Świętowanie pod równikiem

Bananowe gaje tworzą zielony dywan. Przecinają je poletka z fasolą i proso. Obfitujące w wodę doliny zajmują pola ryżowe. Krajobraz Rwandy jest zapowiedzią miejscowej kuchni. Przyczepione do górskich zboczy gliniane chaty opowiadają zarazem o niełatwej doli tutejszej ludności.

Reklama

Pasterka w południe i sztuczna choinka

Dziecięcy korowód, tańcząc i śpiewając, maszeruje przez wioskę. Rytm wygrywany jest na niesionych przed sobą bębnach. Wigilijna msza jest jednocześnie zakończeniem Adwentu jak i Pasterką. W Rwandzie, a szczególnie na jej wiejskich terenach nie odprawia się Mszy o północy. Decydują o tym względy bezpieczeństwa. Dla wielu nocny powrót do domu przez bananowy gaj mógłby skończyć się kradzieżą czy gwałtem. Z liturgii sprawowanej w lokalnym języku kinyarwnada rozumiem tylko jedno słowo: Emanuel. Bóg rzeczywiście jest z nami. Na dziękczynienie dziewczęta tańczą przed ołtarzem, a maluchy pląsając wybijają rytm śpiewanych pieśni. Szopka stoi pod bananowcem i pachnącymi cyprysami. Po liturgii nieokiełznanych głodomorów próbują opanować członkowie grupy młodzieżowej. Dzieciaki myją ręce. Pierwsze, swój wigilijny obiad zaczynają przedszkolaki. Przyglądają mi się uważnie, gdy tak jak one jem palcami. Maczam w sosie ryż, następnie jem kapustę i na koniec kawałek pachnącej przyprawami wołowiny. Do syta najada się prawie 2 tys. dzieci. Niektóre ostatni taki posiłek jadły przed rokiem, inne po raz pierwszy w życiu poznały smak mięsa.

Rytm świętowania w kraju Tysiąca Wzgórz wyznacza bieda. Choć na ulicy można już spotkać handlarza w czapce mikołaja czy chińskie sztuczne choinki i światełka, to wyplatane z liści banana szopki należą w domach do rzadkości. W niektórych są nawet drewniane figurki, do innych trafiają tutejsze tradycyjne kartki pocztowe. Na białym kartonie historia narodzenia Jezusa wyklejona jest z różnokolorowych pasm suchych liści bananowca. Podarunkiem świątecznym, jeśli już w ogóle się pojawia staje się nowe ubranie, plastikowe klapki (w całym kraju panuje bowiem rządowy zakaz chodzenia boso) czy przyszykowanie dla całej rodziny trochę lepszego jedzenia. Obok codziennej fasoli i bananów na stole pojawia się wówczas ryż czy wyjątkowo mięso. Mama Nikolasa (którego imię może oznaczać zwycięski lud) którego składam bożonarodzeniową wizytę przygotowała dla nas gotowany ryż z bananami, wszystko polane jest sosem z orzeszków pistacjowych. Jemy w pierwszej izbie niewielkiego domku. Ja, polski misjonarz, matka rodziny oraz sąsiad z sąsiedniej wioski, który z nami przyszedł. Pozostali przychodzą dopiero, gdy kończymy posiłek i ze stołu znikają talerze. W ten sposób unika się pokazania, że nie dla wszystkich starczy tego świątecznego jedzenia. A nakładane na talerz porcje są naprawdę imponujące.

Świąteczna loteria

Głos Stratona rozchodzi się echem po całej okolicy. Szef grupy młodzieżowej prowadzi w parafialnym teatrze tombolę, czyli loterię fantową. Zeszła się cała okolica. To nie tylko możliwość wygrania cennej nagrody, ale też jedyne w swym rodzaju wydarzenie towarzyskie i kulturalne w promieniu dziesiątek kilometrów. Większość ściska w dłoni po kilka wymiętych losów. Krzyk dopingu zrywa się, gdy losowana jest skórzana piłka. Szczęśliwcowi zazdroszczą jej wszyscy chłopcy. Emocje sięgają zenitu, gdy na scenę wjeżdża główna nagroda: rower. Dziewczyna która go wygrywa nie jest w stanie wypowiedzieć nawet słowa. Trzyma kierownicę i nie wierzy własnemu szczęściu. Polski marianin wyjaśnia mi, że jej rodzina wraz z rowerem otrzymała szansę na lepsze życie. „W warunkach ubogiej wioski jest on prawdziwym skarbem: służy za środek lokomocji, do transportu na targ bananów czy kanistrów z lokalnym piwem. Może też zarabiać na rodzinę stając się „taksówką” jakich pełno jeździ w okolicy” – mówi ks. Leszczyk. Rwandyjskie dzieci cieszą się drobiazgami, na które w Europie nikt nie zwraca już uwagi. Ich radość budzi nawet cukierek, zeszyt czy kolorowy ołówek.

Swoje trofea niosą do domu kolejni szczęśliwcy. Prawdziwy materac zastąpi, układaną na podłodze wyplataną z liści kukurydzy, matę do spania. Starszy mężczyzna, którego wszyscy nazywają tu papa Jozefu, wygrywa elegancką sukienkę, a kilkuletnia dziewczynka męską koszulę. Ubrania nie pasują na zwycięzców. Rusza więc handel wymienny. Za nic na świecie nie odda swego szczęśliwego losu matka kilkorga dzieci. Gdy słyszy, że wygrała ubezpieczenie zdrowotne dla całej rodziny z przejęciem czyni znak krzyża. Obowiązkowe, a wciąż za drogie dla najuboższych ubezpieczenie gwarantuje bezpłatne leczenie w szpitalach i przychodniach, a także podstawowe leki. To prawdziwy przewrót. Malaria, cholera, Aids wciąż zbierają tu śmiertelne żniwo.

Początek nowego roku to niekończące się pielgrzymki po pomoc na opłacenie minerwalu, czyli czesnego za szkołę. Nauka rozpoczyna się w styczniu. Ks. Ryszard Kusy MIC, proboszcz parafii w Nyakinama zauważa, że coraz większym kryterium niesienia pomocy staje się nie tyle ubóstwo, bo ono jest tu powszechne, ile chęć zmiany własnego losu na lepsze. Pozytywnych przykładów nie brakuje: młodzież dwa lata oszczędzała na upragnione organy elektroniczne. Eugenia i Deodatus skończyli kurs krawiecki i otrzymawszy w prezencie maszyny planują otwarcie własnego zakładu krawieckiego. Starsza młodzież opiekuje się przy parafii dziećmi. Wielu mówi, że w przyszłości chcą zmieniać na lepsze oblicze Rwandy, tak, jak obecnie robią to misjonarze. Przyszłość mieszkańców bananowych gajów w dużej mierze zależy od nich samych. Nie wystarczy, bowiem rządowa propaganda nakazami wymazująca z kraju nędzę. Powszechny nakaz noszenia butów nie oznacza wcale, że ludziom żyje się lepiej.
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7