Problem wykorzystywania nieletnich musi obchodzić każdego z nas.
W tym roku Kościoły wschodnie obchodzą Święta Zmartwychwstania Pańskiego 5 maja.
Papież zachęca proboszczów do wniesienia wkładu w prace Synodu.
Postulator procesu kanonizacyjnego Papieża - Polaka o jego dziedzictwie.
Chyba, że uważa Pan, że Bogu należy powiedzieć, jakiej jedności sobie życzymy, a jakiej absolutnie nie. Tyle tylko, że to już nie jest modlitwa...
2. Współcześni prawosławni czy luteranie nie odeszli z Kościoła katolickiego. Nigdy w nim nie byli. Dlatego porównanie do marnotrawnych synów jest chybione. I nie jest prawdą, ze stawiają jakieś warunki. Ot, prowadzimy teologiczne dialogi, w których zgłębiamy wspólnie nasze doktryny, by zobaczyć, co nas łączy, a co naprawdę dzieli. Wspólnie się modlimy, wspólnie podejmujemy rózne dzieła, czasem też wspólnie za wiarę umieramy.
3. Nikt nie każe modlić się w protestanckim zborze. Ale prosić Boga o jedność chrześcijan można nawet we włąsnym domu...
4. Nie, więcej juz nie komentuję, bo rece opadają
To wszystko dobrze. Ale problem jest gdzie indziej.
Przywódcy Kościołów chrześcijańskich, jeśli rzeczywiście chcą jedności, powinni:
- uzgodnić, jak pojmują jedność,
- uzgodnić w co wierzą, zidentyfikować różnice teologiczne i je usunąć,
- powołać wspólne grupy robocze, które miałyby za zadanie przygotować dokumenty o jedności,
- uzgodnić sprawy jurysdykcji,
i pozbyć się wzajemnych uprzedzeń, co jest, moim zdaniem, nie łatwą sprawą.
Bez rzeczywistego, a nie na pokaz, zaangażowania przywódców Kościołów, możemy się spotykać, modlić się i wspólnie podejmować partykularne działania jeszcze przez setki lat.
Ale w sumie nie wiem. Wydaje mi sie za to, że żeby odpowiedzieć na to pytanie warto by przeanalizować jedyną maryjną encyklikę Jana Pawła II, Redemtoris Mater .
http://papiez.wiara.pl/doc/379024.REDEMPTORIS-MATER
Jeśli Jan Paweł II był za, to tam musiałby zostawić jakiś delikatny ślad tych swoich poglądów
Pogłębianie wzajemnego zrozumienia umożliwia dostrzeżenie tego, co wspólne. Tak, jak stało się to we wspólnej deklaracji o usprawiedliwieniu. Bez niwelowania i naginania tego, co nas różni. Naszą drogą jest droga wzwyż, ku Bogu. Ona nigdy nie może być błędem.
Założenie, że my nie mamy się z czego nawracać jest samooszukiwaniem się i czynieniem Boga kłamcą. Widzi Pan problem w tym, że jest Pan wezwany do nawrócenia? To faktycznie problem.
A ujmując rzecz szerzej: nie istnieje ekumenizm doktrynalny w takiej wersji, jaką Pan opisuje. Krytykuje Pan coś, nie istnieje, swoje wyobrażenia na temat ekumenizmu. Nawet jeśli mówimy o dialogu teologicznym i wspólnych deklaracjach mówimy o wyjaśnianiu tego, co mogło zostać źle zrozumiane wskutek używania nieco różnych słów, różnych tradycji, powierzchownych interpretacji i tym podobnych. To sprawdzanie, jak wierzymy, szukanie punktów wspólnych, nie kompromis w jakiejkolwiek dziedzinie.
(41) W konsekwencji potępienia doktrynalne XVI stulecia, na ile odnoszą się do nauki o usprawiedliwieniu, jawią się w nowym świetle: potępienia Soboru Trydenckiego nie dotyczą nauki Kościołów luterańskich przedłożonej w tej Deklaracji. Potępienia luterańskich ksiąg wyznaniowych nie dotyczą nauki Kościoła rzymskokatolickiego przedłożonej w tej Deklaracji.
(42) Powyższe stwierdzenia nie naruszają powagi potępień doktrynalnych dotyczących nauki o usprawiedliwieniu. O niektórych z nich nie można mówić po prostu, że były bezprzedmiotowe; zachowują one dla nas znaczenie pożytecznych ostrzeżeń, które winniśmy brać pod uwagę w doktrynie i praktyce.
http://ekumenizm.wiara.pl/doc/477995.Wspolna-deklaracja-w-sprawie-nauki-o-usprawiedliwieniu