Zdecydowaną krytykę wobec decyzji władz gdańskiego Muzeum II Wojny Światowej o usunięciu z wystawy postaci rotmistrza Pileckiego, o. Kolbe i rodziny Ulmów wyrazili historycy pytani o tę sprawę przez KAI. „Nie rozumiem dlaczego z takim uporem chce się o tych postaciach zapomnieć” – powiedział prof. Wojciech Roszkowski. Zdumienia i dezaprobaty nie kryje też profesor Uniwersytetu Warszawskiego, dr hab. Paweł Skibiński.
We wpisie na platformie X dyrektor IPN i były dyrektor Muzeum dr Karol Nawrocki zaznaczył, że zmian w ekspozycji dokonano nocą z 24/25 czerwca 2024 roku, „po cichu”, oraz że “po błogosławionej rodzinie Ulmów została czarna ściana”.
Władze placówki tłumacząc swoją decyzję stwierdziły, że toczący się od lat spór o Muzeum to „starcie dwóch wizji mówienia o przeszłości: refleksyjnej i apologetycznej”.
Jednoznacznie krytycznie postępowanie dyrekcji Muzeum ocenia prof. Wojciech Roszkowski. „Nie rozumiem dlaczego z takim uporem chce się o tych postaciach zapomnieć” – powiedział KAI autor podręczników do historii. Podobnego zdania jest prof. Paweł Skibiński. „Jeśli władze Muzeum miały obiekcje co do sposobu pokazania Pileckiego i o. Maksymiliana, to powinny ten sposób zmienić czy ulepszyć, nie zaś eliminować z wystawy te symboliczne postacie” – uważa profesor Uniwersytetu Warszawskiego.
W filmiku nagranym przed budynkiem Muzeum, dr Karol Nawrocki określił działania dyrekcji muzeum mianem „nieprzyzwoitych” i zwrócił się do obecnego dyrektora placówki: „Panie dyrektorze Wnuk, Polacy nie zapomną panu tego, że (…) podniósł pan rękę na św. ojca Maksymiliana Kolbe, na rodzinę Ulmów i na rotmistrza Witolda Pileckiego.
Tłumacząc swoją decyzję o dokonanych zmianach, obecne władze Muzeum stwierdziły, że spór o kształt wystawy głównej był w ostatnich latach jedną z wielkich debat „o rozumienie polskiego patriotyzmu, starciem dwóch wizji mówienia o przeszłości: refleksyjnej i apologetycznej”.
Zarzucono też Karolowi Nawrockiemu, że jako dyrektor Muzeum, od 2017 wprowadzał nieprzemyślane zmiany, które wypaczyły sens opowieści stworzonej przez twórców scenariusza wystawy głównej Muzeum, którymi byli: Paweł Machcewicz, Janusz Marszalec, Piotr M. Majewski i Rafał Wnuk.
W tekście opublikowanym na stronie Muzeum jego obecne kierownictwo oskarżyło Karola Nawrockiego i rządzących ówcześnie polityków, że użyli symbolicznych dla II wojny światowej postaci: Irenę Sendlerową, rtm. Witolda Pileckiego, o. Maksymiliana Kolbego i rodzinę Ulmów jako „zakładników”.
Obecne władze Muzeum przypomniały też historię sporu sądowego wokół kształtu wystawy i zmian dokonanych po 2017 roku oraz zaznaczyły, że obecnie placówka powraca do pierwotnej wersji scenariusza.
Stwierdzają m.in. że wprowadzenie za kadencji dyr. Nawrockiego „gabloty poświęconej wyłącznie duchownym rzymskokatolickim oraz zawieszenie w centralnych punktach tej przestrzeni portretów o. Kolbego i rtm. Pileckiego zaburzyło antropologiczny charakter narracji”. Uważają też, „umieszczenie wielkoformatowej fotografii rodziny Ulmów w sekcji ‘Droga do Auschwitz’, opowiadającej o śmierci więźniów w obozach masowej zagłady, rozbiło kompozycję artystyczną i spójność narracyjną tej części ekspozycji.
Obecne władze Muzeum deklarują też, że zamierzają przywrócić spójność całej wystawie i zapowiadają dalsze kroki w tym kierunku.
Bardzo krytycznie o postawie obecnej dyrekcji Muzeum II Wojny Światowej wypowiedział się prof. Paweł Skibiński. Za dość charakterystyczny uznał fakt, że na pierwotnej wersji wystawy – uzupełnianej następnie za dyrekcji Karola Nawrockiego – postacie rotmistrza Pileckiego czy o. Kolbe w ogóle nie zostały uwzględnione. Co do rodziny Ulmów, to, jak przyznaje, ich sprawa nie była jeszcze tak znana.
Historyk UW nie chce rozstrzygać tego, czy postacie Pileckiego i o. Kolbe zostały wprowadzone we właściwy sposób. Dodaje przy tym, że jeśli władze Muzeum miały obiekcje co do sposobu pokazania tych osób, to powinny ten sposób zmienić czy ulepszyć.
„Powstaje pytanie, dlaczego zdecydowano się na zupełne usunięcie tych postaci, które są emblematyczne i dlaczego ktoś upiera się przy tak ewidentnym braku – mówi KAI profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Zaznacza przy tym, że Maksymiliana Kolbe jest postacią globalną i rozpoznawalną pod każdą szerokością geograficzną, natomiast co do Pileckiego, „to nam Polakom zależy na tym z niego taka postać uczynić”.
Zdaniem historyka zaskakujące jest także to, że dyrektor Muzeum, Rafał Wnuk jest profesorem KUL, a usunięte osoby są związane z katolicyzmem, więc z racji pierwszego miejsca swojej pracy powinien być uwrażliwiony na tę tematykę.
„Niezależnie od koncepcji wystawy, która objęta jest prawami autorskimi, wątpliwości budzi nieuwzględnienie w niej takich postaci oraz fakt, że w tej chwili, starając się przywrócić pierwotną wersję nie wyciąga się wniosków z tych ewidentnych braków” – puentuje prof. Skibiński.
Podobnego zdania jest prof. Wojciech Roszkowski. „To bardzo dziwna polityka pamięci, by z takim uporem z Muzeum II Wojny Światowej usuwać postacie, które świadczą o bohaterstwie i niezłomności liderów podziemnego państwa polskiego, którzy w najtrudniejszych warunkach próbowali kontynuować ideę i struktury państwa polskiego bardzo często ponosząc przy tym najwyższa ofiarę” – powiedział KAI historyk.
Znany autor podręczników do historii przypomina, że Ulmowie ponieśli śmierć w obronie Żydów, a rotmistrz Pilecki jest powszechnie uznawany na Zachodzie męczennikiem nazizmu i komunizmu. „Nie rozumiem dlaczego z takim uporem chce się o tych postaciach zapomnieć” – powiedział prof. Roszkowski dodając, że nie można przemilczać czy zacierać śladów najbardziej dla Polaków chwalebnych.
Rozmówca KAI podkreślając, że jest zwolennikiem mówienia prawdy o historii Polski, oraz, że były w jej dziejach były także rzeczy niedobre a nawet haniebne jak szmalcownicy, o czym także powinno się pamiętać. „Jeżeli jednak zaciera się pamięć o tych najbardziej chlubnych fragmentach naszej historii, to stwarza się nierównowagę, a obraz tej historii staje się nieostry” – powiedział prof. Roszkowski dodając: „Nie rozumiem jak, będąc Polakiem, można coś takiego robić”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).