Wierzę w Kościół jeden, święty, powszechny i apostolski

Andrzej Macura

publikacja 27.02.2024 17:00

Na Kościół wiele dziś nowych pomysłów. Warto wiedzieć w jaki tak naprawdę Kościół wierzymy.

Kulturowo inni, ale Roman Koszowski /Foto Gość Kulturowo inni, ale
... łączy nas wiara w tego samego Chrystusa, ten sam chrzest, ta sama Eucharystia...

Z cyklu "Powtórka z katechezy"

Po co Kościół? Po co weń wierzyć? Bo jest przestrzenią działania Boga. Szczególnego Jego działania. Miejscem, w której najpewniej można Go spotkać – wyjaśniono  w poprzednim odcinku cyklu. To w Kościele i przez Kościół udziela Bóg wierzącym w Jego Syna wielorakich darów. Wierzę w Kościół znaczy tyle, co przyjąć, że tak właśnie jest; że Bóg chciał zbawić nas nie pojedynczo, ale we wspólnocie w której On sam jest i działa.

Tak, zbawić. Bo o zbawienie w tym wszystkim ostatecznie chodzi. O ucieczkę przed nieuchronnym, zdawałoby się, przemijaniem, o wyrwanie się szponom wiecznej śmierci. Nigdy dość przypominania: tylko Chrystus może zdjąć z człowieka przekleństwo grzechu pierworodnego i pojednawszy nas z Bogiem dać nam życie wieczne.

Dlaczego jednak mam też wierzyć w Kościół jeden, choć tyle dziś w świecie różnych wspólnot nazywających się Kościołami? Dlaczego w święty, choć ciągle słychać o grzechach ludzi Kościoła? I sam też jestem grzeszny? Co rozumieć przez jego powszechność? Co przez apostolskość? Dziś w naszej powtórce z katechezy o tym właśnie.

Kościół jest jeden

Kościół jest jeden ze względu na swoje źródło – czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego (813). Po prostu: Chrystus założył jeden Kościół, Duch Święty został dany jednemu Kościołowi. Należą do niego ludzie różnych języków, narodów, i kultur, ale łączy ich:

  • wyznanie jednej wiary otrzymanej od Apostołów;
  • wspólne celebrowanie kultu Bożego, przede wszystkim sakramentów;
  • sukcesję apostolską za pośrednictwem sakramentu święceń, która to sukcesja strzeże braterskiej zgody rodziny Bożej (KKK 815).

No i jedna miłość łączyć powinna oczywiście, ale to już inny temat... Dlaczego jednak, skoro wyznajemy wiarę w jeden Kościół, tych wspólnot, która nazywają siebie Kościołami, jest tak wiele? Niestety, w ciągu dwóch tysięcy lat dzielących nas od czasów Chrystusa w jednym Kościele nastąpiły rozłamy. Ich źródłem, nie wchodząc w rozważania czyja wina albo czyja wina większa, jest zawsze ludzki grzech. Niestety, stało się...  Kościół katolicki nie stawia jednak znaku równości między sobą a – nazwijmy to – Kościołem Chrystusa, innym wspólnotom odmawiając prawa do bycia jego częścią. Brzmieć to może dość niezrozumiale czy karkołomnie, ale... Może zacytujmy znów KKK (816):

Kościół ten, ustanowiony i zorganizowany na tym świecie jako społeczność, trwa w Kościele katolickim, rządzonym przez następcę Piotra oraz biskupów pozostających z nim we wspólnocie.

Jeden, choć podzielony

„Trwa”. Kościół Chrystusowy „trwa w Kościele katolickim”. Czyli w naszym Kościele jest ten Chrystusowy Kościół. Ale ten Chrystusowy Kościół jest czymś szerszym bardziej rozległym, niż widzialne granice tego, co nazywamy Kościołem katolickim. Kościół Chrystusowy może sięgać, i faktycznie sięga, poza granice Kościoła katolickiego. Różnie to po ludzku oceniamy patrząc na konkretne wspólnoty – inaczej na prawosławnych czy inne starożytne Kościoły chrześcijańskie (np. ormiański, asyryjski, syryjski), inaczej gdy chodzi o wspólnoty powstałe na różnych etapach tego co nazywamy Reformacją (luteranie, kalwini, baptyści, metodyści, wspólnoty zielonoświątkowe i wiele innych). Na pewno jednak, nie winiąc współczesnych za rozłamy sprzed wieków, dostrzegamy, że ci nie należący do Kościoła katolickiego – znów zacytujmy KKK (818) –  „usprawiedliwieni z wiary przez chrzest należą do Ciała Chrystusa, dlatego też zdobi ich należne im imię chrześcijańskie, a synowie Kościoła katolickiego słusznie ich uważają za braci w Panu".

