Mówi się, że proboszcz w Wilkowie zakopał wszystkie zegarki. Tutaj są najdłuższe Msze św., tutaj kancelaria parafialna czynna jest całą dobę i tutaj nikt nie przychodzi nie w porę. Aha! No i nikt nie wychodzi stąd głodny!
Wilków koło Grójca późną wiosną przypomina trochę krainę Andersena, zawieruszoną gdzieś na mapie pod linijką kartografa. Z pewnością to takie miejsce, gdzie oddycha się pełną piersią. Podróżującym kłaniają się przydrożne sady, które dopiero co przestały kwitnąć.
Nad sadami góruje drewniany kościół, położony na najwyższym wzniesieniu Mazowsza południowego. Świątynia jest zabytkiem klasy zerowej. W jej budowę włączył się Władysław Łokietek, który przejeżdżał tędy na polowania. Ale to było wieki temu. Przez ostatnie lata o wiele więcej niż Łokietek zrobił pasterz parafii – ks. kanonik Marian Panek. W maju obchodził 25-lecie proboszczowania w Wilkowie. – Przez ten czas ochrzciłem 660 dzieci, a na cmentarz odprowadziłem 1000 parafian – wylicza jubilat.
Przyjaciel Niobe, Bony...
Godziny urzędowania kancelarii parafialnej są... dość rozpięte – czynna jest całą dobę. Ale tylko za dnia przy furtce gości wita piękna Almatea i jej córka Niobe. Kozy to szczere przyjaciółki proboszcza. Nie mniejsze niż czarno-biała krowa Bona, leniwie spacerująca po obejściu plebanii. Spodziewa się cielaka. Kiedyś były tu jeszcze konie i owce.
Proboszcz wyćwiczonym ruchem kroi pomidory, o dziwo – w cienkie plasterki. Na piecyku skacze gar z kiełbasą. Starannie przygotowuje nakrycia na stole, herbatę, ciasteczka... To dla robotników, którzy układają kostkę na drodze na cmentarz. Naprzeciwko nekropolii powstaje także nowy parking. Praca wre jak w ulu. Tak jest zawsze. – Nasz proboszcz nie umie odpoczywać – podkreśla parafianka Anna Rek. I nie jest to opinia na wyrost. Przez czas swojego gospodarzowania w Wilkowie ks. Panek wybudował nową plebanię, odnowił kościół, dobudował zakrystię, zrobił nowy parkan wokół cmentarza. W miejsce drewnianej dzwonnicy zbudował murowaną, na trzy dzwony. Sam nocami kreślił plany budowy. Dzwonnica ma kilka pomieszczeń. Jest w niej nawet nowoczesna chłodnia dla zmarłych, która cieszy się zainteresowaniem całej okolicy.
Zaangażowanie proboszcza sięgnęło jednak poza obejście kościoła. – Nie ulega wątpliwości, że Wilków zmienił się dzięki ks. Pankowi – mówi Zbigniew Woźniak, dyrektor tutejszego gimnazjum. – Ten człowiek ma nieprzeciętne zdolności organizacyjne. Swoim autorytetem potrafi zwołać ludzi. Gdyby nie on, to być może szkoła nie powstałaby w ogóle. Ks. Panek w 1990 r. zainicjował i wsparł budowę podstawówki, w której dziś mieści się również gimnazjum. Kilka lat temu stanął na czele rodziców, którzy walczyli o utrzymanie gimnazjum. Władze gminy chciały je przenieść do Błędowa. Gmina w tym boju musiała przegrać. Ale nie tylko szkołę Wilków zawdzięcza ks. Marianowi. Z jego inicjatywy powstał ośrodek zdrowia.
Uśmiechnięte szóstki
Każdy w parafii wie, że to nie koguty wstają pierwsze, ale proboszcz. – Kiedy dojeżdżałam do pracy na szóstą, to widziałam już proboszcza w polu, jak zrywał trawę dla królików – wspomina Anna Rek. – Nie wiem, jak on to robi, ale zna wszystkich po imieniu – dodaje. – Na kolędzie nie ma „pan”, „pani”, ale Krzysiu, Małgosiu, Aniu... Proboszcz przychodzi do domu jak członek rodziny, ktoś znany i bliski. Dzieci dostają cukierki i obrazki. W zeszycie do religii kreśli uśmiechnięte szóstki, z uszami i nosami – śmieje się Anna.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.