To prawda, że Pan Jezus wybiera miejsca pokorne i ukryte, jak cela s. Faustyny z płockiego klasztoru, aby zapalić cały świat Bożym miłosierdziem. Wciąż jednak potrzeba świadków i apostołów tego dzieła.
W tym miejscu warto przywołać wspomnienie s. Petroneli Uchrońskiej ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, która od 1966 r. jest związana z Płockiem i Białą. – Stan budynków był okropny: czarne ściany, dziurawe dachy – opisuje s. Petronela kamienicę przy Starym Rynku. Pamięta jednak wcześniejsze lata i wspomina niektórych pielgrzymów, przyjeżdżających do Płocka z daleka i po cichu pielgrzymujących do zamkniętego klasztoru. – Pamiętam, jak przyjeżdżali księża i świeccy, aby oglądać miejsce, gdzie była s. Faustyna. Jeden z kapłanów bardzo chciał wziąć stamtąd kamień węgielny pod budowę kościoła w swojej parafii. Takich przypadków było więcej. Po kryjomu wybierałam się i ja w tamto miejsce, zajęte przez zakład wychowawczy. Ktoś jednak zauważył, że tam chodzę, bo wkrótce szczelnie zamknięto furtkę i nie mogłam już tam wracać – mówi s. Petronela.
Świadków potrzeba
Od 1990 r. Wiesław J. Kowalski zaczął więc jeździć śladami s. Faustyny – do Świnic, Krakowa, Warszawy, Wilna. Miał to szczęście, że spotkał jeszcze ludzi, którzy otarli się o apostołkę Bożego Miłosierdzia. Było to przede wszystkim na Wschodzie: na Litwie i Białorusi.
– Zacząłem docierać do osób, które kiedyś pracowały w Wilnie, pamiętały klasztor sióstr i modliły się w Ostrej Bramie i u Świętego Ducha. Ludzie opowiadali mi, że w tych miejscach była Faustyna. Jeździłem do ks. Józefa Grasewicza, pod Grodno. Był on spowiednikiem ks. Michała Sopoćki. Dostałem od niego unikatowy egzemplarz książeczki „Źródło miłości i miłosierdzia”, wydanej w drugim obiegu w 1975 roku. Spotkałem w Wilnie siostrę zakonną, dominikankę, która opowiedziała mi o pierwszym wystawieniu obrazu Jezusa Miłosiernego w Ostrej Bramie. Mam bogatą korespondencję z Ludmiłą Roszko, która współpracowała z bł. ks. Michałem Sopoćką i była współzałożycielką Instytutu Miłosierdzia Bożego. Pamiętam Bronisławę Miniataite, która w 1940 r. uratowała obraz Jezusa Miłosiernego pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego z niszczonego przez komunistów kościoła św. Michała. Sfinansowała jego konserwację i później przekazała do kościoła Ducha Świętego – wymienia.
– Spotkałem też panią Krypajtis-Mayer, która chodziła w Wilnie z s. Faustyną do malarza Kazimirowskiego. Słyszała, jak siostra udzielała wskazówek i uwag malarzowi. Kiedyś Faustyna zwierzyła się jej, że Pan Jezus prosił ją, aby nie robiła więcej poprawek, bo te drobiazgi są nieistotne. Najważniejsze będą łaski Boże, które przez ten obraz będą spływały na dusze ludzkie. I tak też się stało.
Pan Wiesław w czasie swych poszukiwań zebrał ponad 200 reprodukcji i różnych przedstawień Jezusa Miłosiernego. Ale nie w formie i farbie jest istota tego obrazu, lecz w łasce – tak przecież mówił Pan Jezus. – Ale czy Płock zasługuje dziś na tę łaskę i czy chce ją odkrywać i docenić? – zastanawia się Wiesław Józef Kowalski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.