Prowadzimy do Źródła

O lectio divina, czyli ciszy, słuchaniu Słowa Bożego i porządkowaniu życia, z ks. Krzysztofem Wonsem SDS rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz.

Reklama

Ktoś może powiedzieć, że wszystko brzmi zbyt pięknie, żeby było prawdziwe. Ludzie opowiadają, że otwierali Biblię i nic albo niewiele z niej zrozumieli. A potem boją się po nią sięgać z obawy przed rozczarowaniem.
– Owszem, bywają takie pierwsze doświadczenia, ale uważam, że one zakłamują prawdę. Każdy z nas jest zdolny do spotkania ze Słowem. Jest taka sentencja św. Grzegorza Wielkiego, która mówi, że Słowo rośnie wraz z czytającym. Z niemowlęciem jest jak niemowlę, z dzieckiem jak dziecko, z dorastającym jak dorastający, z dorosłym jak dorosły. Przed odbyciem ośmiodniowych rekolekcji proponujemy weekendowe spotkania, w czasie których uczymy ciszy, słuchania, modlitwy Słowem, rozeznawania. Ale nie trzeba być wcale ekspertem. Rekolekcje to nie jest lot na Księżyc, ale to jest wysiłek. Nie przypadkiem św. Ignacy nazwał swoje rekolekcje ćwiczeniami. Być może jest w nas opór przed wejściem w takie doświadczenie.

A jednak lectio divina wydaje się raczej elitarną drogą dla wybranych.
– Musimy przełamywać ten stereotyp. Sam się zastanawiam, jak to robić. Czynimy to przez takie domy jak nasz. Podkreślam zawsze, że lectio divina nie jest jakimś pobożnym luksusem, ale jest podstawową opcją życia duchowego. Oznacza ona, że Słowo Boga wyznacza mi rytm życia, ono interpretuje moje życie. Nie tylko ja czytam Słowo, ale w pewnym sensie ono czyta mnie.

Czy zauważa Ksiądz wśród wierzących głód głębszego życia duchowego?
– Według statystyk ponad 20 proc. wierzących w Polsce twierdzi, że szuka pogłębionej wiary. To kilka milionów ludzi. Przez nasz dom rocznie przewija się około 3,5 tysiąca osób. Stawiam sobie pytanie, czy Kościół w Polsce potrafi na takie zapotrzebowanie odpowiedzieć.

Domów rekolekcyjnych jest w Polsce dość sporo.
– Istnieją domy, które są zapleczem dla różnych grup. One spełniają pożyteczną rolę. Ale potrzeba domów, które mają swoją własną tożsamość, pewną propozycję formacyjnej drogi. Kiedy zapraszamy do nas, mówimy jasno, jaki jest charakter spotkań i jakie są wymagania. Takich miejsc jest za mało.

Może dlatego, że wśród duchownych brakuje duchowych przewodników.
– Tylko ktoś, kto sam doświadczył Boga, może innych tą drogą poprowadzić. Jednym z kryzysów formacji seminaryjnej jest kryzys modlitwy. To jest dość powszechne. Pamiętam zacnego proboszcza dużej parafii, który z prostotą dziecka przyznał: „mnie nigdy nikt nie nauczył medytacji”.

Czego Ksiądz się spodziewa po Roku Kapłańskim?
– Mam nadzieję, że będzie to czas zobaczenia piękna kapłaństwa. Dziś często mówimy o kapłaństwie w kontekście problemów, czyszczenia jakiegoś brudu. A w tej drodze życia jest przecież coś tajemniczego i pasjonującego. Papież, wskazując na św. Jana Vianneya, podkreśla jego fascynację kapłaństwem. Liczę na to, że wśród świeckich pojawi się większe docenienie daru kapłaństwa, a w nas, księżach, pojawi się potrzeba odnowy. Nie chodzi o spektakularne wydarzenia, ale o pójście w głąb, o wyzwolenie pozytywnej energii do dobra.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama