Na dłuższą chwilę zatrzymałem się przy płaszczu. W miejscu ostatniej warty znakomitego architekta i rzeźbiarza, o którym od stu lat nie bez powodu mawia się „wileński święty Marcin”.
Dla Kościoła pozyskał Wizygotów, Gallów, Longobardów i Anglosasów. Historia określa go mianem „apostoła ludów barbarzyńskich”.