To, co uśmierciło post

Prawdziwa duchowość to taka, która wciela się w czyny. Dobrze rozumiał to realizm starożytnych.

Wraz ze wszystkim, co zewnętrzne i widoczne, post jest więc uważany za mało ważny przez tego ucznia św. Augustyna, który z pewnością zadziwiłby swojego mistrza.

W swojej odpowiedzi Abelard nawiąże do tych rozważań, nie bez dodania od siebie wielu innych wypływających z jego przekonań. To, że chrześcijańscy intelektualiści w XII wieku, kwiat środowiska uniwersyteckiego, skąd wyjdzie nowożytna inteligencja, patrzą na ascezę ciała z podobną pogardą jest znakiem zapowiadającym chorobę, na którą cierpimy. Jednym z ich ulubionych motywów, odziedziczonym z filozofii starożytnej, jest odwołanie się do „natury” oraz „potrzeby”. Dobrze, ale co to oznacza? Cały problem polega właśnie na tym, żeby odróżnić prawdziwą potrzebę człowieka od tej narzucanej przez zwyczaje i przesądy. Uczynienie z tej ostatniej prawa oznacza usadowienie się w wygodnej mierności i wzbranianie sobie wszelkiego owocnego wysiłku.

Koncepcja postu jako kary
Obserwację postu w widoczny sposób zniszczyło jeszcze inne zło: duch sądowniczy, który widzi w nim jedynie sposób zadośćuczynienia za grzech. Skutkiem tego pojmowania postu jako kary nie jest tylko uczynienie go smutnym i mało sympatycznym. Rodzi ono także myśl, że można go zamienić na inne równoważne kary. W ten sposób umyka spojrzeniu istotna i niezastąpiona wartość postu: jest to już tylko jeden z wielu sposobów umartwiania się.

To, że ów aspekt kary, która musi być poniesiona, zdominował w końcu mentalność Kościoła, widać w sposób, w jaki teologowie i pasterze posługują się często w tej dziedzinie zasadą zadośćuczynienia. Nawet znakomity Traktat o postach Thomassina (1680 r.) tak się kończy: skoro dawna dyscyplina Kościoła tak bardzo osłabła, chrześcijanin musi zrównoważyć ten niedostatek pokuty przez dodatkowe modlitwy i dobre uczynki.

W tych samych czasach w pewnym zgromadzeniu zakonnym chce się „wynagradzać” także za liczne naruszenia Reguły w zakresie postu poprzez inne „wstrzemięźliwości”. Zarządza się więc, że mnisi będą pościć (chodzi oczywiście o złagodzoną formę postu) w każdy piątek okresu Wielkanocy. W tym przypadku zadośćuczynienie ma tę zaletę, że pozostaje w domenie odżywiania, ale niepowodzenie jest przez to tylko bardziej jasne: czy dodając do kalendarza Reguły kilka piątków, wynagrodziło się za zaniedbanie całej obserwancji?

Podobnie również w połowie XIX wieku ojciec Muard usłyszy o wynagradzaniu za złagodzenie postu poprzez bardzo ścisłą wstrzemięźliwość, o której powiedziałem. Tym razem wynagradzanie jest oczywiście dość ciężkie, ażeby rzeczywiście ofiarować pokutę równego rzędu, jednak nie zastępuje ona bardziej niż jakakolwiek inna działania i dobrodziejstw postu.

I tak w Kościele zapanował system wynagradzania, zastępując post zamiennikami, które zgodnie narzucały uprawnione władze. Ocalona była zarówno sprawiedliwość jak miłosierdzie: Pan otrzymał swoją należność, a grzech swoją karę. Ale choć tak czujna, owa kontrola wymian przeoczała to, co najważniejsze: bogactwo znaczeń i wielorakość zalet postu sprowadzonego do niewdzięcznej roli kary. To zubożone wyobrażenie o poście przysłużyło mu się niewątpliwie bardziej niż cokolwiek innego. Po pierwsze, oczywiście, zachęcając do zastąpienia go innymi rzeczami uważanymi za równie ciężkie. Ale również dlatego, że pokazywało go jako jedną z tych „okropnych” rzeczy, którą zasada kanoniczna chce, aby możliwie jak najbardziej „ograniczano”. Stąd, owe przyzwolenie wszystkich, tych którzy prawo ustanawiają i którzy mu podlegają, na ciągłe łagodzenie dyscypliny i jej ostrości.

Tak uderzająca, w ciągu tych wieków nieubłaganego schyłku, stała tendencja do pomniejszania postu nie wynika jedynie z zaniedbania i bierności. Bierze się ona bardziej z kryzysu myślenia. Post uśmierciło ciasne pojęcie, w którym go zamknięto. Pojmowany jako wymiar sprawiedliwości, lub w najlepszym wypadku ofiara, był on w szczególny sposób narażony na zaniknięcie w wieku, w którym grzech miał stracić na znaczeniu, gdy strach przed Boską sprawiedliwością miał coraz bardziej ustępować miejsca niemal wyłącznemu podkreślaniu Jego dobroci.

Zastąpienie postu posłuszeństwem?
Zachodni monastycyzm nie potrafił rozszerzyć tej wąskiej koncepcji postu do rozmiarów własnej tradycyjnej doktryny. Przytoczyłem przed chwilą dwa przypadki ze środowisk zakonnych, gdzie odejście od postu chciano „wynagrodzić” innymi ascetycznymi praktykami, jak to czyniono w ówczesnej społeczności Kościoła. Tymczasem istnieje inny, o wiele bardziej skuteczny sposób, aby uwolnić się nie tylko od postu, lecz również od wszelkich umartwień ciała. Jest nim życie we wspólnocie, zwłaszcza posłuszeństwo, jeden z substytutów owych zewnętrznych „umartwień”.

Autorem teorii tejże substytucji jest Cuthbert Butler, który przypisuje ją św. Benedyktowi we własnej osobie. Według tego angielskiego benedyktyna z początku wieku, św. Benedykt miał zerwać z wcześniejszą niż życie monastyczne tradycją kładącą nacisk na ascetyczne praktyki, ażeby zwrócić życie religijne w kierunku innego ideału: pełnego życia we wspólnocie z najwyższym, bowiem duchowym, wyrzeczeniem polegającym na posłuszeństwie.

Wierzenie w to, że św. Benedykt wyeliminował umartwianie ciała z życia zakonnego jest, jak powiedziałem, błędem, czego dowodzi nasza własna niechęć do jego naśladowania. Owszem, Reguła kładzie nacisk na życie we wspólnocie oraz wewnętrzną pokorę przez posłuszeństwo. Jednak ów nacisk, który w ogóle nie jest dla niej szczególny, nie oznacza, że inne elementy zakonnej ascezy nie są ważne. Bez względu na to, jak cenne są wspólnotowe wartości i wzniosłe posłuszeństwo, osobista asceza polegająca na poście i podobne praktyki odnoszące się do ciała pozostają niezastąpione, ponieważ są praktykami innego rzędu.

***

Adalbert de Vogüé, Kochać post, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11