Legendarne krakowskie duszpasterstwo dominikanów świętowało w październiku 50 lat istnienia. Czym „Beczka” dziś przyciąga studentów? Czy ma silną konkurencję?
Siła marki
Szukając klucza do wyjaśnienia fenomenu popularności akurat tego duszpasterstwa, na pewno trzeba wskazać na niezwykłe osobowości jego opiekunów, ojców Pawłowskiego, Kłoczowskiego, Badeniego, Krzysztofowicza, a współcześnie Macieja Okońskiego i Adama Szustaka. Dominikanie zawsze starannie przygotowywali kolejne „nominacje” na liderów „Beczki”. nikt tu nie trafiał przypadkowo, każdy też pozostawił na wychowankach swój osobny ślad. Z Joachimem Badenim OP związany jest na przykład działający w ramach „Beczki” ruch Odnowy Charyzmatycznej. Pod koniec lat 80. w porannej „siódemce” uczestniczyło codziennie kilkaset osób. Rozmach był tak duży, a pomysły tak szalone, że zakon musiał włączyć dyskretny hamulec.
Kryzys przyszedł wraz z… wolnością, jak we wszystkich duszpasterstwach. Trwał niemal dekadę. Dziś „Beczka” znów tętni życiem. To nie jedna, a kilkanaście grup dyskusyjnych, modlitewnych i charytatywnych. W ciągu tygodnia przez duszpasterstwo akademickie przy klasztorze ojców dominikanów przewija się ok. 400–500 osób. Trochę też dlatego, że dla studentów to po prostu jedno z kultowych miejsc, gdzie wypada bywać. Po pół wieku to już sprawdzona marka. A dziś młodzież ceni i lubi „markowe” rzeczy.
Późny start
Ksiądz Jacek Stryczek, przed laty duszpasterz akademicki u św. Anny, a dziś u św. Józefa na Podgórzu, też przeszedł przez „Beczkę” – w okresie charyzmatycznym. Pytany o źródła trwałości jej sukcesu podkreśla zasługi całego zgromadzenia, któremu udało się stworzyć pewien standard pracy ze studentami, który świetnie się sprawdza. – Zmieniają się oczywiście bohaterowie, frontmeni, ale przecież adresat wciąż pozostaje ten sam: młodzi ludzie z aspiracjami – zauważa ks. Jacek. Grzegorz Chrzanowski OP, krakowski subprzeor, dodaje do tej definicji dwie rzeczy. Po pierwsze, kaznodziejską jakość, z której zresztą dominikanie zawsze słynęli. – Po drugie, tutaj od młodzieży sporo się wymaga, ale też dużo oferuje. Patrzę na to trochę z boku, bo sam pracowałem raczej z młodzieżą szkół średnich, ale widzę, jak dużo pracy i pomysłów wciąż można znaleźć w „Beczce” – wylicza były szef „W drodze”.
Dominikanie pracują ostro, bo czują oddech konkurencji na karku. Co prawda to już nie te czasy, gdy w Krakowie aktywnie działało 29 ośrodków DA, jak w latach 80., ale też nie duszpasterska pustynia lat 90., gdy kaplice akademickie świeciły pustkami, a młodzież alergicznie podchodziła do każdej wspólnoty. Wbrew obiegowym opiniom od kilku lat rośnie liczba studentów przychodzących na spotkania, choć – jak zauważa ks. Stryczek – zjawiają się później niż kiedyś. – To jest taki przesunięty start, czasem wręcz na samą końcówkę studiów, gdy człowiek nagle odkrywa, że w jego życiu wciąż nie wydarzyło się nic ważnego. I wtedy przychodzą do nas – mówi duszpasterz.
Jeden procent
Pół wieku „Beczki” robi wrażenie… ale nie w Krakowie. Tu wszystko ma dłuższą metrykę, także DA. Ksiądz Dariusz Talik od 3 lat kieruje najstarszym polskim duszpasterstwem akademickim – u św. Anny (powołanym 87 lat temu przez kard. Sapiehę). To także centralne DA w Krakowie, więc ks. Dariusz wie, co słychać w całym mieście. Wylicza, że przed wakacjami stałą formacją objętych było w 18 ośrodkach ponad 1800 osób, czyli ok. 1 procenta wszystkich studiujących w Krakowie. Dużo to czy mało? – Ja się z tego procenta cieszę, bo odnoszę go do sytuacji w dużej miejskiej parafii, gdzie zebranie 20–30 osób tak zaangażowanych graniczy dziś z cudem. A trzeba do tej liczby dodać jeszcze studentów przychodzących na spotkania otwarte – zastrzega ks. Dariusz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).