Czego Pani chciała? Może opisać życie w slumsach? Nie pani pierwsza i nie ostatnia. Mam coś opowiedzieć? Nie ma sprawy. Mam 14 lat....
Estela
Wygląda na około 16 lat. To fragment naszej rozmowy:
- Nie rozumiem, po co pani tutaj przychodzi. Oprócz głodu i choroby niczego się tu nie znajdzie.
- Jestem na wycieczce, chciałam poznać nie tylko samo centrum miasta. Dotarłam tutaj właściwie przypadkiem…
- I co? i Pani z miasta nigdy nie widziała czegoś takiego? To nasz świat i nie potrzebujemy w nim intruzów!
- Ale ja jestem tylko na chwilę, chciałam…
- Czego Pani chciała? Może opisać życie w slumsach? Nie pani pierwsza i nie ostatnia. Mam coś opowiedzieć? Nie ma sprawy! Mam 14 lat. Mieszkam z matką i ojczymem…
- Nie o to mi chodzi…
- A o co? O tanią sensację? O to, że utrzymuje się z prostytucji?!
- Czy mogłabym Ci jakoś pomóc?
- Ile ja już to razy słyszałam! Wy miastowi przyjeżdżacie, obserwujecie, a potem wypisujecie w swoich gazetach. A my zostajemy tu i nic się w naszym życiu nie zmienia! (…)
Porażające spotkanie. Przed naszym miała takich kilkanaście. Tego wieczoru dużo rozmyślałam nad tym, co zobaczyłam w slumsach...
Niños de la calle[4]
Właściwie powinnam powiedzieć: co zobaczyłabym w Peru. Problem dzieci ulicy jest jak najbardziej prawdziwy, natomiast sama nie miałam jeszcze okazji przyjrzeć mu się osobiście. Sytuacja dzieci w Ameryce Południowej, m.in. w Peru jest trudna. Świadczą o tym nie tyle dane statystyczne, co relacje przebywającymi z tymi dziećmi osób. A są nimi misjonarze: siostry zakonne, księża, a także świeccy wolontariusze. Wielu z nich zapisuje swoje przemyślenia, a jednocześnie przybliża swoją pracę, pisząc internetowe blogi. To relacje autentyczne i aktualne. Bogate w informacje, opisujące rzeczywistość stanowią nieocenione źródło wiedzy.
Na tych terenach panuje olbrzymi kontrast ekonomiczny i społeczny. Skomplikowane są sytuacje rodzinne. Ojcowie często wyjeżdżają w celach zarobkowych do Stanów czy Europy. Matki muszą utrzymywać liczne potomstwo. Często opuszczają rodzinne strony, jadą do pracy gdzieś w pobliżu, ale jednak zostawiają dzieci samym sobie. Mówi się, że na ulicy wyrasta ich trzecie pokolenie. Narkotyki, prostytucja, kradzieże to ich rzeczywistość. Nie widzą możliwości zmiany. Choć istnieje wiele organizacji, które niosą im pomoc, sytuacja na razie nie została opanowana. Nie znaleziono do tej pory sposobu, aby zmniejszyć liczbę niños de la calle.
Może trzeba tę sprawę jeszcze raz mocno nagłośnić? Może pomocne będą w tym akcje typu „Adopcja na odległość”, które nie są obecnie popularne wśród społeczeństwa? Może musi powstać jeszcze wiele artykułów zwracających uwagę na ten problem? Jedno jest pewne. Każde dziecko, nawet ulicy jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym[5].
Przypisy
Przy pisaniu tekstu korzystałam z następujących stron: Dzieci ulicy w Peru; Mówią na nie 'piranias'; Misjonarz w Andach; Operuję w Peru.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).