Szefowa organizacji Planned Parenthood Cecile Richards zadeklarowała, że jej organizacja nie będzie już pobierać pieniędzy za dostarczanie organów i tkanek dzieci wyabortowanych w jej klinikach.
Kontekstem jej oświadczenia jest skandal, jaki wybuchł w USA po tym, jak dziennikarze śledczy opublikowali na YouTube wiele filmów, z których wynika, że kliniki PP zarabiały na szczątkach dzieci, które zostały w nich zabite. Afera zatoczyła tak szerokie kręgi, że swą dymisję ze stanowiska przewodniczącego Izby Reprezentantów zapowiedział John Boehner, oskarżany przez część swych kolegów z Partii Republikańskiej, że nie dość energicznie starał się o pozbawienie aborcyjnego giganta dotacji publicznych, sięgających około pół miliarda dolarów rocznie. Realna stała się nawet groźba, że bez wsparcia polityków pro-life w ogóle nie zostanie uchwalony przyszłoroczny budżet federalny.
Dla opinii publicznej bulwersująca była lekkość, z jaką wysoka funkcjonariuszka PP między jednym łykiem wina a drugim opowiadała, jak miażdży się ciała dzieci w łonach ich matek, tak, by nie uszkodzić organów przeznaczonych na sprzedaż. Jednak jeszcze większe znaczenie może mieć fakt, że prawo amerykańskie zakazuje czerpania korzyści materialnych z dostarczania organów i tkanek dzieci nienarodzonych. Wiele stanów wszczęło w tej sprawie dochodzenia.
Cecile Richards wciąż utrzymuje, że taka działalność jest zgodna z prawem. Niemniej, kierowana przez nią organizacja postanowiła z niej zrezygnować.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.