Prowadzimy do Źródła

O lectio divina, czyli ciszy, słuchaniu Słowa Bożego i porządkowaniu życia, z ks. Krzysztofem Wonsem SDS rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz.

Reklama

Ks. Krzysztof Wons SDS
Ur. 1959, salwatorianin, kierownik duchowy i rekolekcjonista, od 12 lat dyrektor Centrum Formacji Duchowej Salwatorianów w Krakowie, dyrektor Szkoły Wychowawców Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych. Autor publikacji poświęconych formacji do modlitwy Słowem Bożym.

Ks. Tomasz Jaklewicz: Ile rekolekcji Ksiądz już prowadził w swoim życiu?

Ks. Krzysztof Wons: – Mam kłopot z taką matematyką. W naszym domu corocznie odbywa się około 30 serii spotkań: rekolekcje 9-dniowe, sesje weekendowe i szkoła wychowawców seminaryjnych. Osią tych wszystkich spotkań jest droga lectio divina, czyli prowadzenie ludzi do bezpośredniego, osobistego spotkania ze Źródłem – z żywym Słowem Bożym.

Chętnych nie brakuje?
– Chętnych jest więcej, niż możemy przyjąć. Domów rekolekcyjnych o zbliżonym profilu jest w Polsce przynajmniej kilkanaście. Żaden z nich nie narzeka na puste miejsca.

Można powiedzieć, że prowadzenie tego typu rekolekcji stało się dla Księdza powołaniem w powołaniu.
– Tak, na pewnym etapie życia odkryłem, że to najbardziej twórcza droga głoszenia Słowa.

Dlaczego?
– Po pierwsze dlatego, że rekolekcje nie powinny być niczym innym jak głoszeniem Słowa. W dokumencie roboczym na ostatni synod biskupów znalazło się bardzo trafne sformułowanie: „Jesteśmy tym, co słyszymy”. Misją Kościoła jest stawianie w centrum Bożego Słowa, tak by ono nas kształtowało. Po drugie rekolekcje nie mają na celu rozwiązywania wszystkich problemów, dawania gotowej recepty na życie. Lepiej jest podać komuś wędkę niż rybę. Chodzi o nauczenie ludzi takiego spotykania się ze Słowem Bożym, aby oni sami potrafili w codzienności rozeznawać, czyli znajdować odpowiedzi i wybierać. Wydaje mi się, że to jest punkt strategiczny duszpasterstwa – pokazać człowiekowi, że Słowo Boże odpowiada na jego egzystencjalne pytania.

Rekolekcje tradycyjne kojarzą się nam z tym, że do parafii przyjeżdża rekolekcjonista i głosi kazanie dłuższe niż zazwyczaj…
– W Kościele jest wiele form głoszenia Słowa, ale powiem trochę przekornie, że najstarszą, wielowiekową tradycją była właśnie lectio divina. Pod wpływem reformacji Kościół katolicki nakazywał, aby Biblia była czytana tylko pod opieką Kościoła. Zdarzały się sytuacje, że podczas wizytacji klasztoru mnich był upominany, gdy znajdowano w jego celi Biblię. Po Soborze Watykańskim II Kościół otworzył Księgę Słowa dla wszystkich. Enzo Bianchi zwrócił jednak uwagę, że troska o dobre rozumienie Biblii sprawiła, że literatura biblijna rozmnożyła się po soborze do tego stopnia, że ludzie częściej czytają komentarze niż samą Biblię. Jest tu pewna analogia do tzw. tradycyjnych rekolekcji. Kaznodzieja przekazuje swoją medytację, i to jest cenne, ale Kościół musi uczyć ludzi bezpośredniego spotkania ze Słowem.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama