5 marca 2000 roku zostały beatyfikowane męczenniczki nowogródzkie, czyli jedenaście sióstr nazaretanek zamordowanych przez hitlerowców w 1943 r., które do końca wypełniły polecenie bp. Zygmunta Łozińskiego: „Nowogródka nie opuszczać, na stanowisku trwać, taka jest wola Boża i moja”.
Słowa te skierował biskup do sióstr w roku 1929, gdy z powodu niechętnego przyjęcia nie mogły otworzyć w Nowogródku „Domu Chrystusa Króla” i chciały opuścić miasto. W obliczu męczeńskiej śmierci siostry pozostały im wierne.
W 1929 r. również matka generalna zgromadzenia, Laureata Lubowidzka, z Rzymu zachęcała siostry: „Zdecydowanie trwać na stanowisku — ustąpić nie wolno, tu chodzi o Dom Chrystusa Króla. On ma zwyciężyć. O Jego królestwo walczyć nam trzeba, nieustraszenie przetrwać wszystkie trudności, bo wielkie rzeczy tam się dokonają”.
Nowogródek, chociaż w tamtych czasach pełnił rolę stolicy województwa, był 10-tysięcznym, brudnym miasteczkiem, w którym na każdym kroku odczuwało się skutki rusyfikacji. Zamieszkiwali go w 50 procentach Żydzi, 20 proc. stanowili Białorusini, 25 proc. — Polacy, a Tatarzy i inni — 5 proc. Biskup Łoziński, zarządzający stąd przez pewien czas skrawkami diecezji mińskiej pozostałymi w granicach Rzeczypospolitej, znał je doskonale. Był przekonany, że do pracy wśród jego mieszkańców najlepiej nadają się nazaretanki — zgromadzenie, które prowadziło apostolstwo wśród rodzin przez wychowanie i nauczanie dzieci oraz młodzieży podczas katechizacji w szkołach, internatach i bursach. Ci jednak nie byli zachwyceni przyjazdem nazaretanek. Niechętnie, a nawet wrogo, odnosiły się do ich osiedlenia się w stolicy województwa nowogródzkiego władze, które uznawały siostry za „ekspozyturę” biskupa, którego ledwie tolerowały. Starościna nowogródzka Tekla Hryniewska od początku dała siostrom do zrozumienia, że zgodzi się na objęcie przez nich bursy, „jeżeli będą wychowywać młodzież według określonej ideologii”. Tylko dzięki staraniom białoruskiej inteligencji nazaretanki ostatecznie zamieszkały w Nowogródku — w wynajętej od profesora gimnazjum białoruskiego, Danielowicza, połowie niewykończonego jeszcze domu w Zaułku Antowilskim.
Po kilku miesiącach siostry przeniosły się do dawnej plebanii obok witoldowej fary. Do wybuchu II wojny światowej mocno wrosły one w nowogródzką ziemię. Jak wspomina kapelan nazaretanek, ks. Aleksander Zienkiewicz, przekształciły podupadłą farę w ośrodek promieniujący na całe miasteczko. W 1931 r. siostry założyły w Nowogródku szkołę powszechną, do której dzieci zgłaszały się tak chętnie, że po dwóch latach trzeba było rozpocząć budowę nowego gmachu placówki. W owym czasie mieszkańcy Nowogródka nie wyobrażali sobie już miasta bez sióstr, które ujęły ich prostotą i ofiarnością.
Tuż przed wojną posługiwało w Nowogródku 14 sióstr. Po jej wybuchu siostry Celina i Veritas w obawie przed NKWD wyjechały do Wilna. Do tragicznego końca w mieście pozostały siostry: Stella, Imelda, Rajmunda, Daniela, Kanuta, Sergia, Gwidona, Felicyta, Heliodora, Kanizja, Boromea i Małgorzata. Po zajęciu Nowogródka Sowieci nie aresztowali zakonnic, ale odebrali im szkołę i dom. Siostry musiały zdjąć habity, zamieszkać u ludzi i znaleźć pracę. Trzy z nich, jako sprzątaczki zatrudnił w szkole nowy rosyjski dyrektor. S. Heliodorę przyjął do domu jako służącą, uważając, że „monaszkom można zaufać — dobrze pracują i nie kradną”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To jednak nie koniec. Środki wciąż napływają. Trwa też zbiórka rzeczowa.
Pod protestem przeciw jej zwolnieniu podpisało się 25 tys. osób