Dostrzegamy jeszcze więcej:

„Ponadto, liczne pierwiastki uświęcenia i prawdy istnieją poza widzialnymi granicami Kościoła powszechnego (katolickiego): spisane słowo Boże, życie w łasce, wiara, nadzieja, miłość oraz inne wewnętrzne dary Ducha Świętego oraz widzialne elementy. Duch Chrystusa posługuje się tymi Kościołami i wspólnotami kościelnymi jako środkami zbawienia, których moc pochodzi z pełni łaski i prawdy, jaką Chrystus powierzył Kościołowi powszechnemu. Wszystkie te dobra pochodzą od Chrystusa i prowadzą do Niego oraz nakłaniają do jedności katolickiej”.

Kościół Chrystusa trwa w naszym, katolicki Kościele. Widzimy też jednak i szanujemy działanie Boga poza widzialnymi granicami Kościoła katolickiego. To wezwanie, by odbudować widzialną jedność Kościoła. Jak?

To temat zbyt szeroki, by o tym w tym miejscu pisać. O jednym jednak warto wspomnieć: o ciągłym nawracaniu się Kościołów i poszczególnych wierzących na Chrystusa. Tak, na Chrystusa. Doskonale widać w czym rzecz, gdy spojrzymy na nasze dzisiejsze podziały w Kościele katolickim. Jacyś tradycjonaliści, jacyś liberałowie i inni jeszcze. Jedni powołują się na jedno, inni na drugie. Różnice między nami nie byłyby tak wielkie, gdybyśmy wszyscy nie tyle bronili swoich poglądów, co szukali tego, czego chce od nas Chrystus. Tylko tak da się sensownie pogodzić wierność Chrystusowi i szacunek dla tradycji z otwarciem się na to, co niesie dzisiejszy świat...

Podsumowując: Kościół jest "jeden": ma jednego Pana, wyznaje jedną wiarę, rodzi się z jednego chrztu, tworzy jedno Ciało, jest ożywiany przez jednego Ducha ze względu na jedną nadzieję, u której kresu zostaną przezwyciężone wszystkie podziały (KKK 866).

Kościół jest święty

Naprawdę? Przecież tyle w nim grzechu! Nie tylko wśród szarych wiernych, ale, okazuje się czasem, także tych, którzy mają Kościołowi przewodzić. Więc jak?

Kościół jest święty świętością Boga, który w nim jest. Święty jest obecny w nim Chrystus. Obecny w swoim słowie, obecny w sakramentach, zwłaszcza Eucharystii, obecny we wspólnocie zebranych w jego imię, obecny w jakiś sposób w każdym bliźnim. Jest też i działa w Kościele Duch Święty. To podstawa świętości Kościoła.

Kościół jest też przestrzenią, w której dzięki obecności Boga człowiek może się uświęcić. Jest święty, ale zarazem ciągle potrzebuje oczyszczenia. Bo w zasadzie wszyscy, w mniejszym czy większym stopniu, jesteśmy grzesznikami. Czytamy w KKK 827:

Wszyscy członkowie Kościoła, łącznie z pełniącymi w nim urzędy, muszą uznawać się za grzeszników. We wszystkich kąkol grzechu jest jeszcze zmieszany z dobrym ziarnem ewangelicznym aż do końca wieków. Kościół gromadzi więc grzeszników objętych już zbawieniem Chrystusa, zawsze jednak znajdujących się w drodze do uświęcenia.

