Warto tę książkę przeczytać. Jedno jest pewne: napisał ją człowiek życzliwy Kościołowi.
Dziennik watykański Johna Thavisa, wydany niedawno przez wydawnictwo Znak to książka fascynująca. Autor – wieloletni korespondent amerykańskiej katolickiej agencji informacyjnej – przebywał w Rzymie ponad 30 lat. Był świadkiem kilku pontyfikatów. Jeździł z papieżem na pielgrzymki po całym świecie. Nawiązał mnóstwo kontaktów, które pozwalały mu zdobywać zakulisowe informacje. Książka jest zapisem jego obserwacji, głównie z ostatnich lat: rozpoczyna się śmiercią Jana Pawła II i wyborem Benedykta XVI, kończy – jego ustąpieniem. Znajdziemy w niej jednak wiele smakowitych opowieści z czasów pontyfikatu Jana Pawła II. Na przykład: niespodzianki podczas powrotu z pielgrzymki do Indii czy afrykańska pielgrzymka z 1988, która wprawdzie miała ominąć RPA z racji apartheidu, ale pogoda na to nie pozwoliła…
Autor opisuje anegdoty, ale i bardzo poważne problemy. Dowiemy się o problemach z dymem podczas konklawe, ale też o sprawie założyciela Legionu Chrystusa, o dialogu z lefebrystami i o dylematach: czy zachować wielki cmentarz z czasów rzymskich, czy też może zrobić wielopoziomowy parking? Czy relikwie św. Piotra są naprawdę jego relikwiami i co znajduje się pod ołtarzem w Bazylice św. Pawła za murami?
Wielka instytucja, rozpaczliwie nieszczelna, zmagająca się z problemami, które czasem z dużym talentem sama generuje. Ludzie, którzy w żaden sposób nie przypominają posągów. Wręcz przeciwnie, nie brak postaci naprawdę barwnych. Nie brak słabości, ale i świętości. Taki obraz zobaczył Thavis w chwili, gdy zaczął pracować w Watykanie. Taki obraz pokazał.
Ale pokazał coś jeszcze: świat mediów. Ciekawy może zwłaszcza dla tych w Kościele, którym przychodzi z nimi się kontaktować. O tym, że ważne są hasła, tematy, sensacja, bieżące problemy wiemy wszyscy. Ale w tle widać problem, z którym trzeba się liczyć. Thavis opisuje poszukiwanie „klucza” do Benedykta XVI. Klucza, przez który można by go opisywać. Papież doprowadzał dziennikarzy do rozpaczy: ledwo taki klucz znaleźli, następnym posunięciem go burzył. Jak tu z takim wytrzymać?
Papież był po prostu chrześcijaninem. I głową Kościoła. Żadnego więcej klucza tutaj nie było potrzeba. Ale na ten pomysł nikt nie wpadł. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ten sam problem miało wielu czytelników. Ten sam problem mają teraz z Franciszkiem. Nie da się go zaszufladkować. Chrześcijaństwo to żaden klucz. Jest zbyt nieprzewidywalne. To druga strona tej książki.
Warto tę książkę przeczytać. Jedno jest pewne: napisał ją człowiek życzliwy Kościołowi.
John Thavis: „Dziennik watykański”. Wydawnictwo „Znak”, Kraków, 2015.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).