Maryjna Pustelnia

Obok znanych i odwiedzanych Czerwińska, Obór, Skępego, Przasnysza, na terenie diecezji płockiej są również inne sanktuaria, szerzej nieznane, choć otoczone kultem od wieków. Wśród nich jest Pustelnia i obraz Matki Bożej Łopacińskiej.

Reklama

Asfaltowa wstążka drogi Gąsocin–Ojrzeń, kilkanaście kilometrów na południe od Ciechanowa. W Łopacinie trzeba wypatrywać drewnianego drogowskazu z jednym tylko słowem: Pustelnia. Potem kilka kilometrów żwirówką, wśród pól, łąk, zagajników, porozrzucanych gdzieniegdzie gospodarstw. Skrzyżowanie polnych dróg z białą kapliczką i kolejnym drogowskazem. Jeszcze parę chwil i jesteśmy na miejscu.

– Gdy się jest tam na Mszy świętej, to człowieka dreszcze przechodzą – mówi Marianna Prusik. – To jest takie miejsce, że nie ma słów – dodaje Genowefa Dyoniziak.

Prośba od Maryi
Według legend, opowieści, przekazywanych z pokolenia na pokolenie wspomnień, wszystko zaczęło się pięć wieków temu. W miejscu przyszłej Pustelni osiedlił się pewien człowiek o imieniu Stanisław, któremu wrogowie spalili gospodarstwo i wymordowali całą rodzinę.

„Osamotniony i uprzedzony do życia w gromadzie, postawił na górce w pobliżu olszyny, przez którą płynął strumyk, mały szałas z gałęzi – piszą w wydanej w ubiegłym roku publikacji »Duc in altum – wypłyń na głębię« ks. Roman Godlewski, proboszcz parafii w Łopacinie, i Paweł Wyrzykiewicz. – Uznał on, że nie ma już dla kogo żyć, a tylko całe swe jestestwo oddał w posiadanie Najświętszej Panienki. Przychodził do kościoła w Łopacinie i dotąd się w nim modlił, aż go zamykano. Często wychodził ze swej pustelni do okolicznych mieszkańców, by pomagać ludziom pokrzywdzonym przez los lub zmagania wojenne”.

Wokół swego szałasu Stanisław zbudował Drogę Krzyżową, a nie mogąc zdobyć obrazka z wizerunkiem Matki Boskiej, postanowił wyrzeźbić figurę Maryi. – Może Matka Boska mi pomoże, bo na własne siły nie mam co liczyć. Nigdy nie rzeźbiłem, nawet nie mam na czym się wzorować – myślał podobno. Gdy tak rzeźbił, zapomniał o nadchodzącej zimie. Pewnego dnia ujrzał nad olszyną wielką łunę, po czym w jego chatce zjawiła się piękna kobieca postać. To była Matka Boska. Uśmiechnęła się do Stanisława i poprosiła, by po ukończeniu rzeźby wstawił ją do kapliczki, którą wybuduje nad strumykiem. A wodą z niego uzdrawiał chorych.

Wieści o cudzie rozchodziły się po okolicy i coraz więcej ludzi przybywało do Pustelni. Sięgnijmy znów do książki ks. Romana Godlewskiego i Pawła Wyrzykiewicza: „W Ciechanowie mieszkał malarz – portrecista Jacek Lewandowski, który mając lat trzydzieści osiem utracił wzrok. Żadne leki ni zioła nie przynosiły poprawy”.

Malarz odzyskał wzrok po obmyciu oczu wodą ze strumyka. Został w Pustelni kilka dni i poprosił Stanisława o dokładny opis jego niebiańskiego Gościa. Namalował potem obraz przedstawiający Matkę Boską z Dzieciątkiem na prawym ręku i podpisem „Janua coeli”.
Dla łopacińskiego kościoła obraz chciał kupić właściciel folwarku Maciej Łopacki, ale Jacek Lewandowski oznajmił, że z wdzięczności za odzyskany wzrok ofiaruje wizerunek świątyni za darmo.

Lata cudów
Obraz zawieszono przy głównym ołtarzu. Następnego dnia okazało się, że zniknął. Odnalazł się w Pustelni, w kapliczce, do której, jak twierdzili świadkowie, „zaniosła go pani w białej sukience i jasnoniebieskim płaszczu”. Obraz zaniesiono z powrotem do kościoła w Łopacinie, ale historia znów powtórzyła się kilka razy. Dopiero po przyniesieniu go w uroczystej procesji, całodziennych i całonocnych modłach pozostał w świątyni.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama