Oj, narazili się ostatnio dwaj polscy biskupi opinii publicznej. Z zupełnie różnych zresztą powodów i zupełnie innym środowiskom. A ja najbezczelniej w świecie uważam, że mają rację.
Hmm… Jak zabrać głos w dyskusji, żeby nie dolać oliwy do ognia? Może spróbuję nie wytaczać armat epitetów, nie używać miecza ostrych sądów etc., a stanę na polu tej walki nawet bez kija. Z otwartymi rękami i uśmiechem :). I bez procy w zanadrzu ;)
Nie znam powodów, dla których abp Hoser zdecydował o tym, by ks. Lemański nie odprawiał Mszy w Jasienicy. Domyślam się, że chodziło o to, by nie ugruntowywać w parafii podziału. Były jej proboszcz sprawując tam posługę duszpasterską nie musiał nic mówić. Sama jego obecność na pewno nie sprzyjała wyciszeniu emocji. Dla mnie decyzja, by odsunąć ks. Lemańskiego jest naprawdę jak najbardziej zrozumiała. Co nie znaczy, że on sam i jego zwolennicy nie mogli się poczuć nią po raz kolejny upokorzeni. Niestety. W takich sytuacjach nawet drobiazgi urastają do rangi wielkich problemów, nie mówiąc już o sprawach poważniejszych.
Wcale się jednak nie dziwię, że po niedzielnych zajściach w kościele Arcybiskup zdecydował o czasowym zamknięciu kościoła. I wbrew różnym komentarzom nie jest to decyzja nie mająca precedensu, niebywała itd., itp. Wystarczy przypomnieć, że historycznie rzecz ujmując istniała i była stosowana kara tak zwanego interdyktu. Jeśli w jakimś miejscu dochodzi do rzeczy uwłaczających czci należnej Bogu – a zakłócanie Eucharystii dla jakichś rozgrywek na pewno czymś takim jest – to decyzja jest jak najbardziej słuszna. Bóg jest święty. Liturgia, podczas której jest obecny wśród wierzących w swoim słowie, a później także pod postacią Chleba i Wina też. Wszystkim, którzy chcą Go wikłać w rozgrywki między parafianami i byłym proboszczem a innymi księżmi i biskupem, trzeba jasno powiedzieć: tak absolutnie nie można. I jestem gotów na kolanach błagać wszystkich, by takich rzeczy przenigdy nie robili.
Drugim biskupem, w którego obronie przychodzi mi stanąć jest ordynariusz opolski bp Andrzej Czaja. On z kolei naraził się zatroskanym o wierne zachowywanie depozytu wiary. Choć do ortodoksji – proszę mi wierzyć – naprawdę jestem przywiązany, moim zdaniem nie ma powodu, by jego wypowiedzi uważać za sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Więcej, on po prostu ma rację. Nie chcę tu analizować każdego zdania z jego niedzielnej wypowiedzi czy tego, co powiedział w wywiadzie dla KAI. Zwrócę tylko uwagę na konkluzję: sprawę czyjegoś zbawienia czy potępienia musimy zawsze zostawiać Bogu. Ktoś się z tym nie zgadza? Ja zgadzam się w pełni. Tylko Bóg, znając najtajniejsze zakamarki ludzkiego serca, może wydać wyrok potępienia.
Wierząc, że łaskawy i miłosierny Bóg chce zbawienia każdego człowieka, mam też nadzieję, że patrzy na nas trochę jak na małe głuptasy. Pełna świadomość popełnionego zła? Pełna dobrowolność? (Przypominam, obie potrzebne, by czyn materialnie poważnie przekraczający Boże przykazanie mógł stać się grzechem ciężkim). Nie odmawiając człowiekowi prawa do działania świadomego i dobrowolnego mam nadzieję, że Bóg dopatrzy się w naszych złych czynach więcej okoliczności łagodzących niż się nam może wydawać…
My natomiast, strzegąc zasad moralnych czy tocząc rozgrywki o takie czy inne sprawy zawsze powinniśmy tez pamiętać o dwóch pierwszych przykazaniach dekalogu: On jest Bogiem, nie my. Nie wolno nam się stawiać na Jego miejscu. On jest świętym Bogiem i pod żadnym pozorem nie wolno nam Go używać jako tarczy, miecza czy włóczni w naszych ludzkich sporach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.