publikacja 28.02.2011 06:30
„Patrzę niepewny w przyszłość. Jak pokierują swoimi losami? Czekam na jutro z nadzieją. Życzę Tunezyjczykom powodzenia” – pisał ks. Marek Rybiński. Dokładnie miesiąc później znaleziono jego ciało z podciętym gardłem.
W ostatnich tygodniach ks. Marek regularnie posyłał teksty i zdjęcia z Tunezji ogarniętej jaśminową rewolucja. Publikował je m.in na portalu Wiara.pl i w KAI. Uderza w tych korespondencjach wielka sympatia do Tunezyjczyków. Ostatni list dotarł 13 lutego.
Ks. Marek Rybiński.
Archiwum Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego
Próbuję zrozumieć ten naród
Wśród 10 mln mieszkańców Tunezji zaledwie 20 tys. to katolicy. Większość z nich mieszka w stolicy kraju, Tunisie, i na jej przedmieściach. Ks. Rybiński pracował jako ekonom w salezjańskiej w szkole w Manoubie k. Tunisu. W czwartek 17 lutego dzwonił jeszcze o godz. 9:30 do Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego w Warszawie. Jego współbracia widzieli go po raz ostatni o godz. 10:00 tego samego dnia. Kiedy w piątek nie zjawił się na porannej Mszy św., zaalarmowali policję. Ciało salezjanina policjanci znaleźli w szkolnej komórce. Miał podcięte gardło. Ks. Marek miał 33 lata, 6 lat kapłaństwa, od 4 lat na misjach. Niedawno ukończył książkę o powołaniu misjonarza. Nie zdążył jej wydać.
Ksiądz Maciej Makuła, salezjanin z Warszawy: – Dla salezjanów w Tunezji zabójstwo było wielkim szokiem. Ich relacje z miejscowa ludnością układały sie dotąd całkiem dobrze. W zasadzie nic nie wskazywało na jakieś zagrożenie, chociaż 31 stycznia salezjanie na progu domu znaleźli list z ostrzeżeniem: „Zapłaćcie nam haracz, w przeciwnym razie będziemy zabijać”. Trudno powiedzieć, czy rzeczywiście mogła to być egzekucja znana w świecie islamskim, bo docierają jeszcze dość sprzeczne informacje. Czekamy na szczegóły. Prokuratura w Tunisie wszczęła dochodzenie.