Kłopot ze stworzeniem

Wierzę w Boga Ojca, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych.... Niby proste. Bóg jest Stwórcą wszystkiego. Co tu filozofować?

Reklama

Schody zaczynają się, gdy przychodzi w praktyce określić co znaczy to „wszystko”.Ot, np. gdy mowa o nieczystych duchach czy – jak wolą inni – demonach. Nieraz mówi się o nich tak,  jakby były równoważną przeciwwagą dla Boga. Chyba nawet w świadomości wielu chrześcijan – choć  gnostycki dualizm został już dawno przezwyciężony – Bóg jest Bogiem dobra, a szatan – bogiem zła. A niby wiadomo, że i demony i sam szatan to tylko zbuntowane anioły. Czyli też stworzenia. Skąd więc nagle owa nieumiejętność skojarzenia faktów?

Podobne problemy pojawiają się gdy mowa o świecie materialnym. Są tacy, którzy w Bogu widzą nie Stwórcę, a demiurga. Dziwią się, gdy mówić im, że świat nie powstał z odwiecznie istniejącej materii, ale że ona też została ona powołana do istnienia stwórczym aktem Boga. Czyli On nie tylko wziął glinę i ulepił sobie co chciał. On najpierw jeszcze z niczego tę glinę stworzył.

Największe problemy stwarza chyba jednak dziś to, że wyznając wiarę w Stwórcę wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych wyznajemy także, że Bóg jest Stwórcą wszystkich praw rządzących przyrodą. Często się o tym zapomina. Przynajmniej gdy chodzi o prawa związane z ewolucją.

Jak wielu tej prawdy nie rozumie świadczy zaciętość, z jaką mimo upływu lat toczy się dyskusja, w której ewolucję przeciwstawia się stworzeniu. Tymczasem jeśli Bóg jest stwórcą wszystkiego, to także praw rządzących ewolucją. Twierdzenie, że coś jest naturalnym procesem, więc Bóg nie jest Stwórcą,  świadczy tylko o niezrozumieniu, co znaczy być Stwórcą. Niestety, wiedzy tej nie mają też wierzący. Z uporem godnym ważniejszych spraw bronią literalnego rozumienia biblijnych opowieści o stworzeniu i powielają naiwny obraz Boga, Wielkiego Budowniczego i Architekta Wnętrz.

Naiwny, bo niezgodny z tym, co wiemy dziś o świecie. Wedle zwolenników owego uproszczonego kreacjonizmu raz na zawsze stworzony świat nie ma prawa się zmieniać. Co najwyżej może podlegać drobnym korektom. Wszystkie zaś dowody świadczące o zmienności świata to „Boże falsyfikaty”, mające wypróbować naszą wiarę. Czy taki obraz Boga, gdy już znanych jest wiele procesów ewolucji, nie ubliża przypadkiem Jego mądrości?

Bo to, że świat jest zmienny, widać gołym okiem. Wszechświat ewoluuje – mówią nam astronomowie opowiadając o śmierci gwiazd  w wybuchach supernowych czy o formowaniu się planet. Ziemia ewoluuje – mówią geolodzy i uczą o o prakontynentach czy erozji, która zmywa na dno mórz górskie szczyty. To jeszcze mało komu kłóci się z wiarą. Nie sprawiają też specjalnie kłopotów wykopaliska świadczące o zmienności gatunków roślin czy wymieraniu i powstawaniu nowych gatunków zwierząt. Problemem za to jest przypuszczenie – poparte dziś mocnymi argumentami z dziedziny biochemii (chemiczne pokrewieństwo gatunków, podobna budowa tworzących organizmy żywe cząstek) – że  będący koroną Bożego stworzenia człowiek też podlegał tym samym co przyroda prawom ewolucji.

Więc nie wierzyć Biblii? Bez przesady. Trzeba tylko nie czytać jej naiwnie. Wbrew intencjom Autora (autorów). Już sam fakt, że mamy w Biblii dwa, różniące się w ważnych elementach przekazy o stworzeniu świata i człowieka (Rdz 1-2) powinien czytelnikom podpowiedzieć, że nie można ich rozumieć dosłownie. A jak?

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama