Grupa młodych posłów niemieckiej chadecji zaproponowała wprowadzenie specjalnego podatku na stabilizację systemu ubezpieczeń społecznych, którego wysokość byłaby uzależniona od liczby dzieci. Opozycja krytykuje: To kara dla osób bezdzietnych!
Jak informuje we wtorek dziennik "Die Welt", propozycja nowego podatku została już przedstawiona niemieckiej kanclerz Angeli Merkel. Pomysł młodych chadeków przewiduje, że po skończeniu 25 lat każdy obywatel Niemiec przeznaczałby pewien procent swoich dochodów na stabilizację systemu ubezpieczeń społecznych. Osoby bezdzietne uiszczałyby 1-procentowy podatek, osoby z jednym dzieckiem - o połowę mniej, zaś rodzice co najmniej dwojga dzieci byliby zwolnieni z tego podatku.
Uzyskane w ten sposób środki byłyby przeznaczanie na tzw. rezerwę demograficzną, która w przyszłości pomogłaby złagodzić finansowe konsekwencje starzenia się społeczeństwa.
Pomysłodawcy tłumaczą, że chodzi im o społeczną sprawiedliwość. W przytaczanym przez "Welt" dokumencie argumentują, że osoby, które nie mają dzieci, albo mają tylko jedno dziecko, są w korzystniejszej sytuacji niż ci z ich pokolenia, którzy decydują się na więcej dzieci. Było to do przyjęcia dopóki w każdym pokoleniu rodziło się wystarczająco dużo dzieci. Ponieważ tak już nie jest, należy podejść do sprawy bardziej indywidualnie - oceniają młodzi chadecy.
O propozycji swoich partyjnych kolegów z rezerwą wypowiedziała się niemiecka minister ds. rodziny Kristina Schroeder, która sama jest młoda matką jednego dziecka. "Uważam, że rozsądniejszym rozwiązaniem jest wspierać tych, którzy chcą mieć dzieci, zamiast karać bezdzietnych" - oświadczyła w rozmowie z dziennikiem "Die Welt".
Za pomysłem młodych chadeków jest z kolei bawarska minister spraw socjalnych Christine Haderthauer. Jej zdaniem system ubezpieczeń społecznych nie jest do końca sprawiedliwy. "Ci, którzy myślą o przyszłości i mają dzieci, nie mogą ponosić takich samych ciężarów jak ci, którzy z jakichś powodów tego nie robią" - oceniła.
Opozycyjni socjaldemokraci zdecydowanie odrzucili pomysł obciążenia bezdzietnych dodatkowym podatkiem. "Trzeba szanować wybory życiowe, i nie karać za nie" - oceniła wiceprzewodnicząca frakcji SPD Dagmar Ziegler. O wiele ważniejsze - dodała - jest wsparcie i ulgi dla rodzin o niskich dochodach i walka z ubóstwem wśród dzieci i osób starszych.
Według statystyk z 2011 r. na jedną mieszkankę Niemiec przypada średnio 1,39 dziecka. W porównaniu do wielu państw europejskich Niemcy są daleko w tyle, gdy chodzi o współczynnik dzietności. We Francji np. na jedną kobietę przypada dwoje dzieci. Aby utrzymać stabilny rozwój populacji współczynnik dzietności powinien wynosić 2,1.
Od wielu lat w Niemczech utrzymuje się ujemny przyrost naturalny, a liczba ludności powoli spada; w 2010 r. populacja RFN skurczyła się o 0,1 proc., do 81,7 mln. Narastają obawy przed skutkami kryzysu demograficznego dla gospodarki oraz systemu ubezpieczeń społecznych.
Dlatego rząd kanclerz Angeli Merkel już w poprzedniej kadencji wdrożył kosztowną politykę prorodzinną, której celem było przede wszystkim ułatwienie mieszkankom Niemiec pogodzenia życia rodzinnego z karierą zawodową.
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.