest źródłem wiary, ale wiara jest źródłem poszukiwania. Nikt nie szuka, nie wierząc, że znajdzie. Szuka ten, kto wierzy. Z pewnością nie szuka wtedy swego nieszczęścia. Ale musi być gotowy nawet na nieszczęście. Bóg przychodzi nie tylko jako szczęście nieszczęśliwych, ale również jako nieszczęście szczęśliwych. Miary ludzkiego szczęścia nie są miarami Boga. (Zrozumieć własną wiarę, 15–16)
***
Święty Jan od Krzyża pisze bardzo surowo o tym, że dusza, która chce spotkać Boga, musi wykreślić, wyrzucić z siebie wszystko to, co było dotąd. Musi przekreślić swoją pamięć. Musi przekreślić pamięć dlatego, że Pan Bóg przychodzi do człowieka zawsze inaczej, niż przychodził dotychczas. Żadne słowo nie może zamknąć Boga i Jego bogactwa. Żadne duchowe przeżycie, żaden zachwyt duchowy nie może Boga ogarnąć. I dlatego człowiek, który przywiązał się do jakiegoś jednego słowa, do jakiegoś jednego zachwytu, zostałby, jak ten wędrowiec na drodze, przywiązany do jednego widoku. (Wiara ze słuchania, 59)
***
Chrystus odszedł. Wydarzenie Odkupienia na krzyżu dokonało się (…) Co pozostało? Pozostał głos Nieobecnego. My wiemy, że głosy nieobecnych są czasami o wiele mocniejsze od głosów obecnych. Groby mają dziwną moc przemawiania. Pozostał więc po Chrystusie głos. Głos, który starał się mówić: „Jeżeli chcesz, możesz…” (…) Nie ma przymusu. Im większa wartość, tym większa wolność. Im bardziej boski jest Bóg, tym większą wolność ma Piotr. „Jeżeli chcesz, możesz, ale nie musisz”. Odkupienie przynosi ze sobą doświadczenie wolności. Najgłębsze z możliwych doświadczenie wolności. (Nadzieja czeka na słowo, 130)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Życzenia bożonarodzeniowe przewodniczącego polskiego episkopatu.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.