O milczeniu, które mówi, symetrycznie działającym Bogu i surrealistycznym sanktuarium w Wałbrzychu mówi Sławomir Zatwardnicki.
Ks. Roman Tomaszczuk: Miałeś kiedyś wizję Matki Boskiej?
Sławomir Zatwardnicki: Wiesz, jesteś już drugą osobą, która o to pyta. Pierwszą był arcybiskup, który wysłuchał mojej konferencji wygłoszonej w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP. Chyba muszą wziąć pod uwagę te głosy i poważnie się otworzyć na takie doświadczenie. (śmiech)
Co w takim razie sądzisz o tych, którzy dzisiaj twierdzą, że mają takie objawienia? Właśnie wróciła młodzież z Medjugorie…
Pozostawiam ocenę objawień tym, do których ona należy. Z kolei z własnych obserwacji mogę powiedzieć, że jest naprawdę wielu ludzi, którzy mają duchowe doświadczenie Matki Bożej; zwykle nawet coś, co można nazwać relacją z Nią. Tego nie wolno lekceważyć, jak zdają się to nieraz czynić nie tylko chrześcijanie innych wyznań, ale również katolicy, na przykład teologowie, którzy w imię źle rozumianej „poprawności teologicznej” lekceważą to, co właśnie powinni brać pod uwagę. Wracając jednak do objawień: wiesz, co według mnie jest najbardziej interesującego w tym temacie? Zapytaj mnie…
Więc pytam: co takiego?
Sam fakt, że to Matka Boża – a nie Chrystus – się objawia; albo, w przypadku fałszywych objawień, że to „anioł światłości”, czyli diabeł, pod Nią się podszywa. Coś musi być na rzeczy! Czy to nie zdumiewające?
Ktoś mógłby powiedzieć, że zastąpiła Boga…
Bóg, mówiąc językiem polityków, steruje przecież wszystkim „z tylnego siedzenia”. A zatem to Jego plan w ten sposób się realizuje. Widzę to tak: jeśli Bóg stał się człowiekiem, to po to, aby człowiek miał udział we wszystkim, co Boże. Według sentencji św. Atanazego, „Bóg stał się człowiekiem, by człowiek stał się bogiem”. Dlatego Maryja sprawia wrażenie bogini. Ale nie trzeba się tego bać – to przecież przyszłość wszystkich wierzących. Taki jest właśnie Bóg chrześcijański, że dzieli się z człowiekiem wszystkim, a więc również sobą samym.
I dlatego Maryja została wniebowzięta?
Tak, bo Bóg jest wierny, a zatem działa – jak to nazywam – „symetrycznie”. Wniebowzięcie Maryi wolno widzieć jako konieczne dopełnienie historii zbawienia. Rozpoczęła się Ona od Maryjnego „fiat”, dzięki któremu Bóg stał się człowiekiem, a swój finał znalazła w swoistym „fiat” Boga, dzięki któremu Niewiasta stała się już uczestnikiem życia Bożego. Dlatego lubię do wszystkich tytułów maryjnych dodawać i ten: „Matka przebóstwionych”. Wniebowzięta już doświadcza tego, co wciąż jeszcze na nas czeka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.