Niezwykle ważna uwaga. Kościół nie jest wspólnotą bezgrzesznych; jest wspólnotą uświęcającą. Każdy, dzięki działającej w nim Bożej łasce, może i powinien chcieć się uświęcać. Dziś... Wielu jakby o tym zapomniało. Grzech, nawet najgorszy, nie przekreśla człowieka. Tym bardziej nie przekreśla człowieka grzech najbardziej „medialny”. Nie jesteśmy wspólnotą bezgrzesznych. Jesteśmy wspólnotą mniej czy bardziej grzesznych, zmierzających, dzięki Chrystusowi, ku uświęceniu. Warto tak właśnie patrzyć na Kościół...

I, nie sposób nie zauważyć, wielu w Kościele tą świętość osiągnęło. Nie tylko ci, oficjalnie przez Kościół beatyfikowani czy kanonizowani. Mamy wielu anonimowych dla nas (nie dla Boga) świętych. Obchodzimy ich uroczystość 1 listopada, we Wszystkich Świętych. Ale i wśród nas, żyjących, wielu takich, o których mimo ich ludzkich ułomności, moglibyśmy powiedzieć, że już są święci. Uświęciło ich obcowanie ze świętym Bogiem na modlitwie, przyjmowanie sakramentów, życiowe wybory dokonywane w duchu Ewangelii... Granica między tym, co święte a co święte nie jest, nie przebiega zresztą między poszczególnymi ludźmi, ale przez serce każdego człowieka; w każdym są jakieś pokłady grzechu, w każdym jakieś pokłady świętości. Chodzi o to, by grzechy było jak najmniej, a jak najwięcej dobra i świętości...

Kościół jest święty świętością obecnego w nim Boga, świętością wielu świętych, ale i uświęcający grzeszników. W taki Kościół wierzymy wyznając, że Kościół jest święty.

Kościół jest powszechny czyli... katolicki

Katolicki znaczy po polsku powszechny. Nie wiedział ktoś? No to już wiadomo. Nazywamy sami siebie Kościołem powszechnym. W jakim sensie? Powszechny znaczy „uniwersalny”, czyli „cały” lub „zupełny” (KKK 830). Cały, zupełny, bo jest w Nim Chrystus. Niczego więcej nie trzeba. I w drugim znaczeniu – powszechny, bo dla bez wyjątków wszystkich. Nie jest tak, że jest zastrzeżony dla jakiejś grupy, dla jakiegoś narodu czy ludzkiej rasy; nie, może doń przystąpić każdy. Bo Chrystus umarł za wszystkich. I każdy człowiek, przez wiarę i chrzest, może osiągnąć zbawienie. Z tego powodu zresztą Kościół prowadzi działalność misyjną wśród tych, którzy tej Dobrej Nowiny (czyli Ewangelii) jeszcze nie usłyszeli...

Określenia „Kościół powszechny” używa się czasem na określenie „całego” Kościoła katolickiego, obecnego w różnych krajach na różnych kontynentach. Warto jednak przypomnieć, o czym mowa była już w ostatniej katechezie: Kościół to, po pierwsze, wspólnota zgromadzona na Eucharystii, po drugie, Kościół jako wspólnota lokalna której przewodzi biskup i po trzecie, Kościół jako wspólnota wszystkich... powiedzmy upraszczając... wszystkich wierzących na całym świecie. To nie jest więc tak, że Kościół powszechny, katolicki, to federacja lokalnych Kościołów. Kościół lokalny, ten zgromadzony na Eucharystii, o ile trwa w jedności z resztą, jest w pełni Kościołem powszechnym, w pełni Kościołem katolickim.

Kto do tego Kościoła należy? Wspomniano już wyżej, że granice Kościoła niekoniecznie pokrywają się z granicami wyznaczonymi przez prosty fakt ochrzczenia w tej czy innej wspólnocie czy potem, „zapisanie się”. Jako katolicy zauważamy, że z innymi chrześcijanami łączy nas jeden chrzest i wspólne wyznawanie sporej części prawd wiary, i to tych najbardziej podstawowych; nie odmawiamy innym Kościołom i wspólnotom chrześcijańskim bycia częścią Chrystusowego Kościoła. Ale nie przekreślamy też tych, którzy do żadnej chrześcijańskiej wspólnoty nie należą. Czytamy w jednym z dokumentów ostatniego soboru:

Ci bowiem, którzy bez własnej winy nie znając Ewangelii Chrystusowej i Kościoła Chrystusowego, szczerym sercem jednak szukają Boga i wolę Jego przez nakaz sumienia poznaną starają się pod wpływem łaski pełnić czynem, mogą osiągnąć wieczne zbawienie.

