Smok wyjdzie z szafy
Roman Koszowski/Agencja GN

Smok wyjdzie z szafy

Brak komentarzy: 0

Marcin Jakimowicz

publikacja 07.10.2010 12:00

85 proc. kobiet, które dokonały aborcji, stwierdziło, że nie zgodziłyby się na nią, gdyby miały wystarczające wsparcie partnera. Czyli gdyby powiedział krótko: „Nie bój się, damy radę”.

A matki, które dokonały aborcji? Wpadają w nadopiekuńczość?

– Z jednej strony karłowacieje u nich czułość w relacjach z mężem, z dziećmi. „Stwardniało mi serce” – to cytat, który usłyszałam niedawno od pewnej kobiety. Wiele rzeczy zaczynają wykonywać z obowiązku, z ciepłem jakby za szybą. Natomiast część kobiet ucieka w nadtroskliwość w wersji szkolnej, medycznej, higienicznej, i Bóg wie jeszcze jakiej. Trzymają dzieci pod kloszem, by „chociaż im nic się nie stało”. Bo jednemu już się stało. To dość częste zjawisko.

Ksiądz Zarzeczny opowiadał, że gdy zaczyna rekolekcje od słów: „Współczuję wam”, rodzice przeżywają szok. Od czego zaczyna psycholog?

– Od tego samego. Mówimy to razem. Bo oni mają co najmniej cztery powody, by im współczuć. Przez jedną aborcję doświadczają czterech strat: straty dziecka – najbliższej biologicznie osoby; straty kawałka siebie jako kobiety i mężczyzny; straty zaufania w relacjach, zwłaszcza damsko-męskich i straty w relacji z Bogiem. Cztery straty pewnej niewinności domagają się naprawdę współczucia. To zresztą jedyny motyw naszych rekolekcji. Oni przyjeżdżają, myśląc, że ktoś będzie moralizował albo wreszcie im solidnie wleje (podświadomie czekają na taką chłostę), słyszą: „współczujemy wam” i zaczynają pękać ich mury. To pozwala im spojrzeć na swój problem jako na stratę, a nie jedynie winę lub krzywdę. A wtedy dopiero prawdziwie pojednają się z sobą i z Bogiem.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 3 z 3 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..