Żeby spotkać św. Mikołaja, trzeba lecieć nie na północ, ale na południe. W portowym mieście Bari na południu Włoch od prawie 1000 lat znajduje się grób świętego biskupa. Postanowiliśmy go odwiedzić.
Lot z Katowic do Bari trwa niecałe dwie godziny. Lądujemy z ks. Rafałem na lotnisku, które nosi imię innego znanego biskupa… Karola Wojtyły. My chcemy pokłonić się św. Mikołajowi, pomodlić się przy jego grobie, przypomnieć jego autentyczną postać i historię. Może zapytać, czy nie denerwują go czerwone krasnale buszujące po sklepach przed świętami, które przywłaszczyły sobie jego imię i dobrą sławę.
Kradzież, ale święta
Bari to stolica Apulii, regionu znajdującego się na obcasie włoskiego buta, dziś drugie co do wielkości miasto południowej Italii. Od zawsze, czyli od czasów rzymskiego Barium, żyło z morza. Było zwróconym na wschód portem, ośrodkiem handlu, punktem strategicznym. Już w IV w. założono tutaj biskupstwo. W IX w. całą Apulię opanowali Saraceni. W 873 r. Bizancjum udało się odbić te tereny z rąk muzułmanów. W 1071 r. z kolei Cesarstwo Bizantyjskie utraciło kontrolę nad miastem. W średniowieczu Bari konkurowało z Wenecją, było punktem zbornym dla rycerzy wyruszających na krucjaty. Jak w wielu włoskich miastach kolejne epoki odcisnęły swoje piętno w architekturze, w sztuce. Te kolejne warstwy istnieją obok siebie, czasem się nakładając, mieszając. Jak składniki na pizzy tworzą unikatowe połączenia. W podziemiach romańskiej katedry św. Sabina (biskupa, pierwszego patrona Bari) można zobaczyć rzymską ulicę i mozaiki z pierwszej katedry, a w krypcie cudowną ikonę Hodegetrii przywiezioną z Konstantynopola. Centrum miasta wypełnia regularna szachownica ulic przecinających się pod kątem prostym. Stare Miasto to nieregularna plątanina wąskich uliczek (z obowiązkowym praniem suszącym się na balkonach) zajmujących mały obszar wychodzący w morze. Wszystkie drogi zaś prowadzą prędzej czy później do bazyliki św. Mikołaja.
Skąd wziął się w Bari święty biskup z Myry (dziś Demre w Turcji)? Historia miała miejsce w 1087 roku. Miasto pod rządami Normanów rozwijało się prężnie. Do pełni sukcesu konieczny był patron odpowiadający randze miasta. Chodziło także o przyciągnięcie pielgrzymów i, nie ukrywajmy, rozwój handlu. Z miasta wyrusza ekspedycja, która mogła mieć kryptonim „San Nicola”. Na trzech statkach płynie 62 śmiałków: kupcy i żeglarze pod wodzą dwóch duchownych Lupusa i Grimoalda. Zatrzymują się w Myrze pod pozorem handlu. W nocy 20 kwietnia włamują się do miejscowej katedry i rabują relikwie z grobu słynnego świętego biskupa. Również Wenecjanie mieli chrapkę na św. Mikołaja, ale ekipa z Bari okazała się szybsza. Kiedy 9 maja 1087 r. ich okręty wracają z wyprawy, mieszkańcy gotują im entuzjastyczne powitanie. Jedna z uliczek na Starym Mieście nosi imię 62 bohaterów, a w muzeum można zobaczyć pergamin z listą śmiałków. Tak kiedyś walczyło się o świętych patronów.
Święty Mikołaj zasługiwał na nową świątynię – relikwiarz. Jej budowa trwała ponad wiek, poświęcono ją w 1197 roku. Osobą, która w decydujący sposób przyczyniła się do jej kształtu, był niejaki opat Eliasz. Jego kamienny tron stoi do dziś za głównym ołtarzem. Bazylika wkrótce została wyłączona spod jurysdykcji miejscowego biskupa i objęta bezpośrednią opieką papieża.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.