Trudno zrozumieć taniec słońca i planet na niebie, gdy przyjmuje się założenie, że wszystko kręci się wokół Ziemi.
Pisał niedawno ksiądz Włodzimierz Lewandowski między innymi o pożytkach z uczenia się z pozoru nieprzydatnej logiki. Tej matematycznej. Czy filozoficznej - jak kto woli. Faktycznie przydaje się, gdy chodzi o poprawność rozumowania. Jedną z takich logicznych tautologii zapamiętałem do dzisiaj: „Jeżeli p to q i jeżeli nie p to q, to q” (p–>q ˄ ~p–>q –> q). Zapamiętałem głównie dzięki wyczytanemu w podręczniku zdaniu, które jest przykładem jej zastosowania. Zdanie to ponoć sformułował jeden z muzułmańskich wodzów w kontekście dylematu, czy spalić zbiory pewnej biblioteki czy nie. Brzmiało tak mniej więcej: „Jeżeli zbiory biblioteki są zgodne z Koranem, to należy je spalić (jako niepotrzebne) i jeżeli są niezgodne z Koranem, to należy je spalić (jako heretyckie) to znaczy, że tak czy siak należy je spalić”.
Poprawne rozumowanie, prawda? Pod względem logiki nic nie można mu zarzucić. Każdy jednak, kto nie jest zapatrzonym w Koran muzułmaninem natychmiast widzi w czym rzecz: w błędnym założeniu. Założeniu, że tylko Koran wart jest tego, by istnieć, a wszystko inne warte tego nie jest. Jeśli jednak odrzucić to założenie, wniosek jaki wysnuł ów władca jest nieprawdziwy. Choć - jak napisałem – samo rozumowanie było poprawne. Mamy tu do czynienia z błędem, który nazywany jest „circulus in definiendo”. Czyli „błędne koło w definiowaniu”. Tak się to nazywa. Jeśli zakładam, że tylko Koran wart jest istnienia, z żadnego rozumowania opartego na tym błędnym założeniu nie wyciągnę wniosku, że to nieprawda, że warte też istnienia jest inne: i to z nim zgodne i to z nim niezgodne. Nie ma rady: przyjmując błędne założenie nie wyciągnie się poprawnych wniosków.
Wielu przykładów, jak bardzo błędne założenia uniemożliwiają wyciągnięcie prawidłowych wniosków dostarcza historia. Ot, astronomia. Jeśli założy się, że Ziemia jest centrum Kosmosu będzie się wymyślało skrajnie skomplikowane systemy, mające wytłumaczyć, czemu obserwowane na niebie ruchy ciał niebieski wyglądają tak a nie inaczej. Ot, że Słońce i inne Planety krążąc wokół Ziemi jednocześnie krążą też wokół jakiegoś niewidzialnego środka masy i stąd dla nas, obserwatorów Ziemi wygląda to tak, że raz przyspieszają, raz zwalniają, a potrafią się nawet w swoim biegu cofnąć. Tymczasem wystarczy umieścić Słońce w centrum i już cały ten skomplikowany system mocno się upraszcza. Ale do tego trzeba odrzucić przyjęte wcześniej założenie że to Ziemia jest w centrum.
Podobnie gdy spojrzeć na powstanie życia na ziemi, w tym człowieka. Gdy przyjąć założenie, że biblijną opowieść o stworzeniu świata należy traktować dosłownie, pojawia się mnóstwo trudnych do rozwiązania problemów. Ot, jak interpretować to, że znajdujemy kości stworzeń, które wyginęły. No jak, skoro Bóg stworzył świat doskonały – i tu w domyśle owe błędne założenie – czyli nieewoluujący? Tworzy się więc coś takiego, jak teorię "Bożych falsyfikatów". Że niby Pan Bóg specjalnie stworzył coś takiego, jak kości dinozaurów, żeby wypróbować naszą wiarę... Tymczasem wystarczy przyjąć, że z zamysłu Bożego wynika, iż świat nie jest czymś statycznym, tylko dynamicznym, zmiennym. To podejrzenie nasuwa się już zresztą, gdy widzimy zmiany wywoływane różnymi porami roku czy choćby tylko pogodą. Bóg po prostu stworzył cudownie funkcjonujący mechanizm, nie sklepową wystawkę z nieruchomymi rekwizytami i manekinami. Co ciekawe, z tej perspektywy Bóg w naszych oczach nie tylko nie traci, ale zyskuje. Bo lepiej uwydatniona zostaje w ten sposób Boża pomysłowość. I zdecydowanie większy zachwyt dla łaskawości Stwórcy, który w tym cudownym świecie tak zaszczytne miejsce wyznaczył człowiekowi. Znacznie lepiej śpiewa się wtedy psalm: "Kim jest człowiek, że o nim pamiętasz, kim syn człowieczy, że troszczysz się nie o niego".
Niestety, człowiek łatwo przyzwyczaja się do raz przyjętych założeń. Zna to zjawisko psychologia. Ot, pokazywany czasem obrazek z twarzą kobiety: kto raz dostrzegł w rysunku najpierw kobietę młodą, temu trudno zobaczyć, że jest też na rysunku ukryty obraz staruszki. I odwrotnie, kto widział staruszkę, nie widzi młodej. Zasada pierwszego kontaktu się to chyba nazywa... Dla ilustracji:
Jak różnym opartym na fałszywych założeniach "prawdach" się opierać? Nie znam innego sposobu, jak próba tych błędnych założeń wskazania. Tyle że często to jak rzucanie grochem o ścianę... Trzyma się człowiek tych założeń jak pijany płotu. Bo są dlań oparciem dla trzymania pionu w rozumieniu świata. Zrezygnować z nich to narazić na zburzenie budowanego latami nieraz obrazu. Znam to, bo od ponad dwudziestu lat staram się pomagać ludziom z problemami z tego właśnie między innymi wynikającymi. Nie mieliby ich, gdyby przyjęli inną, znacznie bardziej sensowną perspektywę spojrzenia na sprawy. Ale o ile łatwo komuś wytłumaczyć, że błędne jest np. pokutujące wśród ludzi założenie, że kobieta może być albo mądra albo piękna, to w innych sprawach już gorzej...
Odrzucając błędne założenia można na nierozwiązywalne z pozoru problemy spojrzeć z innej perspektywy. Wszystko staje się wtedy znacznie prostsze. No ale trzeba się na to odważyć, a nie traktować, jak pijany traktuje płot; cały świat się kołysze, a płot jest jedyną ostoją stabilności.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.