To nic nie da – zdarza się myśleć dzisiejszym chrześcijanom zatroskanym o głoszenie Dobrej Nowiny. Papież Franciszek uważa, że ofiara zaangażowania zawsze ma sens.
Wyjść do ludzi z Ewangelią to nie znaczy zrobić akcję. To znaczy wejść między nich, w ich życie. To znaczy przejąć się nim. To prawda – życie wówczas potężnie się komplikuje.
Modlitwa – kontemplacja – uwielbienie – wyprowadzają na ulice. Do ludzi, którzy jeszcze nie spotkali Kogoś, kto ich umiłował takich, jakimi są.
Dialog nie jest zdradą prawdy. Pomagając odrzucić chwasty fałszu pozwala jednocześnie zobaczyć prawdę w całym jej bogactwie. Z prostej melodii czyni symfonię.
Nawet osoby, które mogą być krytykowane za swoje błędy, mają coś do wniesienia, co nie powinno być zaprzepaszczone - przypomina Franciszek.
Kościół tworzą ludzie żyjący tu i teraz. Nie oderwane od rzeczywistości anioły. Tu i teraz trzeba więc rzeczywistość przyprawiać solą Ewangelii.
Konflikt to coś, co jest do rozwiązania, ale rozwiązaniem nie musi być jednomyślność. Zapewne nigdy jej nie będzie. Zwykle powstanie twórcze – pojednane – napięcie.
Warto to przemyśleć. Nie tylko w odniesieniu do rzeczywistości społecznej i politycznej. Także w ewangelizacji, w rodzinie, wobec najbliższych i w relacjach z ludźmi, którzy nas otaczają.
Zamknąć oczy na ludzką krzywdę i domagać się od pokrzywdzonych, by nie psuli miłej atmosfery, to wyjątkowa podłość. Niestety, i pobożnym chrześcijanom się zdarza.
To ekonomia, polityka... Jaką rolę ma tu do spełnienia Kościół? Bardzo prostą: jego zadaniem jest, by ci, którzy są niewolnikami mentalności indywidualistycznej, obojętnej i egoistycznej, mogli wyzwolić się z tych niegodnych kajdan.