Stacja Lourdes

400 pielgrzymów z archidiecezji katowickiej, 2700 km, 36 godzin w pociągu. Start w Katowicach, finał – u Maryi w Lourdes. Dlaczego wybrali kolej? Bo inaczej wielu chorych i niepełnosprawnych nigdy by tam nie dotarło.

Reklama

Dwanaście mlaśnięć

Dochodzi północ. Lourdes pożegnaliśmy ponad 20 godzin temu. Dyskusjom w pociągowej sali konferencyjnej nie ma końca. Około 3.00 pociąg ma wjechać na dworzec w Katowicach. – Spokojnie i z radością przeżyjmy ostatnie godziny podróży – ks. Roman Chromy, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Ogólnego archidiecezji katowickiej przekazuje przez megafon ostatnie informacje. Wraz z księżmi Wojciechem Bartoszkiem, krajowym duszpasterzem Apostolstwa Chorych i Krzysztofem Tabathem, duszpasterzem służby zdrowia, jest pomysłodawcą i głównym organizatorem pielgrzymki chorych i niepełnosprawnych archidiecezji katowickiej.

Nie kryją wzruszenia i radości. Wśród odgłosów coraz głośniej turkocącego po torach pociągu mieszają się skrajne emocje – od radości po zdenerwowanie i zmęczenie. Nikt nie ukrywa, że sił brak.

– Czy poznałaś te wspaniałe bliźniaczki – pyta mnie ks. Krzysztof i prowadzi do wagonu, gdzie jadą chorzy najbardziej potrzebujący opieki. Krysia – uśmiechnięta blondynka – pokazuje mi zdjęcie swojej siostry sprzed 10 lat. Teraz dopiero odnajduję podobieństwo między dwiema kobietami. – Halinka zadławiła się. Była w śpiączce.

Na co dzień nie wychodzą z domu, teraz przemierzyły ponad 5 tys. kilometrów. – My rozumiemy się bez słów – mówi pani Krystyna. – Siostra wymawia tylko kilka sylab i uśmiecha się albo głośno woła, gdy ją coś boli – dodaje. To Krysia nauczyła ją przełykać, komunikować się prostymi znakami. Jest z siostrą 24 godziny na dobę. Również teraz w pociągu, gdzie przekonują mnie, jak bardzo są szczęśliwe.

– Myśmy od początku wiedzieli, że to jest dar od Boga, takie dziecko – mówi mama Marcinka. Patrzę ze zdziwieniem na mamę tulącą chorego chłopca. – Marcin najbardziej uwielbia modlitwę „Ojcze nasz” – wyjaśnia. – I kiedy mama mówi: „bądź wola Twoja”, Marcin się uśmiecha, więc my nie piszemy intencji, bo wiemy, że wszystko, co Pan Bóg dla nas ma, jest dobre.

Minęła 3.30. Peron czwarty pełen ludzi. To taka nocna Godzina Miłosierdzia – mówi ktoś uspakajającym głosem. – I co teraz? – pytam chwilę przed wyjściem z pociągu – Kolejna pielgrzymka? – Teraz apostolstwo – brzmi nieco dziwna odpowiedź. – Tu mnie przekonali, że choroba może być misją, że to takie powołanie. To się da ofiarować za innych – mówi pani Helena z Tychów.

Wygląda na to, że po tej śląskiej pielgrzymce Apostolstwo Chorych pomnoży swoje szeregi. Bo modlitwa czyni cuda.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama