Krówka z przesłaniem

O mediach za klauzurą, sile postu i odwiecznym podziale na zwolenników ciągutek i kruchych z o. Zbigniewem Ptakiem rozmawia Marcin Jakimowicz.

Reklama

Jak wyglądają błogosławieństwa „od kuchni”? Przecież to wymaga od kapłanów wielkiego poświęcenia. Czy paulini nie błagają Boga, żeby tylko nie trafić do Leśniowa, bo tam trzeba zostawać jeszcze godzinę po Mszy?
– Aż tak źle nie jest. Ale rzeczywiście w czasie pielgrzymkowym (prawie pół roku!) jest tak wzmożona praca, że niekiedy się nie wyrabiamy. Ale jednocześnie odkrywamy skarb: ogromną moc kapłańskiego błogosławieństwa. Ludzie ciągle się po nie zgłaszają.

Wiele Waszych inicjatyw nie udałoby się, gdyby nie „odgórna” interwencja. Na przykład powstanie słynnego oratorium „Siedem pieśni Marii” związane było z cudownym uzdrowieniem…
– Jeszcze przed jubileuszem powstała grupa pokutna, która bardzo intensywnie modliła się i pościła, by wszystkie dzieła ewangelizacyjne Leśniowa były na chwałę Bożą.

Skąd taki pomysł?
– Kiedyś nie umiałem sobie poradzić z poważnym klasztornym problemem. Szukając wyjścia, dowiedziałem się, że pod Paryżem naprzeciw siebie były dwa kościoły, katolicki i protestancki. Od lat trwał między nimi konflikt. Ktoś zaproponował: A może zaczniemy pościć w intencji pojednania? Niech każdy z nas zrezygnuje z jednego posiłku dziennie. Pomysł chwycił. Ruszyła dziewięciodniowa nowenna. I okazało się, że po dziewięciu dniach przepychanki ustały. Pomyślałem, że to jest dobry pomysł dla Leśniowa. Poprosiłem znajomych o post, ale nie 9-dniowy, lecz półtoraroczny: raz w tygodniu rezygnacja z jednego posiłku, modlitwa i miłosierdzie. Zgłosiło się 40 osób. I rzeczywiście problem ustał, a Pan Bóg podsunął nam niesamowity pomysł: błogosławieństwa. Jeszcze intensywniej omadlaliśmy oratorium „Siedem pieśni Marii”.

Ile osób przyszło na koncert?
– Prawie 20 tys. Było jeszcze wiele innych koncertów. Nawet miejscowi ludzie mówili, że przesadzamy z tymi występami.

Odpakowuję leśniowską krówkę i czytam na spodzie papierka: „Dzieci są wiosną rodziny i społeczeństwa. Jan Paweł II”.
– A odpakowując ciasteczka, znajdziemy zaproszenie na błogosławieństwa. Słyszałem niedawno o człowieku żyjącym na bakier z Kościołem, który rozwinął krówkę i przez cały dzień chodził poruszony sentencją Jan Pawła II.

Robert Makłowicz żartował, że ludzkość dzieli się na tych, którzy lubią ciągutki, i tych, którzy wolą kruche. Jak w Leśniowie rozwiązaliście ten odwieczny spór?
– Długo szukaliśmy „krówkarza”, który byłby najlepszy w tej branży. Udało nam się znaleźć człowieka, który opracował własną recepturę. Połączył kruchą skórkę z ciągnącym wnętrzem. Ludzie go pytają: Panie, jak pan to nadzienie tam wkłada?

Czy produkowanie takich kulinarnych gadżetów nie grozi tym, że nagle benedyktyni zaczną opowiadać o „Konfiturze Brzytewce”, kapucyni o swym balsamie, a Wy o chlebie i kilku rodzajach czekolady?
– Ci, którzy są z boku Kościoła i nie wiedzą, w jakim celu to robimy, kręcą nosami, że to jakiś sacrobiznes. Ale te produkty mają ducha. Z ich sprzedaży pragniemy zebrać środki na budowę dużego ośrodka pomocy rodzinie. Zanim rozpoczęliśmy jakiekolwiek działania w tym względzie, zorganizowaliśmy sporą grupę osób, które już nie tylko modlą się i poszczą, ale także walczą z konkretnym grzechem, rozwijają w sobie cnotę i czynią miłosierdzie. I to jest duch tej nietypowej dla sanktuarium pracy.

Skąd bierzecie pieniądze na swą działalność?
– Na wiele inicjatyw duszpasterskich nie potrzeba nawet jednej złotówki. Są firmy, które w zamian za reklamę, np. na książce, pomagają ją wydrukować. Są również wydawnictwa, które same przygotują książkę, broszurę czy folder, dają ją w komis, a na zapłatę poczekają nawet cały rok. Większość leśniowskich inicjatyw wydawniczych (w ciągu trzech lat opublikowaliśmy już 25 pozycji) powstała na tej zasadzie.

Na początku musiał Ojciec chodzić po firmach i żebrać?
– Do dziś chodzę i żebrzę. Wykorzystujemy również sporo środków z Urzędu Marszałkowskiego, piszemy wiele projektów.

Rozmawialiśmy o Leśniowie „z lotu Ptaka”. Ma ojciec niezwykły charyzmat menedżerski. A jeśli potem przyjdzie przeor, któremu nie będzie się chciało angażować w ciasteczka, oratoria czy błogosławieństwa?
– Naiwny byłby ten, kto nie chciałby tego prowadzić. To rozsławiło Leśniów i sprawiło, że błogosławieństwa popłynęły stąd szerokim strumieniem. Bo jeśli na przykład dla częstochowskiej katedry i dla wielu innych świątyń jesteśmy inspiracją w organizowaniu tam nabożeństw z błogosławieństwami, to jest to dla nas olbrzymim wyróżnieniem. Ciasteczka, czekolady czy krówki już są. Gdy ich brakuje, wystarczy telefon do producenta.
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama