Sytuacja w Syrii jest dramatyczna. Ostrzeliwane są nawet szkoły, ginie coraz więcej niewinnych ludzi. Nasz kraj potrzebuje wsparcia – apeluje melchicki arcybiskup Aleppo Jean-Clément Jeanbart.
Miasto od kilku dni znajduje się pod nieustannym obstrzałem. Zginęło ponad 100 osób, w tym co najmniej 30 dzieci. Na skutek działań islamskich fundamentalistów pogarsza się sytuacja syryjskich chrześcijan.
„Pociski spadają praktycznie wszędzie. Jest coraz więcej ofiar, zniszczenia są naprawdę ogromne. Ta wojna toczy się w mieście pełnym ludzi. Jesteśmy bombardowani z samolotów, ostrzeliwani z dział, czołgów, moździerzy. Ostrzeliwane są nawet szkoły. Niestety rebelianci starają się wmieszać w ludność cywilną. Próby ich schwytania powodują masakry także dzieci i kobiet – mówi abp Jeanbart. – Mieszkańcom wielu miasteczek i wiosek rebelianci próbują narzucić prawo koraniczne. Jeden z księży opowiadał mi, że w swojej wiosce nie może nawet nosić krzyża, zakazano też publicznego pokazywania jakichkolwiek oznak chrześcijańskich. Nie wolno im używać kościelnych dzwonów. To Boże Narodzenie jest dla nas naznaczone krwią i smutkiem. Coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z faktu, że ta wojna ma na celu zniszczenie Syrii. Nie tracimy jednak nadziei, że rozmowy pokojowe zostaną wznowione i przyniosą upragnione porozumienie i pojednanie”.
Sytuacji chrześcijan w Syrii poświęcona była debata zatytułowana „O co prosi Syria?”, która miała miejsce w międzynarodowym centrum ruchu Komunia i Wyzwolenie w Rzymie. Udział wzięli między innymi włoski minister obrony Mario Mauro i redaktor naczelny rzymskiego dziennika Il Messaggero Vito Germano Virman Cusenza. Prefekt Kongregacji dla Kościołów Wschodnich kard. Leonardo Sandri stwierdził, że chrześcijanie w krajach o muzułmańskiej większości nie mogą się zadowolić statusem grupy chronionej przez jakiś reżim. Muszą, jako pełnoprawni obywatele, budować dobro wspólne tamtejszych społeczeństw, korzystając z wolności słowa i wyznania.
Kard. Leonardo Sandri zwrócił też uwagę na ojcowską troskę papieża o Syrię i o jej umęczoną ludność. Franciszek w swoich wypowiedziach stale powraca do tamtejszej sytuacji. Podkreśla, że nie można się pogodzić z myślą o Bliskim Wschodzie bez chrześcijan, którzy są tam przecież obecni od dwóch tysięcy lat. Prefekt Kongregacji dla Kościołów Wschodnich wspomniał też słowa Ojca Świętego z niedawnego wywiadu dla włoskiego dziennika La Stampa o „ekumenizmie krwi”. Chrześcijan zabija się po prostu za to, że są wyznawcami Chrystusa. Ich prześladowców nie interesuje, do którego z wyznań chrześcijańskich należą.
Potwierdzają to bezpośrednie świadectwa z Syrii – przypomniał kard. Sandri, przytaczając niektóre z nich. Wskazał ponadto, że w tym kraju i na całym Bliskim Wschodzie konieczna jest właściwa edukacja. Błędne rozumienie człowieka i świata prowadzi do niszczenia godności osoby ludzkiej. Jako wprost diabelski tego przykład szef watykańskiej dykasterii katolickich Kościołów wschodnich wymienił użycie broni chemicznej. Wyraził przy tym zadowolenie z faktu, że w Damaszku udało się stosunkowo szybko doprowadzić za aprobatą syryjskiego rządu do zniszczenia w całości tamtejszego arsenału chemicznego.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).