Światowy Dzień Ubogich to ich dzień

VATICANNEWS.VA |

publikacja 17.11.2019 18:21

Boliwia, Hiszpania, Ukraina, Korea Płn., Kamerun, Syria i wiele innych miejsc. Warto dziś zwrócić uwagę choćby na niektóre z nich. Dostrzec i pomóc, jeśli nie finansowo (nie wszędzie jest taka możliwość) to modlitwą.

Światowy Dzień Ubogich to ich dzień The World Factbook 2019. Washington, DC: CIA 2019 /jk

Boliwia: wiele rodzin nie ma co włożyć do garnka

W Boliwii kontekst Światowego Dnia Ubogich w tym roku jest zupełnie wyjątkowy. Trwający trzy tygodnie kryzys rządowy, spowodował zwiększenie niepokoju w społeczeństwie i masowe protesty. W kraju rośnie bieda. W pomoc potrzebującym aktywnie włącza się Caritas i inne organizacje kościelne.

Pokojowy, ale jednak protest, blokady, niemożność realizowania codziennych obowiązków, podjęcia pracy: wszystko to przyczyniło się do tego, że w peryferyjnych dzielnicach choćby naszego dwumilionowego miasta Santa Cruz de la Sierra, wiele rodzin nie ma co włożyć do garnka. Należałoby właściwie wskazać, że ów Dzień Ubogich już przeżywamy w naszych parafiach od ponad dwóch tygodni. Sąsiedzi organizują między sobą tzw. „olla comun” czyli wspólne gotowanie, mając na względzie przede wszystkim te rodziny, którym nie starcza pieniędzy na zakup żywności. Jest to piękne świadectwo solidarności między sąsiadami, bez względu na wyznanie wiary czy przekonania polityczne.

W parafiach grupy Caritas rozeznawały w tych dniach konkretne potrzeby najbardziej potrzebujących rodzin, by móc przygotować na Niedzielę Ubogich obiady i zanieść je do dzielnic. Np. w parafii św. Franciszka z Asyżu w Santa Cruz przygotowano ponad 450 porcji obiadów. W całe to dzieło byli zaangażowani członkowie wszystkich grup parafialnych, zarówno katechiści, grupa młodzieżowa, grupy muzyczne, lektorzy, animatorzy Kościelnych Wspólnot Podstawowych, Legion Maryi.

W tym szczególnie trudnym czasie dla Boliwijczyków, możliwość podzielenia się z najbardziej potrzebującymi braćmi i siostrami, jest piękną okazją do praktykowania przykazania miłości, przelania wiary, którą żyją, która im dała tyle siły w trudnych dniach kryzysu, w konkretny czyn miłosierdzia.

Hiszpania: rośnie liczba osób wykluczonych społecznie

Liczba osób wykluczonych społecznie w Hiszpanii wynosi 8,5 mln, co stanowi 18,4 proc. populacji. To 1 mln 200 tys. więcej niż w 2007 r. wynika z raportu na temat wykluczenia i rozwoju społecznego w tym kraju, który opublikowała Fundacja FOESSA. Dotyka ono głównie niepełnoletnich, młode rodziny i kobiety. Są to twarze tzw. „społeczeństwa stagnacyjnego” – dużej grupy ludzi, „dla których winda mobilności społecznej nie działa” - czytamy w raporcie.

Z okazji III Światowego Dnia Ubogich episkopat Hiszpanii i Caritas apelują o solidarność oraz o konkretne decyzje, aby zredukować liczbę „wykluczonych”. Parafie i ośrodki prowadzone przez Kościół udzielają pomocy tysiącom osób. Dla przykładu, diecezja Walencji prowadzi 580 ośrodków społeczno-charytatywnych, gdzie w ub.r. pomoc otrzymało blisko 170 tys. osób. W całym kraju istnieje ponad 9 tys. tego rodzaju ośrodków, w których pomoc otrzymało ok. 5 mln osób. Ta działalność jest możliwa w dużym stopniu dzięki tysiącom wolontariuszy, którzy poświęcają swój czas i środki, aby pomóc najbardziej potrzebującym.

Ukraina: Kościół niesie pomoc ubogim

Troska o ubogich jest jednym z podstawowych zadań jakie wyznaczył sobie Kościół katolicki na Ukrainie. Na wschodzie kraju, od chwili wybuchu konfliktu zbrojnego w Donbasie w 2014 r., trwa bieżąca pomoc humanitarna. Dzięki akcji „Papież dla Ukrainy”, udało się m.in. zabezpieczyć mieszkańców rejonów przyfrontowych, w nowe systemy ogrzewania domów, które zastąpiły stare, zniszczone w trakcie obstrzałów. W Charkowie z funduszy papieskich, otwarto dom samotnej matki.

W dużych miastach Ukrainy, pomoc ubogim organizują najczęściej zgromadzenia zakonne. Tak jest we Lwowie, gdzie albertyni i albertynki dokarmiają bezdomnych i ubogich, a także organizują punkty noclegowe i sanitarne. „W każdym mieście Ukrainy obserwujemy ogromną różnicę pomiędzy ludźmi bogatymi, a tymi, którzy wyciągają rękę po kawałek chleba - mówi brat Bernard, przełożony wspólnoty albertynów we Lwowie. – Ten dysonans jest bardzo bolesny, pomiędzy ludźmi, którzy zdobyli ogromny majątek, a tymi, którzy po prostu sobie nie radzą, którzy są upośledzeni, o których można powiedzieć, że niejako wypadli z orbity. Nie są oni w stanie walczyć. Są to jednak nasi obywatele, nasi braci i ojcowie. Trzeba się nimi zająć. Nie można po prostu tak bezczynnie patrzeć, że ktoś cierpi”.

Prowadzone przez braci albertynów przytulisko we Lwowie, na chwilę obecną zapewnia nocleg i wyżywienie 48 bezdomnym. Codziennie także wydaje bezpłatne obiady i daje możliwość skorzystania z prysznica. W tym roku, także siostry albertynki rozpoczęły budowę przytuliska dla kobiet i regularnie dokarmiają ubogich.

Pogłębia się kryzys żywnościowy w Korei Płn.

Koreę Północną może czekać powtórka katastrofy z lat 90-tych, kiedy to z głodu zmarło ponad 2 mln. ludzi – twierdzą eksperci ze szwajcarskiej organizacji monitorującej uprawy. Ich zdaniem, w wyniku suszy, tegoroczne zbiory będą najgorsze od pięciu lat. Już teraz, według Światowej Organizacji Wyżywienia i Rolnictwa FAO, co dziesiąty mieszkaniec tego regionu cierpi głód, a na terenie całego kraju występują poważne niedobory żywności.

Zdaniem ekspertów za głód odpowiada nie tylko pogoda, ale i polityka Korei Północnej oparta na samowystarczalności i izolacjonizmie. Kraj jest górzysty, tylko 14 proc. jego powierzchni nadaje się pod uprawy. Gleba jest więc wyjałowiona na skutek niezwykle intensywnego użytkowania, brakuje żywności i niezbędna jest pomoc z zewnątrz. W czerwcu Korea Południowa zaproponowała Północy dostarczenie 50 tys. ton ryżu. Jednak reżim odrzucił ofertę, uzasadniając to udziałem Południowców we wspólnych ćwiczeniach wojskowych ze Stanami Zjednoczonymi.

Sytuacja będzie się pogarszać także ze względu na fatalny stan maszyn rolniczych – tylko połowa traktorów jest na chodzie, a nawet te są w kiepskim stanie technicznym. Zdaniem ekspertów to wszystko może doprowadzić do kolejnego kryzysu żywnościowego, takiego jak pod koniec lat 90. i śmierci milionów ludzi.

Do końca lat 80., dzięki bardzo intensywnej produkcji rolnej, Korei Północnej udawało się zaspokajać potrzeby żywnościowe swoich mieszkańców. Problemy rozpoczęły się pod koniec ubiegłej dekady wraz z wyjaławianiem się gleby. Do tego upadł blok wschodni, co odcięło kraj od dostaw taniego paliwa i nawozów sztucznych, kupowanych do tej pory prawie wyłącznie w ZSRR. Oba te czynniki spowodowały zapaść produkcji rolnej na początku lat 90-tych oraz głód.

Kamerun: powódź dotknęła tysiące ludzi, zniszczyła zbiory

„Prawie 95 procent zbiorów zostało zniszczonych. Powódź dotknęła 80 tys. ludzi. Wszystkie wioski położone nad brzegiem rzeki zostały zalane wodą”. Tak o sytuacji w północnym Kamerunie mówi pracujący tam od lat świecki misjonarz Fabio Mussi.

Przyznał on, że sytuacja jest krytyczna. Powódź sprawiła, że brakuje żywności, studnie zostały zalane, a więc brak wody pitnej, występują ogromne problemy z higieną, gdyż brak urządzeń sanitarnych. Szerzą się choroby takie jak przewlekłe biegunki, zakażenie układu pokarmowego i malaria. W wywiadzie dla Radia Watykańskiego Fabio Mussi zwrócił także uwagę na działania ekstremistów muzułmańskich z Boko Haram.

“Paradoksalnie dzięki powodziom osłabły działania Boko Haram, jak również zaniknął handel. Tym niemniej mamy informację, że prawie co tydzień dochodzi do przynajmniej jednego ataku rebeliantów na zalane wioski, aby splądrować jeszcze to minimum, które pozostało i też po to, aby przypomnieć o swoim istnieniu powiedział Fabio Mussi. – Natomiast jeżeli chodzi o tzw. anglofońską część Kamerunu, to na początku września odbył się w tej sprawie dialog na poziomie narodowym. Po zakończeniu spotkań prezydent uwolnił około 350 więźniów oraz lidera opozycji. Zapowiedział też możliwość utworzenia regionów o specjalnym statucie. Nie ma jednak na ten temat żadnych szczegółów. To wszystko jednak wskazuje, że można podjąć taki dialog, który na tym etapie byłby możliwy.”

Syria: uchodźcy są w fatalnym stanie

Według urzędników ONZ, ponad 180 tys. osób zostało dotychczas przesiedlonych w wyniku konfliktu w strefie przygranicznej Syrii z Turcją. Jak donoszą Lekarze Bez Granic uchodźcy są w fatalnym stanie, w większości nie zdążyli zabrać ze sobą potrzebnych rzeczy, są głodni, a wielu z nich cierpi z powodu traumy związanej z wojną i ucieczką przed turecką inwazją. W rejonie Aleppo przybyszom pomaga m.in. Jezuicka Służba Uchodźcom (JRS).

„Na razie uchodźcy uciekają do bardziej południowych regionów północno-wschodniej Syrii, ale mamy przygotowane plany awaryjne, gdyby miało się to zmienić” – zapewniają pracownicy JRS. „Przygotowujemy się do zaspokojenia podstawowych potrzeb tych, którzy przybędą i pomagamy tym, którzy już tu są. Stale też współpracujemy z Kurdami, aby jak najlepiej rozpoznawać ich rzeczywiste potrzeby” – czytamy w komunikacie wysłanym do redakcji magazynu „America”.

Kurdyjskie, chrześcijańskie i jazydzkie wspólnoty graniczne wyludniają się w miarę jak Turcy przejmują kontrolę nad kolejnymi wsiami. Uchodźcy wędrują w głąb Syrii lub uciekają do sąsiedniego Iraku, gdzie jest już prawie 40 obozów dla uchodźców. Warunki aktualnego zawieszenia broni pozwalają prezydentowi Turcji, Recepowi Erdoganowi, osiągnąć to, co zamierzał, gdy zdecydował się na inwazję: kurdyjscy bojownicy wycofali się bowiem na odległość 30 kilometrów w głąb Syrii, a siły tureckie zajęły pozycje wzdłuż granicy i przejęły kontrolę nad opuszczonymi terenami.