- Nie mieli przez nas życia. Przechodni pokój, cztery metry na dwa, codziennie pełen młodzieży. Nie rozumieliśmy wtedy myśli ks. Blachnickiego ani zamiarów ks. Salawy, ale on otworzył nam i swój pokój, i swoje serce - mówi Krzysztof Luber.
Lata 70. ub. wieku. Wystawialiśmy misterium maryjne. Miałam straszną tremę. Przede mną jedna kwestia. I pamiętam słowo, przy którym zacięłam się i które powtarzałam przerażona chyba z pięć razy: „Jerozolima” – śmieje się dziś Magdalena Gąsiorek. – To pierwszy obraz, jaki mi przychodzi na myśl: początki oazy w parafii Chrystusa Króla w Bielsku-Białej-Leszczynach.
Na chwilę czy na stałe?
– Mój pierwszy obraz: Sidzina Wielka Polanka i pierwsze rekolekcje – opowiada Katarzyna Wojtasik – Siano, lodowata woda ze strumienia, przeciekający dach, dymiący piec, a przy tym wielka życzliwość ludzi, którzy nas tam przygarniali. – Gitara i śpiew w czasie Mszy św. Do dziś, kiedy słyszę dźwięk gitary przy ołtarzu, czuję się radosny jak 40 lat temu – wspomina Krzysztof Luber. – Wspólna modlitwa. Nie wiedzieliśmy, o co w tym wszystkim chodzi, ale od samego początku dużo wspólnie się modliliśmy – uzupełnia Maria Pająk. – Zapamiętałem spojrzenie naszego proboszcza śp. ks. prałata Henryka Noworyty i jego pytanie, kiedy chcieliśmy zagrać na Mszy św.: „A to tak na chwilę czy na stałe?”. Nie lubił prowizorek i tymczasowości. Tę odpowiedzialność chyba każdy z nas – z tej pierwszej dwunastki – nosi w sobie od 40 lat – dodaje ks. Edward Kobiesa, proboszcz parafii św. Maksymiliana Kolbego w Nowej Wsi, a przed 40 laty oazowicz rodzącej się wspólnoty Ruchu Światło–Życie na Leszczynach.
Cała piątka: Magdalena Gąsiorek, Katarzyna Wojtasik, Maria Pająk, Krzysztof Luber i ks. Edward Kobiesa, przyjechała na jubileuszowe spotkanie leszczyńskiej oazy. W latach 80. i 90. byli najprężniejszą – nawet kilkusetosobową – wspólnotą w archidiecezji krakowskiej. Drogowskazem dla wszystkich stały się dziś słowa oazowej Piosenki Roku: „Potrzeba nam narodzić się na nowo, by światu nieść Ewangelię, aby nieść światło Jezusa Chrystusa Pana i Zbawiciela. Więc obudź się i ruszaj, zawierz Mu swój los. Niech cały świat usłyszy Słowo, by narodzić się na nowo...”.
Oaza i kierunek
– To spotkanie pokazało nam wszystkim, że wciąż jesteśmy młodzi i piękni – Kościół jest młody. Bo czy najlepszego przykładu takiej młodości ducha nie dał nam bł. papież Jan Paweł II; też od początku oddany idei ruchu oazowego, zapoczątkowanego przez ks. Franciszka Blachnickiego – mówi Krzysztof Luber. – Zdarza się, że nie widzimy się parę lat, ale mamy telefony, czujemy ze sobą więź. To nie jest tani sentyment. To „na stałe czy na chwilę” zostało zakorzenione w nas przez ks. prałata Noworytę, ks. Stanisława Salawę – pierwszego moderatora – i kolejnych księży. Przenieśliśmy to na życie rodzinne czy na życie w samotności. Wtedy zaprosiliśmy Pana Boga do naszego życia i On nas wciąż prowadzi.
W czasie jubileuszowego spotkania leszczyński kościół wypełniło ponad 250 oazowiczów z małżonkami, licznymi gromadkami dzieci. Nie zabrakło moderatorów, dawniej leszczyńskich wikariuszy i kapłanów, którzy wyrośli w tym środowisku. – Wtedy sami nie zdawaliśmy sobie sprawy, że będzie nam samym dane, żebyśmy w tym dobrym wytrwali – dodaje Magdalena Gąsiorek. – W 1973 roku każdy z nas odpowiedział na krótkie zaproszenie ks. Stanisława Salawy: „Przyjdź na spotkanie”. Nie było salek, kościół był mały, budowa dopiero ruszyła później. – Było nas dwanaścioro. Razem tworzyliśmy coś wówczas dla nas niewyobrażalnego, nowego – mówi Krzysztof Luber.
– Kolejni księża umiejętnie pokazywali nam wartość modlitwy, ale też zwyczajnie uczyli życia. Nauczyli współpracy ze sobą – każdy z nas dojrzewał ze świadomością, że jesteśmy sobie bezwzględnie potrzebni nawzajem. – Jako oazowicze oczywiście pomagaliśmy przy budowie kościoła – opowiada ks. Edward Kobiesa. – Potem nawet jak byłem klerykiem w krakowskim seminarium i przyjeżdżałem do domu, szedłem na budowę. Ksiądz proboszcz Noworyta zawsze mi powtarzał: „Ucz się, bo jak nie będziesz budował, to będziesz remontował”. Od 22 lat jestem proboszczem i faktycznie, gdybym nie znał się na pracy budowlanej (a poznałem ją właśnie wtedy), to by mnie niejeden inżynier z torbami puścił.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.