Na terenach obejmujących obecną diecezję sandomierską posługują nieprzerwanie od 789 lat.
Z czterech klasztorów, jakie posiadali, pozostały im dwa – w Sandomierzu i Tarnobrzegu. Klimontowski, po kasacie zarządzonej przez władze carskie, służył przeróżnym celom – jako areszt, chlewnia, kurnik, scena teatralna, wreszcie jako szkoła. Drugi klasztor, sandomierski, a właściwie jego pozostałość, noszący wezwanie św. Marii Magdaleny, dzisiaj jest siedzibą Urzędu Miasta.
Dwa z czterech
Istnienie dwóch klasztorów w Sandomierzu może nieco dziwić. Ale powstanie młodszego „brata” pw. św. Marii Magdaleny miało swoje praktyczne uzasadnienie. Nowa fundacja z kościołem (rozebranym w 1860 r.) miała służyć jako schronienie dla zakonników z klasztoru świętojakubskiego, który po lokacji miasta w 1286 r. znalazł się poza murami Sandomierza i był mocno zagrożony przez najazdy tatarskie czy litewskie. O związkach pomiędzy oboma konwentami świadczy istniejąca do dzisiaj Furta Dominikańska, znana powszechnie jako Ucho Igielne. Tędy wiodła najkrótsza droga łącząca oba klasztory, przebiegająca przez uroczy wąwóz świętojakubski. Trzecim pod względem wieku jest kościół i podominikański klasztor w Klimontowie, pochodzący z fundacji (1613 r.) Jana Zbigniewa Ossolińskiego. Ostatni klimontowski zakonnik o. Kornel Mikusiński OP zmarł w 1901 roku. Najmłodszą zaś siedzibą Zakonu Kaznodziejskiego w naszej diecezji jest klasztor tarnobrzeski, powstały w 1676 r. dzięki Zofii Barbarze i Janowi Stanisławowi Amorowi Tarnowskim. Bezpośrednią przyczyną fundacji było powierzenie ojcom opieki nad cudownym obrazem Matki Bożej Dzikowskiej, który chronią już 337 lat.
Po pierwsze: kaznodziejstwo
Sprowadzanie i osadzanie Zakonu Kaznodziejskiego zawsze powodowane było konkretnymi celami. Mieli nawracać i ewangelizować poprzez głoszenie słowa Bożego, stąd też ich nazwa: Ordo Praedicatorum. Sandomierskich dominikanów przyprowadził w 1226 r. sam św. Jacek, który zaledwie trzy lata wcześniej założył w Krakowie pierwszy klasztor dominikański w Polsce. Pracowali tu do 1864 r., kiedy ukazem carskim konwent został zamknięty w ramach represji za pomoc udzielaną powstańcom styczniowym. Po powrocie ze 137-letniego „wygnania” do swego prastarego klasztoru sandomierscy ojcowie kontynuują dzieło poprzedników – głoszą kazania, katechizują, prowadzą duszpasterstwa różnych grup. – Praca w kościele rektoralnym jest dla mnie nowym doświadczeniem, gdyż dotychczas tak się składało, że posługiwałem w parafiach – mówi o. Michał Śliż OP, przeor klasztoru św. Jakuba. – Uprzednio byłem proboszczem w Katowicach, skąd przyszedłem przed dwoma miesiącami do Sandomierza. Wprawdzie praca ma nieco inny charakter, ale tak jak w każdym naszym klasztorze jest nakierowana na duszpasterstwo. Zgodnie z dominikańskim charyzmatem szczególny nacisk kładziemy na liturgię i kaznodziejstwo – podkreśla o. Michał. – Drugą charakterystyczną cechą jest szerokie duszpasterstwo różnego rodzaju wspólnot dostosowanych do specyfiki danego miejsca.
W Sandomierzu bardzo prężnie działa Duszpasterstwo Młodzieży oraz Grupy 2/3, czyli tzw. nieco starszej młodzieży, która ukończyła już studia, pracuje, założyła swoje rodziny. Bardzo duży nacisk w swej pracy ojcowie kładą na sakrament pojednania, również wynikający z ich duchowego charyzmatu. – W Sandomierzu chyba każdy już o tym wie, że można przyjść do nas do spowiedzi w każdym czasie, wystarczy tylko zadzwonić – zauważa o. Śliż.
Ważnym elementem pracy sandomierskich dominikanów jest obsługa turystów, których nie tylko zapoznają z architekturą i pięknem świętojakubskiego kościoła, ale przypominają także o świętości tego miejsca, znaczonego dodatkowo krwią sandomierskich męczenników.
Aż do śmierci
Ojcowie tarnobrzeskiego konwentu oprócz zadań wynikających z reguły zakonnej od 1905 r. niosą posługę parafialną. – Z pewnością praca w klasztorze przy parafii daje większą różnorodność działalności duszpasterskiej – zauważa o. Wojciech Krok OP, który po sześciu latach pełnienia funkcji przeora w Sandomierzu powrócił do Tarnobrzega. – Wchodzi tu w rachubę katechizacja w szkołach oraz prowadzenie różnych grup parafialnych. Choć, należy podkreślić, że każdy nasz klasztor ma jeden wspólny rys dominikański. Gdyż zawsze na pierwszym miejscu stawiamy głoszenie słowa Bożego, do czego jesteśmy powołani, a formy, w jakie to czynimy, mogą być różne.
Ojca Wojciecha w szczególny sposób darzy sympatią młodzież. Być może wyczuwa, że jest to ta grupa, z którą – jak sam dominikanin wyznaje – pracuje mu się najlepiej. – Mimo że lata upływają, to jednak nadal odkrywam radość i pasję pracy z młodzieżą, nie tylko tą gimnazjalną czy licealną, ale również nieco starszą, żyjącą już dorosłym życiem.
Jak wyznaje o. Wojciech, o wyborze zakonu dominikańskiego zadecydował Pan Bóg, zapraszając go do życia we wspólnocie. – Gdzieś na horyzoncie pojawili się dominikanie, których poznałem na rok przed podjęciem decyzji o wstąpieniu do zakonu. Było to w Krakowie w kościele Świętej Trójcy. Dzisiaj, patrząc z perspektywy lat spędzonych w zakonie, czuję się w nim szczęśliwy i spełniony, choć – jak to zwykle bywa – młodzieńcze ideały gdzieś tam się zderzyły z rzeczywistością, odbiegającą od bardzo wysublimowanych i indywidualistycznych marzeń. Ale w moim przypadku zakon dał mi to, czego szukałem i jest moją drogą do Pana Boga. I chcę zostać dominikaninem do końca życia – podkreśla o. Wojciech Krok.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).