„Wolontariat, jaki mieliśmy przez pierwsze dwa lata [pełnoskalowej inwazji], obecnie już bardzo się zmienił” – tak o sytuacji udzielania pomocy na terenach przyfrontowych na Ukrainie opowiada posługujący w Dnieprze salezjanin.
Ks. Oleh Ładniuk zaznacza, iż wcześniej chodziło m.in. o pomoc w ewakuowaniu ludności czy o zapewnianie najprostszego wsparcia żołnierzom, polegającego na dostarczaniu przedmiotów codziennego użytku, jak np. śpiwory. Teraz te kwestie wyglądają zupełnie inaczej.
Większość osób, która chciała, już wyjechała z ziem przyfrontowych i o ile nie dochodzi do szczególnych ofensyw, nie potrzeba już pomocy na polu ewakuacji ludności. Podobnie wojskowi są wyposażeni w wiele rzeczy i nawet mogą je przekazywać cywilom.
Stąd, jak podkreśla w wywiadzie dla Radia Watykańskiego ks. Ładniuk, wsparcie w tym roku przybrało inne formy niż dotychczas: „obecnie w większości wolontariat stał się bardziej wyspecjalizowany: albo wolontariusze przeszli na taką posługę, że pomagają konkretnej brygadzie lub batalionowi, albo niektórzy zajmują się tylko zakupem i naprawą maszyn, albo ktoś koncentruje się na dronach czy ochronie przed dronami, albo inni przerzucili się na kwestię dostarczania leków”. Zakonnik zaznacza więc, iż wszyscy teraz „przyjęli bardzo wąską linię zamiast szerokiej linii na dużą skalę”. „Ale to słuszne posunięcie – ocenia. – Dlatego ich działalność jest obecnie bardzo skonkretyzowana. I to pomaga często zaufać, ponieważ wiesz, że dana osoba działa w tym konkretnym zespole od dwóch lat, robi dokładnie to, co powinna, w tym się rozwija, więc dobrze z nią współpracować. Innymi słowy, od początku wojny wolontariat bardzo się zmienił w tym roku i już to odczuwamy”.
Salezjanin zauważa również, iż długi czas nadzwyczajnej sytuacji, jaką jest pełnoskalowa wojna, pozostawia swoje piętno na wszystkich. I dlatego także ci, którzy pomagają innym, muszą pracować rozważnie. „Jeśli całkowicie poświęcasz się wolontariatowi, aby pomagać innym, pracujesz blisko linii frontu i bardzo intensywnie, a nie masz środków czy okazji do odpoczynku, to wypalisz się bardzo szybko” – opisuje duchowny. Dodaje, że spotkał się z wieloma takimi przykładami: „ludzie nie chcą już nic robić, albo zdarza się, że się wypalają, wpadają w lekką depresję, a potem wracają, ale zajmuje to trochę czasu”. Ks. Ładniuk kontynuuje, że trzeba „zrozumieć bardzo ważną rzecz, patrząc na to, jaki był wolontariat na Ukrainie: nie można pracować bez odpoczynku”.
Z takim doświadczeniem salezjanin opisuje dalej: „w odniesieniu do osób działających w moim zespole lub ogólnie mi pomagających niektóre z nich na przykład celowo zmusiłem do odpoczynku. Posyłam ich do czegoś, co nie ma związku z wojną, aby po prostu mogli się odciąć”. Duchowny zaznacza, iż „niekoniecznie w tym oderwaniu się chodzi o to, by zdołać uciec przed wojną, jednak obowiązkowo należy zmienić zajęcie. Innymi słowy, już zmiana zajęcia prowadzi nas do pewnego rodzaju odpoczynku (…). Dlatego potrzeba zróżnicowania aktywności, ale także pomocy od innych: jeśli nie jesteś wspierany, a jedynie krytykowany, nie uchowasz się”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).