Bez własnej winy. To rozwinięcie prawdy o „zstąpieniu Jezusa do piekieł”, o zbawieniu przez Chrystusa tych, którzy żyli przed Nim, nie mogli więc w Niego wierzyć. Ale i po Nim, wielu mogło nie usłyszeć Ewangelii. I dziś zresztą: można pewnie mieszkać 100 metrów od Kościoła i „bez własnej winy” nie znać Ewangelii; tu nie ma jednak reguł, wszystko trzeba zostawić Bogu, który jedyny wie wszystko.

Dodajmy koniecznie: człowiek zawsze zbawiony jest przez Chrystusa. To nie jest tak, że człowiek zbawić się może sam; że zbawić może Budda czy Mahomet. Także ci, którzy dzięki działaniu Bożej łaski osiągną zbawienie nie będąc wedle naszych reguł członkami Kościoła, osiągną je dzięki zbawczej męce, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa.

Podsumowując: Kościół jest powszechny czyli  można znaleźć w nim pełnię środków potrzebnych do zbawienia i jednocześnie jest otwarty na każdego, bez wyjątków, człowieka....

Kościół jest apostolski

Kościół, jak to wyjaśniono w KKK 857, jest apostolski w potrójnym znaczeniu. Po pierwsze,  „był i jest oparty na fundamencie Apostołów, świadków wybranych i posłanych przez samego Chrystusa”. Tak, nie mamy bezpośredniego dostępu do tego czego uczył Jezus; on nie zostawił nam żadnej księgi. Jego nauczanie przekazali nam Apostołowie.

Po drugie, Kościół jest Apostolski, ponieważ, z pomocą Ducha Świętego, cały czas zachowuje naukę Apostołów; na niej opiera swoje nauczanie. Zarówno w kwestii prawd wiary jak i zasad moralności. To bardzo ważne: jeśli chcemy być Kościołem Apostolskim, nie możemy wymyślać Go na nowo; musimy trzymać się tego, co przekazali nam Apostołowie. Zarówno w kwestii prawd wiary jak i zasad moralności.

Po trzecie zaś, Kościół jest Apostolski, gdyż jest „nauczany, uświęcany i prowadzony” przez biskupów, następców Apostołów. Różni ludzie biskupami (i papieżami) w historii Kościoła byli, ale zawsze z zachowaniem tego przekazywania posługi biskupiej „z rąk do rąk”; zawsze, choć nieraz różnie wybierani, ustanawiani jednak przez tych, którzy wcześniej zostali następcami apostołów ustanowieni. I tak od czasów apostolskich. To tak zwana „sukcesja apostolska”,  której Kościół katolicki (podobnie jak prawosławne) strzeże z całą pieczołowitością.

Wspominając apostolskość Kościoła warto też zauważyć, że to wezwanie do bycia apostołami wobec świata, wezwanie do „apostolskości” Kościoła. Do tego nie trzeba być biskupem ani nawet kapłanem. Każdy członek Kościoła, w takim zakresie jakim to możliwe, w tym środowisku w którym życie, powinien swoją postawą, a jeśli można i słowem, świadczyć o Jezusie Chrystusie. Ale o tym więcej już przy innej już okazji.

Kościół jeden, święty, powszechny i apostolski. W taki Kościół wierzymy, zgodnie z tymi określeniami o naszym Kościele myślimy. To przestrzeń naszego spotkania z Bogiem, miejsce, w którym na pewno możemy Go spotykać. Jednocześnie pamiętając, że mimo podziałów jest jeden, mimo grzechów świętością Boga święty i nas uświęcający; że będąc powszechny ma wszystko, co do zbawienia potrzebne i jednocześnie jest na wszystkich otwarty. No i że nie wymyśla siebie ciągle na nowo, ale trwa w nauce apostołów. Taki jest Kościół w który wierzymy.

Polecana lektura, raz jeszcze