Młodość to nie tylko pewien okres życia ludzkiego, ale to jest zarazem czas dany każdemu człowiekowi i równocześnie zadany mu przez Opatrzność. W tym czasie szuka on odpowiedzi na podstawowe pytania, szuka nie tylko sensu życia, ale szuka konkretnego projektu, wedle którego to swoje życie ma zacząć budować.
Spotkania Metropolity Krakowskiego
z młodzieżą
+ Komuniści zlikwidowali wszystkie przedwojenne katolickie stowarzyszenia młodzieżowe. Trzeba więc było szukać sposobu, żeby tę stratę wyrównać. I tu znalazł się ks. Franciszek Blachnicki, dziś już sługa Boży. Zainicjował on tak zwany „Ruch oazowy". Bardzo się z tym ruchem związałem i usiłowałem go wspierać na różne sposoby. Broniłem przed władzami komunistycznymi, wspierałem finansowo i brałem udział w spotkaniach. Gdy przychodziły wakacje, stale bywałem na tzw. „oazach”, czyli na letnich zgrupowaniach młodzieży należącej do wspomnianego ruchu. Przemawiałem, rozmawiałem z nimi, śpiewałem z nimi piosenki przy ognisku, chodziłem po górach. Nierzadko celebrowałem Msze św., często pod gołym niebem. Wszystko to stanowiło realizację intensywnego programu duszpasterskiego.
Podczas pielgrzymki do mego Krakowa w 2002 roku oazowicze śpiewali piosenkę: „Pan kiedyś stanął nad brzegiem./ Szukał ludzi gotowych pójść za Nim,/ by łowić serca słów Bożych prawdą./ O Panie, to Ty na mnie spojrzałeś,/ Twoje usta dziś wyrzekły me imię./ Swoją barkę pozostawiam na brzegu./ Razem z Tobą nowy zacznę dziś łów”.
Powiedziałem im wtedy, że ta oazowa pieśń niejako wyprowadziła mnie z Ojczyzny do Rzymu. Jej głęboka treść była mi wsparciem, kiedy stanąłem wobec decyzji konklawe. A potem nie rozstawałem się z tą pieśnią w ciągu całego pontyfikatu. Zresztą stale mi ją przypominano, nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach świata. Zawsze przypominała mi ona moje biskupie spotkania z młodzieżą. Oceniam bardzo pozytywnie to wielkie doświadczenie. Przyniosłem je ze sobą do Rzymu. Tu także szukałem jakiegoś jego spożytkowania, stwarzając okazje do spotkań z młodymi. Światowe Dni Młodzieży wyrastają poniekąd z tamtego doświadczenia. [Wstańcie, chodźmy!]