Boże Narodzenie. W te święta szczególnie chyba życzymy sobie nawzajem pokoju. Tym gorzej brzmią informacje ze świata.
Chrześcijanin, by być sobą, ciągle musi czerpać ze Słowa, w którym jest życie będące światłością na mrocznych ludzkich ścieżkach. Wobec tego Słowa, które dla naszego zbawienia stało się ciałem i zamieszkało wśród nas, bledną wszystkie inne.
Jest skuteczna broń, jedyna, jaką chrześcijanie wszystkich wieków pokonywali światowe zagrożenia.
W wielu chrześcijańskich krajach świata w tych dniach kolejki stoją już tylko w sklepach.
Każde przejście ulicami miasta z procesją jest wyznaniem wiary, jest wejściem Boga w normalne, codzienne życie ludzi. Wspólne przejście w procesji ludzi, których dotychczas dzieliła granica państwa, jest zwycięstwem jedności w Bogu.
Wszystko to prawda, ale nie w Moskwie, a w Petersburgu, nie samochody, ale rowery i nie rozdają, a kradną. Tak miano odpowiedzieć w mitycznym Radiu Erewań, symbolu zakłamanej propagandy, na pytanie czy prawdą jest, że w Moskwie rozdają samochody.
Większość naszych parlamentarzystów deklaruje się jako katolicy. Dla nich list przypominający w niezwykle ważnej kwestii stanowisko Kościoła, którego są członkami, to wsparcie.
Trochę mnie dziwi, gdy odkrywam wśród swoich współwyznawców triumfalistyczną wizję Kościoła. Kościoła, który słowem Bożym zawojuje cały świat i rzuci wszystkich niedowiarków, heretyków i odszczepieńców na kolana. Może to i piękna perspektywa, ale chyba niezgodna z tym, co swoim uczniom zapowiedział Jezus Chrystus.
Obrona tego dnia, jako przynajmniej częściowo świątecznego, jest ważna dla przyszłości polskich katolików.
Sporo się ostatnio pisało o maturze z religii. Niespecjalnie lubię ten temat komentować. Bo często trzeba by zacząć od wytknięcia wypowiadającym się mizernej znajomości tematu. Dlatego w sumie ucieszył mnie zamieszczony w Dzienniku komentarz Piotra Zaremby.